Tajemniczy pan Lis Tajemniczy pan Lis
i
zdjęcie: winterseitler/Pixabay (domena publiczna)
Ziemia

Tajemniczy pan Lis

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 10 minut

Czy bajki o lisach to wyłącznie nasze projekcje, pragnienia i lęki? Może naprawdę w tych zwierzętach jest coś głęboko ludzkiego, a w człowieku – lisiego?

Historia relacji lisa i człowieka trwa od niepamiętnych czasów. Nie znaczy to, że udomowiliśmy lisa, jak to się nam udało z jego kuzynem wilkiem kilkanaście tysięcy lat temu, kiedy zmieniliśmy Canis lupusCanis familiaris, dzikiego drapieżnika w psa – zwierzę „poczciwe, wierne i lojalne” (Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu). Gdy człowiek nie może oswoić zwierzęcia na tyle, by mogło z nim spać w jednym łóżku czy żyć we wspólnym domostwie, wybiera działanie symboliczne: włącza je w opowieści o świecie, daje mu głos, oczywiście też ludzki, i obdarza swoimi cechami. Jednym słowem: opowiada dzikie zwierzę w bajce.

Zastanawiam się jednak, czy w przestrzeni takiej bajki możliwa jest jakakolwiek wolność jej bohatera, czy to jedynie inny rodzaj pułapki na drapieżnika? A może tylko dlatego opowiadamy dzieciom i sobie nawzajem bajki, że od wieków fantazjujemy o kłach, pazurach i rozjarzonych ślepiach? O własnej dzikości, czymś, co wydaje się jeszcze znajome, choć dawno temu uszło z nas albo zatraciło swój pierwotny blask?

Lis jest chyba najlepszym przykładem zwierzęcia błąkającego

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Fantastyczna pani lis Fantastyczna pani lis
i
„Kobieta z kamiennym lisem w Yokkaichi”, Utagawa Kuniyoshi, ok. 1845 r./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Fantastyczna pani lis

Maciej Świetlik

W marcu 2022 r. w położonym na północ od Tokio regionie Tochigi głaz Sessho-seki – kamień śmierci – rozpadł się na dwie części. Według miejscowej tradycji miał zabijać każdego, kto go dotknął. Japońscy internauci, strasząc się na Twitterze, ożywili inną legendę związaną z tym szczególnym miejscem.

Według niej w skalny odłamek przemieniło się ciało owianej złą sławą bohaterki Tamamo-no-Mae. Ta demoniczna kobieta, opętana przez ducha dziewięcioogoniastego lisa (huli jing), była faworytą cesarza Toby. Oczarowany wdziękiem oraz inteligencją kurtyzany władca XII-wiecznej Japonii tracił życiodajne siły. Przed śmiercią uchronił go buddyjski astrolog, który zdemaskował prawdziwą, lisią naturę kochanki króla. Wedle jednej z wersji tej historii lisica miała się wcześniej pojawić w Indiach, a także wcielić w okrutną Daji, żonę chińskiego władcy Zhou, rozmiłowaną w masowych egzekucjach. Omamiony jej urokiem Zhou chciał zaspokoić zachcianki małżonki, podejmował więc niewłaściwe decyzje, co ostatecznie doprowadziło do upadku królestwa i dynastii Shang. Teraz, po upływie prawie 900 lat, uwolniony z rozpołowionego głazu lisi duch znowu ma zagrażać Krajowi Kwitnącej Wiśni.

Czytaj dalej