Dlaczego płatki śniegu są sześciokątne jak komórki miodowego plastra? Czy wytwarzają je mieszkające w chmurach lodowe pszczoły? Raczej nie. Ale i w niebie, i na ziemi prawa fizyki są takie same.
Przystępując do opisu śniegu i jego powstawania, przenieśmy się – w wyobraźni oczywiście – do wnętrza chmury. Trzymajmy się przy tym skali atomowej, w której obserwować możemy zachowanie pojedynczych cząsteczek wody.
Woda jest dipolem. Oznacza to, że możemy w jej cząsteczce wyróżnić stronę dodatnio naładowaną i ujemnie naładowaną. Wiadomo, że minus lepi się do plusa, więc cząsteczki wody mają tendencję do gromadzenia się. Im jest chłodniej, tym wolniej cząsteczki drgają, co zwiększa prawdopodobieństwo łączenia się dipoli. Panujące w chmurze warunki atmosferyczne, przede wszystkim niska temperatura, sprzyjają tworzeniu wodnych zgrupowań.
Żeby jednak powstał płatek śniegu, potrzebny jest impuls.
Sygnałem inicjującym krystalizację w przechłodzonym roju cząsteczek może być dowolna drobinka – np. kurz, pyłek lub bakteria – czyli jądro kondensacji. Istnieją metody sztucznej krystalizacji chmury, m.in. przez rozpylenie cząsteczek jodku srebra. Tym, co w powstawaniu kryształków lodu najbardziej zadziwiające, jest proces ich rozrostu. Na zasadzie oddziaływań elektrostatycznych