Sport wymaga jasnych reguł, dzieli rywalizujących według wieku i wagi. Także dlatego jest tak bezsilny w przypadku płci – tutaj wyraźnego kryterium nie ma.
– Chris, skąd wiedziałeś, że będziesz wystarczająco szybki, by rywalizować z mężczyznami? – pyta głos zza kadru.
Chris: Nie wiedziałem.
– Że będziesz wystarczająco silny?
Chris: Nie wiedziałem.
– Że koledzy z drużyny cię zaakceptują?
Chris: Nie wiedziałem.
– Że zostaniesz dopuszczony do startu?
Chris: Nie wiedziałem.
– Musiało być ci ciężko. Nie pomyślałeś nigdy, żeby zrezygnować?
Chris: Myślałem. Ale nie poddałem się.
To reklama firmy Nike „Unlimited” z udziałem Chrisa Mosiera. Amerykański triatlonista był jedną z gwiazd kampanii, w innych filmach wystąpili tenisistka wszech czasów Serena Williams, najlepszy współczesny koszykarz LeBron James i gwiazda futbolu Neymar. Mosier do 2009 r. startował jako kobieta, choć nigdy się nią nie czuł. Aż zmienił imię, zaczął przyjmować testosteron, by rywalizować z mężczyznami. Po zmianie płci został pierwszym w historii transseksualnym sportowcem, który zakwalifikował się do amerykańskiej reprezentacji w jakiejkolwiek dyscyplinie, i pierwszym, którego ESPN zaprosił na sesję zdjęciową do „Body Issue” – specjalnego wydania magazynu z aktami sportowców.
Mosier jest wyjątkiem. Transseksualni sportowcy zazwyczaj przechodzą gehennę. Najpierw, by wyzwolić się z ciała, w którym czują się uwięzieni, później – by zostać zaakceptowanym przez środowisko, a na końcu – by wciąż uprawiać sport.
Facet na wieki wieków?
Igrzyska w 2016 r. mogły być pierwszymi, w których wystartują zawodniczki po zmianie płci.