
Klon trwał pośrodku świata. Był bardziej ludzki niż niejeden człowiek. Razem z innymi drzewami dawał schronienie. Oto krajobraz z moich dziecięcych lat.
Ze wszystkich drzew, które wtedy znałem, klon wydawał się najbardziej ludzki. Miał palce, dłonie i nos. Właściwie wiele nosów, tworzących wyimaginowany nochal – ideę, która należała do jakiejś transcendentalnej twarzy drzewa. Nasze biologie nigdy nie były sobie bliższe niż wówczas, kiedy wracając ze szkoły, zatrzymywałem się pod nim i zbierałem zielone noski. Przyklejałem je sobie na czubku własnego nosa, doznając dziwnej satysfakcji, rodzaju osobistej jedni z klonem.
Gdzie klon ma twarz? Nie miałem pojęcia, choć byłem pewien, że można ją znaleźć. Dlatego z uwagą przyglądałem