Wszystko na Ziemi kręci się wokół Słońca. Ogrzewa powietrze i oceany, umożliwia roślinom fotosyntezę, zwierzętom gwarantuje pożywienie. Można też z niego pozyskać prąd elektryczny, ale do niedawna było to piekielnie trudne.
Zawiązanie przez Syrakuzy sojuszu z Kartagińczykami oznaczało śmiertelne niebezpieczeństwo dla Rzymu. Greckie miasto było na Sycylii znakomitym przyczółkiem, z którego można przerzucić armię wprost do serca Italii. Ale rzymski senat nie zamierzał czekać, aż wróg uderzy pierwszy. W pośpiechu sformowano olbrzymią flotę i armię, komendę nad nią powierzając Marcellusowi. Doświadczony wódz w 214 r. p.n.e. wylądował na Sycylii i rozpoczął oblężenie miasta. Syrakuz broniło pospolite ruszenie niemogące się równać z legionistami, ale Grecy mieli po swojej stronie Archimedesa. Atakujące od lądu cztery legiony nadziały się na grad kamieni i metalowych pocisków z machin balistycznych. Jednak większe zaskoczenie czekało na marynarzy. Nagle rzymskie okręty jeden po drugim zaczęły stawać w płomieniach. „W końcu w niezwykły sposób on [Archimedes – przyp. aut.] spalił całą rzymską flotę. Bowiem poprzez skierowanie w stronę słońca pewnego rodzaju lustra skoncentrował na nim promienie słoneczne […] i rozpalił wielki ogień, którego całość skierował na statki” – twierdził bizantyjski historyk Jan Zonaras. Swoje kroniki spisywał on jednak dopiero w XI w., opierając się na wcześniejszych źródłach. Całą opowieść traktowano więc jako owoc wybujałej wyobraźni starożytnych.
Aż zupełnie niedawno, bo w 2005 r., studenci z Massachusetts Institute of Technology (MIT) pod kierownictwem prof. Davida Wallace’a skonstruowali zwierciadło o powierzchni 30 m². Ustawiono je na stelażu w porcie w San Francisco, po czym skierowano na zbudowaną