Tragiczne spotkania na krańcach świata
Wiedza i niewiedza

Tragiczne spotkania na krańcach świata

Dariusz Kuźma
Czyta się 8 minut

„Czułam się w Peru tak, jakbym trafiła do zupełnie innego świata. Tam ludzie ledwo wiążą koniec z końcem i harują po to, by móc w ogóle myśleć o wiązaniu końca z końcem” – mówi autorka zdjęć Virginie Surdej, której hybrydowy film dokumentalny By the Name of Tania zwraca uwagę światowej publiczności na błędne koło wyzysku w południowoamerykańskim Peru.

Dariusz Kuźma: By the Name of Tania opowiada o prostytucji, samotności i zatracaniu tożsamości w świecie, w którym wszystko kręci się wokół złota. Niby nic nowego, historia ludzkości zna wiele tego typu narracji, a jednak film porusza do żywego, gdyż oddaje głos jednostkom dotychczas głosu pozbawionym.

Virginie Surdej: Ponieważ o takich sprawach mówi się przeważnie za pomocą suchych statystyk lub epatowania sensacyjnymi doniesieniami i obrazami przemocy. By the Name of Tania stanowi próbę oddania głosu anonimowym dla świata kobietom w formie artystycznego projektu, w którym dokument miesza się z kreacją, by ich głos zyskał na sile. Reżyserki Bénédicte Liénard i Mary Jiménez są zainteresowane opowiadaniem czysto ludzkich historii, które rozgrywają się często w nieludzkich warunkach. Tym razem zaczęło się od przypadkowego spotkania. Dokumentując swój poprzedni projekt, natknęły się na nieletniego górnika pracującego przy wydobyciu złota. A on opisał im – to jego słowa – piekło swego

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kino to moralny obowiązek
i
Fotos z filmu "Ptaki śpiewają w Kigali"/ fot. Ewy Łowżył
Przemyślenia

Kino to moralny obowiązek

Agata Trzebuchowska

Jak to się stało, że dwoje polskich reżyserów postanowiło zrobić film o ludobójstwie w Rwandzie?

Ludobójstwo to eskalacja przemocy. A przemoc nie jest zjawiskiem lokalnym,  zdeterminowanym kulturowo, tylko czymś głęboko wpisanym w naszą naturę. Pochodzimy z kraju dotkniętego traumą Holokaustu. Po drugiej wojnie światowej wszystkim wydawało się, że podobna zbrodnia nie może się powtórzyć. A jednak – powtórzyła się na Bałkanach, w Kambodży, w Rwandzie. Dziś sąsiad morduje sąsiada w Syrii i w Sudanie Południowym. Nie potrafimy wyciągać wniosków z historii.

Czytaj dalej