Dowiedziałam się, że w warszawskim zoo samice szympansów rządzą stadem. W naturze rzecz niespotykana. „Kobieca rewolucja” – pomyślałam. I zrobiło mi się ciepło na sercu.
U szympansów zwyczajnych, inaczej niż u matriarchalnych bonobo, króluje patriarchat. Tymczasem doszły mnie wieści, że w miejscowym zoo kontrolę nad stadem przejęły samice. Postanowiłam to sprawdzić. Tak poznałam historię trzech szympansic, które choć pochodzą z jednej rodziny, mają zupełnie różne charaktery i podejście do życia. I pozostałych małp z warszawskiego stada. Teraz jest ich ośmioro: cztery dziewczyny (Mandy, Lucy, Kimberly i Liza) oraz czterech chłopaków (Patryk, Szymon, Zarno i Frodo). Podobnie jak to bywa wśród ludzi – każdy inny.
Patrzę przez szybę wewnętrznego wybiegu, czas sjesty. Wysoko na hamaku pod sufitem śpi Mandy, jedna z bohaterek tej historii. Szymon, którego łatwo poznać po wyliniałym karku i głowie przyprószonej siwizną, odwrócił się do szyby tyłem. Patryk leniwie siedzi na pniu. Czteroipółletni Frodo szaleje z kawałkiem czerwonej tkaniny. Lucy leży na boku, głowę wsparła na zgiętej ręce, stopy trzyma splecione ze sobą, ciemne powieki przymknięte. Oddycha spokojnie. Śpi. Sierść ma bardzo ciemną, twarz także (u młodych jest ona jasna, ale z latami ciemnieje). Najsłynniejsza szympansica w warszawskim zoo, malarka, naśladowczyni ludzi. Córka Mandy i wnuczka Judy.
25 dolarów
No właśnie, Judy. Nie byłoby Lucy, gdyby nie klan, z którego pochodzi, więc ta historia mogłaby zacząć się tak: pewnego gorącego dnia grupka szympansic żerowała w nigeryjskim lesie równikowym. Był koniec roku 1965. Dokładnie pięć lat wcześniej Nigeria odzyskała niepodległość i przestała być brytyjską kolonią, a kilka tysięcy kilometrów na południowy wschód Jane Goodall rozpoczęła słynne badania nad tymi małpami. Samic mogło być pięć, mogło też być kilka mniej lub więcej. W naturze szympansy żyją w społecznościach, które liczą nawet ponad 100 osobników. Taka grupa zajmuje określone terytorium i go broni. Jej członkowie dobrze się znają, ale często w ciągu dnia żerują osobno lub w podgrupach, samice przeważnie w towarzystwie swoich matek, sióstr, dorosłych córek i dzieci obu płci, ale też samic niespokrewnionych, z którymi łączą je przyjaźnie lub polityczne alianse. Tamtego dnia jak zwykle szukały owoców, jaj i drobnych owadów, którymi żywi się ten gatunek. Do brzucha jednej z nich przywarła mała małpka. Szympansie dzieci przez pierwszych kilka lat potrzebują bliskości, podobnie jak ludzie. Często aż do czwartego roku są karmione piersią, a przemieszczają się na brzuchu lub plecach mamy. Szympansy to gatunek bardzo nam bliski. Dużą część genów mamy wspólną, w początkowym okresie życia przechodzimy te same fazy rozwoju i zapadamy na podobne choroby. Małpy te przejawiają także empatię – potrafią odczytywać emocje innych i współodczuwać z nimi.
Myśliwi pojawili się niespodziewanie. Czy wszystkie szympansice ucierpiały? I co się z nimi stało? Dorosłe małpy mogły trafić do laboratorium albo zostać zabite na mięso. Szympansiątko sprzedano do Europy. Wtedy jeszcze było to prawnie dozwolone. Kwota na rachunku, który się zachował, to 25 dolarów.
Szympansie dziecko było dziewczynką. Miało rok, może dwa. Trafiło do zoo w Dublinie wraz z dwoma innymi malcami schwytanymi w Afryce. Dostały imiona Judy, Betty i Wendy. Przez pierwsze lata człowiek był mocno obecny w ich życiu. Opiekunowie musieli je tulić, by zaspokoić ich potrzebę bliskości. W archiwach publicznej telewizji irlandzkiej RTE zachował się też film, na którym ta trójka, przyprowadzona przez ludzi do stolika, w ramach atrakcji dla odwiedzających zoo, odgrywa popołudniową herbatkę. Potem zgromadzone dzieci mogą pogłaskać szympansiątka. Judy do końca życia pozostanie sentyment do człowieka. Gdy wiele lat później trafi do zoo w Warszawie, wciąż będzie przez kraty wystawiać drobne stopy, by ją głaskać. Zostanie ulubienicą pracowników.
„Dżudula – powie o niej z czułością Maciek, jeden z warszawskich opiekunów małp człekokształtnych. – Mówiłem też o niej Babka. Gdy przychodziłem, musiała się ze mną nagadać, chrząkała, pohukiwała, sapała. Patrzyliśmy na siebie i rozmawialiśmy. Jeśli coś przeskrobała, odwracała oczy”.
Judy wyrosła na drobną, raczej spokojną samicę. Ale gdy ktoś zalazł jej za skórę, potrafiła go pogonić. Lubiła dobrze zjeść, zbudować porządne gniazdo i powygrzewać się na słońcu, leżąc ze skrzyżowanymi stopami. W dublińskim stadzie nie stała zbyt wysoko w hierarchii. Czy to dlatego, że nie wychowały jej szympansy? Czy może z powodu kilku poronień i tego, że długo nie udawało jej się zostać matką? Gdy wreszcie jako 30-latka urodziła Mandy, zajmowała się nią z troską i czułością (będzie miała jeszcze syna, który osiągnie dorosłość i zamieszka w Antwerpii). Do końca życia zachowają silną więź.
Generał i żołnierka
Jest wiosna 2009 r. Mandy siedzi na nowym wybiegu warszawskiego zoo i patrzy wokół wzrokiem pani na włościach. Jest już dorosła, ma prawie 20 lat, zdążyła urodzić córkę i przeprowadzić się z rodzinnego Dublina do Warszawy. Gdy Szymon podnosi z ziemi jakiś smakołyk, tylko spogląda w jego stronę. To wystarczy. Tamten, choć samiec – i to starszy – odkłada go natychmiast.
Właściwie nikt nie wie, co je do siebie przyciągnęło i sprawiło, że dogadały się tak dobrze. Mandy i Hannah, choć niespokrewnione, zbudowały mocną relację. Gdy w 2008 r. przyjechały we trzy – bo jeszcze z Lucy, córką Mandy – do warszawskiego zoo, by budować zręby tutejszego stada, wydawało się, że sprawy pójdą gładko. W naturze to młode samice szympansów emigrują, żeby zapobiec kryciu w pokrewieństwie, więc łatwiej właśnie je dołączać do nowej grupy.
Ale w Warszawie Mandy i Hannah szybko zaczęły dyktować warunki. Samotny szympans nic nie znaczy, ten, który ma wsparcie innych, może zajść wysoko. Koalicje w stadzie odgrywają rolę ogromnie ważną i przypominają układy polityczne w świecie ludzkim. Mandy i Hannah swoją szansę wykorzystały bezbłędnie. Nagięły reguły szympansiego świata, sięgając po dominację.
Mandy demonstrowała, tupała, krzyczała, robiła krok, sygnalizując, że biegnie do akcji i wysyłała Hannah. Hanka była od brudnej roboty, Mandy nią sterowała. Generał i wierna żołnierka.
Fakt, miały ułatwione zadanie, bo w Warszawie czekał na nie Szymon, szympans samotny i po przejściach. Urodził się na Węgrzech i miał być… zwierzęciem domowym. Wtedy było to jeszcze dozwolone. Absurdalna koncepcja, bo szympans jest sześcio-, siedmiokrotnie silniejszy od człowieka, a do tego piekielnie inteligentny. Może być niebezpieczny. Szymek miał rok, gdy jednak trafił do węgierskiego zoo, a stamtąd przyjechał do Warszawy z chorobą sierocą. Całe dnie kołysał się na boki. „Samotne szympansiątko – mówi mi Maciek. – Najgorsza możliwa sytuacja”. A w latach 80. nie mówiło się o trosce o psychikę szympansów, więc nikt nie myślał, jak mu pomóc. Dziś jest zupełnie inaczej, szympansom dostarcza się rozrywek, żeby się nie nudziły, a ich opiekunowie dbają, by w stadzie każdy dobrze się czuł.
Do tego tuż przed przyjazdem dziewcząt Szymek przeżył traumę. Jego towarzysz, Michał, który nie znał wody, po przeniesieniu z niewielkiej klatki na nowy wybieg – dużą wyspę obsadzoną roślinnością i otoczoną fosą – skoczył do niej i się utopił.
Szymonowi więc zupełnie nie w głowie była walka o przywództwo. Przybyszki nie interesowały go też seksualnie (do dziś pozostał mu brak zainteresowania którąkolwiek z płci). Jedyne, co go cieszyło, to kontakt z Lucy, czteroletnim małpim dzieckiem. Spędzał z nią czas i bawił się, co wyciągnęło go z depresji, chociaż do dziś pozostał melancholikiem oraz myślicielem. Trzyma się na uboczu i nie iska z innymi członkami stada (a to u szympansów wyznacznik relacji i bliskości, bo potrzebują dotyku). To go zbliżyło z Lucy. Połączyło ich też pewnie dzieciństwo.
Między światami
Historia Lucy to opowieść o tym, jak człowiek, ratując naturę, zmienia jej życie na zawsze i nie do poznania. Bo bez człowieka Lucy by nie przeżyła. Jednak bliski kontakt z nim spowodował, że jeszcze teraz, 20 lat później, tkwi gdzieś między światami ludzi i szympansów, nie przynależąc do żadnego z nich. Z kobiecą rewolucją nie miała nic wspólnego, bo od małego jest outsiderką.
Mandy miała dziewięć lat, gdy zaszła w ciążę z Austinem, dominującym samcem w stadzie, i urodziła Lucy. Z ludzkiej perspektywy można powiedzieć: nastoletnia matka, psychicznie niegotowa na tę rolę. I Mandy córką się w ogóle nie interesowała. W naturze pierwsze dzieci takich młodych szympansic często umierają z powodu niewłaściwej matczynej opieki. Tu sprawy wziął w swoje ręce człowiek.
Lucy przez pierwsze dwa lata życia zajmował się więc Gerry, opiekun w zoo. Trzy pierwsze miesiące po narodzinach spędziła przyczepiona do niego. Potem wciąż karmił ją butelką, zabierał na noc do domu i rano przynosił do pracy, gdzie miała specjalny wybieg, tylko dla siebie. Gdy dołączyła do stada, Austin okazał się ojcem przemocowym. Zaczął ją gryźć i atakować, niepewny pokrewieństwa po takim czasie. Podobnie zachowywał się wobec jej matki i jej najlepszej przyjaciółki. Mandy z córką, Judy i Hannah oddzielono od reszty, a potem pojechały do Warszawy. W tym czasie Lucy i jej mama miały pewien kontakt, lecz silnej więzi nie zbudowały. I tak zostało do dziś. Lucy nie nawiązała również bliskiej relacji z babką. Może Judy i Mandy gdzieś w głębi serca czuły, że nie jest już ich. Bo Lucy lubi ludzkie zajęcia: myje szyby i korą ściąga wodę, odkręca i zakręca butelki, udaje, że kawałek drewna to telefon komórkowy i klika w klawiaturę. No i maluje – jadalnymi farbami kolorowe abstrakcje, które w czerwcu były wystawiane w Muzeum Warszawskiej Pragi, a potem miały nawet aukcję.
„Jest bardzo mało szympansia – mówi Kasia, opiekunka tych małp. – Spokojna, potrafi skoncentrować się przez dłuższą chwilę. Nie bierze udziału w masowym życiu i nie iska z innymi, więc stoi nisko w hierarchii. Często zapada się w swój świat”.
O czym wtedy myśli i czego pragnie, Kasia powiedzieć nie potrafi. „Może wciąż tęskni za czasem z Gerrym” – zamyśla się opiekunka.
Szmaciana lalka
Gdy parę miesięcy po drużynie z Dublina do warszawskiego stada dołączyli z Gdańska Zarno, wykastrowany i wycofany samiec, oraz młodziutka Liza, generał i żołnierka szybko pokazały im ich miejsce.
Judy, która rok później (z powodu kłopotów ze zdrowiem) połączyła się w Warszawie z rodziną, zastała jasną sytuację. Lojalnie wsparła Mandy. Gdy dochodziło do konfliktów, łagodziła je i mediowała – jak mądra starsza kobieta, ale swojej córki i Hannah nie strofowała nigdy. A z Hannah było niezłe ziółko. „Urodzona w Belfaście, nasza mała terrorystka – opisuje ją Maciek. – Mandy dawała znak, a ona szła i biła. Nie bała się niczego”.
Ich władza trwała niezmącona.
Przełomem w szympansich układach miał być Patryk – 15-latek, urodzony w laboratorium w Holandii, mieszkał potem w niemieckim zoo. Duży, zdrowy i silny. Zjawił się w Warszawie w 2011 r. Jednocześnie pojawiła się Kimberly, osiem lat starsza, lecz urodzona w tym samym laboratorium (musieli się tam spotkać, bo w Warszawie od razu padli sobie w ramiona, jak zwykły witać się szympansy). Judy przy pierwszym spotkaniu okazała nowemu samcowi poddanie i od tego momentu go szanowała. Ale Mandy i Hannah ani się śniło oddawać władzę.
„Trudno mieć do nich pretensje. Nikt nie chce być ostatni w hierarchii – mówi opiekunka Kasia. – Może po tym, jak potraktował je ojciec Lucy, postanowiły dmuchać na zimne”.
Hanka tłukła więc Patryka (raz Maciek widział, jak go złapała, podniosła jak szmacianą lalkę i obróciła w powietrzu, a potem rzuciła o skałę), a on się załamał. Przestał jeść i pić, w badaniach wyszła anemia.
Napięcie sięgnęło zenitu, gdy w 2014 r. Kimberly i Patrykowi urodził się mały Frodo. Opiekunowie bali się, że duet Mandy–Hannah mu zagraża. Musieli podzielić małpy na dwie grupy. Gdy próbowali znów je łączyć, by stworzyć jedno zgrane stado, ponieśli porażkę. Układy wśród szympansów są skomplikowane, a człowiek, choćby się starał, nie jest w stanie przeskoczyć ich sympatii i antypatii.
Rok później podjęli trudną decyzję: Hannah pojedzie do Australii. W zoo w Sydney polubiła opiekunów. Zaakceptowały ją samce dominujące, ale nie została przyjęta przez samice. Po pewnym czasie pojechała więc na południe kraju i w małej ośmioosobowej grupie wreszcie znalazła swoje miejsce na ziemi.
Po jej wyjeździe Mandy się uspokoiła i – pozbawiona popleczniczki – zbliżyła się do samców, a wszystkie warszawskie szympansy udało się połączyć. Skończyła się era matriarchatu. Nadeszła era Patryka. Ten facet o wrażliwej duszy, który lubi przytulać się do misiów (pełno ich leży na wybiegu), w końcu okazał siłę. Od tamtej pory stroszy się, puszy, buja, klaszcze głośno i uderza w elementy wybiegu, które dają fajny odgłos: beczki i metalowe drzwiczki, albo szoruje plastikową butelką po skale – straszliwy hałas (tego nauczył się od Mandy). Czasami wchodzi i rozgania wszystkich albo pogoni kogoś na pokaz.
Judy odeszła w zeszłym roku. Miała 53 lata. Pod koniec życia była czwartą najstarszą szympansicą w Europie. Kiedy umarła, na wybiegu przez kilka dni panowała cisza. Mandy uwiła gniazdo i czuwała przy zmarłej, poważna i smutna. Dalej usiadła osowiała Lucy, a Patryk z żalu nie jadł i pokładał się na konarach. Szympansy tak jak my przeżywają żałobę.
Zachęcamy także do przeczytania rozmowy z Magdaleną Braum, która jest prymatologiem i weterynarzem w rezerwacie Gombe w Tanzanii.
Podziel się tym tekstem ze znajomymi z zagranicy lub przeczytaj go po angielsku na naszej anglojęzycznej stronie Przekroj.pl/en!