Brytyjski biochemik, znany przede wszystkim jako twórca hipotezy Gai, według której życie ziemskie jest wielkim, samoregulującym się organizmem, ma również interesujące poglądy na to, jak ludzkość powinna wytwarzać energię.
James Lovelock jest, co zrozumiałe, przeciwnikiem paliw kopalnych, których wykorzystanie powoduje globalne ocieplenie. Ale nie zalicza się zarazem do entuzjastów energii wiatrowej i słonecznej, uważając je za niepraktyczne. Hydroelektrownie, owszem, cieszą się jego uznaniem, jednak przyznaje, że nie można ich dużo więcej zbudować – potrzeba im miejsc o odpowiednich warunkach naturalnych, a te zostały już w większości wykorzystane.
Lovelock jest za to zdecydowanym zwolennikiem energii jądrowej. Zagrożenie związane z odpadami promieniotwórczymi uważa za czczy wymysł: „Coś takiego jak odpady promieniotwórcze praktycznie nie istnieje. Wszystkie wytworzone przez Wielką Brytanię w ciągu ostatnich 40 lat odpady promieniotwórcze, pochodzące ze źródeł cywilnych i wojskowych, mieszczą się w niewielkim budynku w zakładzie przerobu odpadów jądrowych Sellafield. Poziom promieniowania w tym miejscu jest absolutnie nieszkodliwy” – mówi w wywiadzie dla programu popularnonaukowego Naked Science, który można obejrzeć na YouTubie.
James Lovelock, sam będąc uznanym wynalazcą (projektował aparaturę dla NASA), wierzy w potencjał technologiczny ludzkości. Jego zdaniem należy wnikliwie rozważyć możliwości inżynierii klimatycznej, która mogłaby opóźnić globalne ocieplenie. Mowa tu o rozpylaniu wysoko w atmosferze cząsteczek siarki (np. pochodzącej z samolotów pasażerskich, które używałyby paliwa bogatego w tę substancję) albo umieszczeniu odblaskowych ekranów między Ziemią a Słońcem.
Poglądy brytyjskiego naukowca spotykają się z krytyką dużej części ruchów ekologicznych (on też nie szczędzi „zielonym” krytyki). Nic dziwnego, bo to dwa zupełnie różne podejścia do problemu klimatycznego. Podczas gdy ekolodzy zachęcają ludzkość raczej do samoograniczenia, cofnięcia się i oddania pola przyrodzie, Lovelock namawia do zrobienia kolejnego kroku w przejęciu panowania nad nią. Twierdzi, że jego podejście jest znacznie praktyczniejsze. Bo jak np. przekonasz Chińczyków, by zrezygnowali ze swoich aspiracji? – pyta.