W dniu 10-go lutego 1919 odbyły się zaślubiny wskrzeszonej Polski z Bałtykiem przez symboliczne wrzucenie pierścienia do fal morskich. Gest patetyczny i poetyczny — ale obowiązujący przez ową tradycję: w ten sposób przed wiekami dożowie Wenecji, podówczas jednej z najsilniejszych republik morskich świata, przypieczętowywali swe prawo do Morza Śródziemnego.
Czy śluby z 10-go lutego związały nas z Bałtykiem?
Na parę miesięcy przed wojną zapytał mnie w Gdyni pewien znajomy z Torunia, więc miasta niezbyt oddalonego od morza:
— Co to właściwie znaczy „mat?”
— To kapral marynarki wojennej — odpowiedziałem po cichu, wstydząc się za swego znajomego — a co znaczy kapral, to chyba wiesz…
Ale na pewno nie wiesz, pomyślałem sobie, jaka różnica jest między statkiem a okrętem. I nie wiesz, że Krzysztof Arciszewski był najszybszym żeglarzem swoich czasów i że zdobył Brazylię dla Holendrów. I nie wiesz, co to wanty, albo reje, albo bukszpryt. I nie wiesz, że Władysław IV… przepraszam, o Władysławie IV dowiedziałeś się trochę w szkole. Ale nie wiesz, że za Łokietka kasztelan Bogusz bronił Gdańska przed nawałą Brandenburczyków, że chcąc „diabła wygonić Belzebubem”, Krzyżaków do pomocy poprosił i wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. I że Jakimowski anno 1621, jeńcem będąc na okręcie tureckim, oswobodził siebie i towarzyszy, załogę okrętu pobił, zdobyte bandery na Skałkę przywiózł i o tym wszystkim książeczkę napisał arcyciekawą. Nie wiesz, że starszy żeglarz szesnastowieczny, Gaspar da Gama, wcale nie był Hiszpanem, ani Portugalczykiem, ale rodem z Poznania (polecam tę postać swoim kolegom po piórze, bo wszystkiego i tak napisać nie zdołam). I nie wiesz, że przed stu zaledwie laty żył sobie taki pan Adam Mierosławski, który kilkakrotnie popłynął wokół Afryki i parę wysp odkrył, i jedną z nich sprzedał, by sfinansować fragment… Wiosny Narodów, tak jest! i grosze za wyspę posłał bratu Ludwikowi, „czerwonemu generałowi”… no, o tym to chyba słyszałeś! (Kiedyż to wreszcie napisane zostaną monografie o braciach Mierosławskich?). I nie wiesz, co to zmiana halsu. I nie wiesz, że Wanda Karczewska (ta, co to nie chciała Niemca) napisała piękną morską powieść „Ludzie spod żagli”, za którą dostała nagrodę imienia Szareckiego — a kim był Szarecki, na pewno też nie wiesz…
Nie wiedział o tych sprawach mój znajomy z Torunia. Nie wiedziały dziesiątki znajomych z Poznania i Krakowa. I setki tysięcy nieznajomych z całej Polski.
A wystarczyło kupić sobie parę tanich wydawnictw „Ligi Morskiej” i poczytać trochę o tym, co wiedzieć powinien obywatel państwa, które zaślubiło się z Bałtykiem.
Śluby te nie przyjęły się w społeczeństwie polskim między wojnami. Stosunek przeciętnego Polaka do morza był właściwie czysto… letniskowy: miesiąc spędzony w Gdyni lub Juracie — oto wszystko. Najwyżej jeszcze w okresie „Święta Morza” analiza wykazałaby pewien procent entuzjazmu we krwi polskiej.
Święciliśmy na nowo śluby z Bałtykiem. Śluby bez symbolicznego pierścienia. Śluby z ognia i krwi w pierwszych dniach września 1939 roku. Na wybrzeżu bałtyckim przelewała się krew polskiego żołnierza. W Bałtyku tonęli polscy marynarze. Bronili tego skrawka wybrzeża, niewielkiego — a przecież wróg go nam zazdrościł. Te ciała na dnie Bałtyku zakotwiczyły los nowej Polski mocniej, niż pierścień rzucony w fale.
Okręty nasze wróciły do portów polskich. Przypłynęła biała fregata „Dar Pomorza”, piękna, smukła, oblatana po wszystkich morzach. Tęskniliśmy za tą chwilą wszyscy, także ci, którzy nie wiedzieli, co znaczy tajemnicze słowo „mat” i kim był Adam Mierosławski. Nazwy Bałtyk, Gdynia i Gdańsk mają dzisiaj dla Polaka inną wymowę niż kiedykolwiek.
To też i wołanie syren z „Rysia”, „Sępa” i „Żbika” doleci do wszystkich zakątków kraju i nie przebrzmi w sercu polskim.
„Dar Pomorza” na okładce „Przekroju”, archiwum, nr 30/1945 r.
Tekst pochodzi z numeru 31/1945 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.