Hindusi, muzułmanie, buddyści, sikhowie, dźiniści, chrześcijanie, zoroastrianie i żydzi, i jeszcze bahaici. Eremici, nauczyciele, święci mężowie, szarlatani… Życie religijne Indii jest różnorodne i bogate, a sama religia ma olbrzymi wpływ na prawie każdą dziedzinę życia.
Girlandy jaskrawopomarańczowych nagietków i aksamitek na ogrodzeniach, potężne billboardy z podobiznami świętych mężów, reklamy szkół religijnych i ośrodków medytacyjnych. Wokół mnie tysiące ludzi, na samym wydarzeniu – miliony. Stoją na chodnikach, ulicach, zwieszają się z balustrad, wspinają na okoliczne słupy. Naokoło miasta niekończące się miasteczka namiotowe. W 200-tysięcznym Haridwarze na północy Indii jest w tej chwili 5, 6, może nawet 7 mln pielgrzymów. Widać ich na każdym kroku. Ubrani w szafranowe szaty sadhus (święci, z sanskrytu: dobrzy ludzie), asceci, eremici, jogini… Przyjechali tu celebrować Kumbh Melę, czyli Święto Dzbana (naczynia, z którego leje się święta woda), najważniejsze wydarzenie religijne hinduizmu, rekordowe pod względem liczebności uczestników nie tylko w Indiach, lecz także na całym globie. Dość powiedzieć, że podczas wielkiej Kumbh Meli w 2001 r. w Prajagradźu (dawniej Allahabadzie) świętowało 70 mln ludzi, a 18 lat później – aż 120 mln. Należy jednak zaznaczyć, że to suma wszystkich pielgrzymów, którzy przewinęli się przez miasto w ciągu dwóch miesięcy. Nie bez przyczyny Święto Dzbana nazywane jest największym zgromadzeniem religijnym w historii ludzkości.
Razem z wiernymi idę w stronę ghatów, czyli betonowych schodów na nabrzeżu, gdzie będą zanurzać się w wodzie. Przyjechali tu, szukając samooczyszczenia, przebaczenia za grzechy i pokuty (prajaścitty), by poszerzyć świadomość oraz wzmocnić siłę swojej woli, a także by wreszcie otworzyć rozdział nowego, lepszego życia. Zarówno sama tirtha (miejsce pielgrzymki), jak i kąpiel to etapy na drodze do osiągnięcia mokszy, czyli wyzwolenia z sansary – cyklu narodzin i śmierci. Ważne, by woda, która obmyje ciało, pochodziła ze świętej rzeki. A tych jest kilka: Ganges, Jamuna, podziemna Saraswati, Godawari i Shipra. Kumbh Melę świętuje się naprzemiennie co 12 lat w jednym z czterech miast: Prajagradźu, Haridwarze, Udźdźajnie i Naśiku, a więc raz na trzy lata gdzieś w Indiach można doznać oczyszczenia.
Rytuał ten ma bardzo długą historię. Opis podobnych praktyk można znaleźć już w pradawnych tekstach wedyjskich, m.in. w słynnym poemacie epickim Mahabharata, gdzie jeden z bohaterów – pogrążony w rozpaczy i smutku po wielkiej wojnie Yudhistira – jedzie do Prajagradźu, by poprzez kąpiel w Gangesie odbyć pokutę i zaznać spokoju. Spokoju nie tylko duszy – w hinduskich pismach są opisy cudownych uzdrowień, do jakich dochodziło podczas kolejnych zgromadzeń. Współcześni badacze religii tłumaczą je mocą jednoczenia we wspólnocie; według nich pielgrzymi w takich miejscach zaczynają myśleć bardziej w kategorii „my” niż „ja”, co pomaga im wyzwolić się z niektórych dolegliwości. Sama idea Kumbh Meli zrodziła się około VIII w. po Chrystusie, a za jej twórcę uważany jest żyjący wtedy filozof sadhu Adi Śankara. To on publicznie deklarował potrzebę wielkich zebrań hindusów w celu oczyszczania