Triumf elektronicznego maklera
i
ilustracja: Luka Rayski
Wiedza i niewiedza

Triumf elektronicznego maklera

Paweł Górecki
Czyta się 13 minut

Dziś najszybsi i najskuteczniejsi gracze giełdowi to komputery. Potrafią kupić i sprzedać akcje w ciągu kilku milisekund. Usprawnia to działanie rynków spekulacyjnych, ale zwiększa ryzyko nagłych wahań kursów. Jak to się stało, że bez mrugnięcia okiem powierzyliśmy pieniądze maszynom?

W powszechnej wyobraźni giełda to sporych rozmiarów pomieszczenie wyposażone w dziesiątki monitorów, na których przesuwają się ciągi liczb i liter oznaczające kursy akcji, obligacji czy walut. Mężczyźni, rzadziej kobiety, kłębią się, przepychają, krzyczą do siebie i przekazują sekretne znaki na migi. Zgiełk milknie dopiero wówczas, gdy dzwonek obwieszcza koniec całodziennej sesji.

Obraz ten, utrwalony przez klasyczne filmy o giełdzie, takie jak Wall Street, jest już jednak kompletnie nieaktualny, przynajmniej w czołowych gospodarkach świata. Na współczesnych parkietach, tam gdzie dokonuje się transakcji na ogromne sumy, panuje kompletna cisza. Więcej nawet – w ogóle nie ma żadnego parkietu, jest tylko betonowa podłoga, na której stoją ciągnące się w nieskończoność rzędy serwerów. Najnowocześniejszy rynek amerykański funkcjonuje już nie na Wall Street, ale we wnętrzach czarnych skrzynek zgromadzonych w pilnie strzeżonych budynkach w New Jersey czy Chicago.

Dzisiaj większość transakcji giełdowych i walutowych jest dokonywana przez systemy elektroniczne, czyli zdolne do uczenia się oprogramowanie, które analizując na bieżąco dane ze wszystkich rynków światowych, w mgnieniu oka wychwytuje różnice kursowe i podejmuje decyzję: „kupuj” lub „sprzedaj”. Algorytmy obliczające prawdopodobieństwo wahań kursów automatycznie oceniają ryzyko. Ludzie nie są do tego potrzebni. Więcej: ludzie kompletnie się do tego nie nadają, bo ich proces decyzyjny wymaga czasu, a na rynkach inwestycyjnych czas bywa cenniejszy od pieniędzy.

Ważna jest też kwestia skali. Liczba operacji, jakie jednocześnie mogą przeprowadzać zautomatyzowane systemy spekulacyjne, znacznie przewyższa tę, jaką udałoby się zrealizować całej armii żywych maklerów. Ponadto, ponieważ światowe rynki działają w trybie 24/7, niepotrzebujący snu wirtualni maklerzy idealnie się sprawdzają.

Świ

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nie zadzieraj z marzycielką
i
zdjęcie: © Mariana Mazzucato
Marzenia o lepszym świecie

Nie zadzieraj z marzycielką

Paulina Wilk

W jakim świecie chcecie żyć? – pyta Mariana Mazzucato, ekonomistka rewolucjonistka. Przypomina rządzącym, że to oni decydują, a nie wielki biznes. I uparcie twierdzi, że od zysków zawsze były i zawsze będą ważniejsze poczucie misji, odwaga i wyobraźnia.

„Lubię ten przydomek, nauczyłam się nim bawić i wykorzystywać na swoją korzyść” – mówi kobieta nazywana „najstraszliwszą ekonomistką świata”. Powstał, gdy pewna dziennikarka przeprowadziła z nią wywiad. Napisała pochlebnie o jej poglądach, ale tuż przed puszczeniem tekstu do druku redaktorzy mężczyźni przypięli do artykułu ten mający wzbudzać grozę tytuł. Według Mariany Mazzucato owa anegdota świetnie oddaje myślenie dzisiejszych elit, które umeblowały kapitalizm w szkodliwy sposób. Na szczęście – co powtarza z uśmiechem, przypominając o zdrowym rozsądku i wolności wyboru – możemy to zmienić. O ekonomii opowiada jak o dziejach ludzkości. Używa oczywiście liczb i fachowych terminów, ale przy tym przekonuje, że za każdą liczbą stoi żywy człowiek i podejmowane przez niego decyzje mające namacalne konsekwencje dla innych; wielkie plany i cyniczne zagrania, wybory złe i dobre, porażki i potknięcia. Jej wystąpienia porywają – mówi dobitnie, zawsze posiłkując się faktami. Jakby pisała realistyczną powieść, z tołstojowską miłością do ludzi i wiarą w nich.

Czytaj dalej