Kiedy umysł ludzki już w coś uwierzy, trudno go od tego odciągnąć – fakty i logiczna argumentacja na wiele się nie zdadzą. Dodajmy do tego wybiórczą pamięć pełną nieprawdziwych wspomnień i już mamy naszkicowany portret psychologiczny homo sapiens, czyli człowieka rozumnego.
To miał być przełom w medycynie. Szefostwo Instytutu Karolinska, najważniejszego ośrodka medycznego w Szwecji, zapewne było zachwycone, że udało mu się zwerbować na pokład doktora Paola Macchiariniego. Ten urodzony w Szwajcarii Włoch opracował nowatorską metodę wszczepiania sztucznej tchawicy. Był przystojny, wygadany, miał złote ręce.
Tyle tylko, że był oszustem. Jak pisał Carl Elliott w „The New York Review of Books”, epatujący opalenizną chirurg jest bohaterem jednego z największych skandali w historii współczesnej medycyny: jego pacjenci marli jeden za drugim, często w męczarniach, kiedy ich organizmy odrzucały plastikowe organy. Jeden z najostrzejszych krytyków „metody” Macchiariniego, prof. Pierre Delaere z Katolickiego Uniwersytetu Lowańskiego, wyznał autorowi: „Gdybym miał wybierać pomiędzy syntetyczną tchawicą a plutonem egzekucyjnym, wybrałbym to drugie jako mniej bolesną formę egzekucji”.
Tymczasem Macchiarini ciął i wszczepiał dalej, a Instytut Karolinska – ten sam, którego komitet przyznaje Nagrody Nobla z medycyny i fizjologii – milczał. A nawet gorzej: dyscyplinarnie karał krytykujących metody przystojnego chirurga.
Ciężar gatunkowy i skuteczność bajeru, którym Macchiarini częstował otoczenie, najlepiej pokazuje historia jego byłej narzeczonej Benity Alexander. Pojawiły się obrączki, miał być ślub, który przejdzie do historii: związek pobłogosławi w Castel Gandolfo sam papież Franciszek, zaśpiewa Andrea Bocelli, a wśród gości będą Putin, Obamowie i Russell Crowe. Domek z kart się rozsypał, kiedy dwa miesiące przed ceremonią życzliwy znajomy wysłał Alexander