Wiedza i niewiedza

Utopia na odwrót

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 5 minut

Wielotysięczna manifestacja antyszczepionkowa, która 2 czerwca bieżącego roku przeszła ulicami Warszawy, wprawiła niektórych komentatorów – w portalach społecznościowych i innych – w prawdziwe osłupienie. Wygląda na to, że choć zdawali sobie oni sprawę z istnienia takiego zjawiska – nieustannie płyną do nas przecież wiadomości o wzrostach zachorowań na dawno już okiełznane choroby, które z powodu zmniejszającej się liczby szczepień zaczynają powracać (tu świeży przykład) – to nie do końca szacowali dotąd jego skalę.

Jest ona zaś ogromna – i wciąż się powiększa. Nie pomagają kampanie informacyjne i wywiady z lekarzami. Nie pomagają precyzyjne dekonstrukcje antyszczepionkowej mitologii opartej w całości na błędach poznawczych, manipulacjach danymi oraz zwykłych oszustwach, ze szczególnym wskazaniem na jedno konkretne, autorstwa Andrew Wakefielda, które stało się de facto kamieniem węgielnym całego ruchu. Liczba rodziców przekonanych, że szczepionki są dla ich dzieci zagrożeniem, a nie dobrodziejstwem, cały czas rośnie. Merytoryczna argumentacja okazuje się bezradna.

***

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego działania ewidentnie autodestrukcyjne cieszą się dzisiaj tak ogromną popularnością? Dlaczego jedno z najskuteczniejszych i najbezpieczniejszych narzędzi w walce z chorobami i przedwczesną śmiercią stało się mrocznym symbolem rzekomego międzynarodowego spisku chciwych korporacji, które – przy ochoczej współpracy milionów lekarzy i naukowców – zamierzają przetrzebić światową populację? Albo przynajmniej wywołać u znacznej jej części jakieś bardzo poważne schorzenia i dysfunkcje?

Odpowiedź na to pytanie zajęłaby mnóstwo czasu i miejsca. Pojawiłoby się w niej z pewnością dobrze znane i odmieniane dziś przez wszystkie przypadki pojęcie postprawdy. Jakkolwiek by ten termin definiować, znaczy on przynajmniej tyle, że żyjemy w czasach, w których rozróżnienie pomiędzy faktem a fikcją nastręcza całkiem sporo trudności. Dzięki mediom cyfrowym da się bowiem wyprodukować nieograniczoną liczbę doskonałych symulacji, które od rzeczywistości będą całkowicie nieodróżnialne. O skuteczności i żywotności przekazu w sieci decyduje jego swoista atrakcyjność, między innymi wizualna, która niekoniecznie musi mieć coś wspólnego z jakąkolwiek rzetelnością. Dzięki temu właśnie pseudonaukowcy przypominają tam naukowców, teorie o jaszczurach z kosmosu funkcjonują na równych prawach z poważnymi socjologicznymi analizami, a memy zawierające jakieś bzdurne mądrości życiowe rozprzestrzeniają się z prędkością średniej wielkości odrzutowca. 

***

Ale postprawda to chyba za mało. Dzisiejsza popularność rozmaitych teorii spiskowych – a antyszczepionkowa mitologia to przecież teoria spiskowa par excellence – jest przejawem społeczno-psychologicznych procesów o charakterze znacznie głębszym i poważniejszym niż nowe technologie informacyjne.

Gdyby je wszystkie sprowadzić do jakiejś absolutnej esencji – stawiam tezę – otrzymalibyśmy pewnego rodzaju idealne wyobrażenie ludzkiej egzystencji, które byłoby naszym udziałem, jeśli tylko nie stałyby temu na przeszkodzie rozmaite ciemne siły.

I to jest moim zdaniem sedno spiskowych narracji – są one współczesnymi utopiami à rebours, rajskimi w istocie opowieściami o dobrobycie i powszechnym szczęściu, tyle że snutymi za pośrednictwem masywnych zaprzeczeń. Zamiast więc wprost i pozytywnie mówić, jak mogłoby być, koncentrują się one na tym, jak nie jest i co konkretnie temu przeszkadza. Żeby więc wydestylować z nich treść pozytywną, trzeba się po prostu zastanowić, co takiego by się stało, gdyby opisywane ciemne siły – jaszczury, tajne stowarzyszenia, cykliści, wielkie koncerny, nowy rząd światowy etc. – przestały prowadzić swoją niszczycielską działalność.

Otóż żylibyśmy wówczas – taki właśnie obraz wyłania się z wielu spiskowych narracji – w świecie spokojnym, szczęśliwym i dostatnim.

Że bowiem on taki nie jest, to wcale nie zasługa jakichś naturalnych ludzkich ograniczeń albo niedoskonale prowadzonej polityki, bynajmniej. To w prostej linii skutek działania świadomie czyniących zło agentów. Gdyby więc ich nie zabrakło – wszystko mogłoby płynąć właściwym torem.

***

Składową tego wyobrażenia jest w szczególności pewna wizja ludzkiego organizmu i ludzkiego zdrowia – drzemiąca gdzieś pod spodem najrozmaitszych medycyn alternatywnych. W tym ujęciu ludzki organizm jest z natury dobry i zdrowy, a gwarancją zachowania przezeń dobrostanu i osiągnięcia długowieczności jest wystrzeganie się wszelkich „nienaturalnych” weń ingerencji – z lekami, operacjami, szczepionkami i w ogóle wszelkimi medycznymi działaniami na czele.

***

Rzecz jasna, jest w tym ziarno prawdy. Ale jest też sporo mitu. Bo ostatecznie ludzki organizm jest bytem podatnym na mnóstwo osłabień, genetycznie predysponowanym do najstraszniejszych schorzeń, na które nikt nie zna do dzisiaj żadnego lekarstwa, podatnym na zarażenia i zakażenia, ułomnym, starzejącym się, wrażliwym na wszelkie zranienia i urazy, i nieuchronnie dążącym do śmierci.

Tego rodzaju wizje – spiskowe i niespiskowe – spełniają oczywiście rolę pocieszycielską, dają nam na moment poczucie, że kontrolujemy to, co niekontrolowalne. Problem polega jednak na tym, że po pierwsze – jest to zwyczajnie niemożliwe, a po drugie – za cenę tej pięknej i uwodzicielskiej wizji naturalnej harmonii i zdrowia w pierwszym rzędzie tracimy właśnie… harmonię i zdrowie.

No cóż, nie pierwszy to raz w ludzkiej historii, kiedy tęsknota do idealnych światów owocuje zaniedbaniem, a nawet zniszczeniem światów aktualnych.

Czytaj również:

Filozofia: młot na dogmatyzmy
Marzenia o lepszym świecie

Filozofia: młot na dogmatyzmy

Tomasz Stawiszyński

Dlaczego od bez mała 30 lat nie udało się wpisać filozofii na listę obowiązkowych przedmiotów szkolnych?

W czyim to jest interesie: żeby filozofii w szkołach nie było?

Czytaj dalej