Opowieści

Czas płynie

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 2 minuty

Niezależnie od tego, czego symbolem jest katedra Notre Dame w Paryżu – wielkości europejskiej kultury czy też przeciwnie: chrześcijańskiej opresji i patriarchatu (takie właśnie głosy słychać było w poniedziałek, kiedy świątynia płonęła) – jednego na pewno nie sposób jej odmówić.

A mianowicie – wieku.

Budowę rozpoczęto w XII stuleciu, minęło od tego czasu prawie 900 lat. Bez wątpienia zatem mamy do czynienia z obiektem nader wiekowym, choć oczywiście nie najstarszym spośród całego tego potężnego zbioru wiekowych przedmiotów, które – dzięki wysiłkowi kolejnych pokoleń – udaje się ludzkości starannie chronić przed niszczącym oddziaływaniem czasu.

***

Wartość takich przedmiotów, zwłaszcza w kulturze obsesyjnie skupionej na teraźniejszości, w kulturze, która nas teraźniejszością permanentnie, 24 godziny na dobę, w trybie live, dosłownie terroryzuje, otóż wartość takich przedmiotów czy raczej takich obiektów nie ma w sobie zgoła nic magicznego.

Przeciwnie – stanowi po prostu widomą oznakę przeszłości, historii, minionego bezpowrotnie czasu. A zatem także widomą oznakę nietrwałości, relatywności i przemijalności tego wszystkiego, czym dzisiaj żyjemy, co nas otacza i co pragnęlibyśmy – podobnie przecież jak samych siebie – unieśmiertelnić. Wskazuje również na fakt, że przed nami były tutaj dziesiątki, setki, tysiące, setki tysięcy, miliony, miliardy innych – którzy mozolnie, krok po kroku, formowali rzeczywistość, w jakiej my dzisiaj żyjemy.

Że, mówiąc jeszcze inaczej, każdy centymetr świata, jaki znamy, ma korzenie w przeszłości – i że przeszłość nas dosłownie i w przenośni otacza.

***

Nic więc dziwnego, że cechą charakterystyczną każdego fundamentalizmu i każdego totalitaryzmu było zawsze pragnienie wymazania przeszłości, a zatem zniszczenia tych wszystkich przedmiotów, tych wszystkich obiektów, które przypominały, że aktualna chwila to tylko pyłek unoszący się na oceanie tego, co minione.

Mentalność totalitarna pragnie wszak stuprocentowej kontroli i stuprocentowej władzy. A nie ma i nie będzie stuprocentowej władzy – a zatem stuprocentowego podporządkowania – tam, gdzie istnieje świadomość przemijalności i względności.

Dlatego właśnie dbałość o stare przedmioty, dbałość o wiekowe budowle jest w dzisiejszej kulturze terroru teraźniejszości (i w ogóle w każdej kulturze) nie tylko gestem o fundamentalnym znaczeniu politycznym, lecz także, a może przede wszystkim, gestem o fundamentalnym znaczeniu egzystencjalnym.

 

Czytaj również:

Monsieur le bouton – dzwonnik z Notre Dame
i
"Godzinki Étienne'a Chevalier" (fragment), Jean Fouquet, 1452–1460 r./MET Museum
Opowieści

Monsieur le bouton – dzwonnik z Notre Dame

Przekrój

Kto nie czytał „Dzwonnika z Notre Dame” (inna wersja tytułu — „Katedra Marii Panny w Paryżu”), kto nie pamięta pięknej ekranizacji tej powieści Victora Hugo, kto nie słyszał o mrocznej postaci karłowatego olbrzyma Quasimodo, ten niech dalej nie czyta… Reporter „P.” w 1992 r. pojechał sprawdzić, kto dzwoni na wieżach Notre Dame.

Monsieur le bouton, jest pan równie niedostępny jak pański najsławniejszy poprzednik, Quasimodo. Łatwiej mi było dostać się do Pałacu Elizejskiego niż do pana.

Czytaj dalej