Wałówka w marcu
i
zdjęcie: Jerzy Parafianowicz
Ziemia

Wałówka w marcu

Jerzy Parfianowicz
Czyta się 5 minut

W marcu Towarzystwo Krajoznawcze Krajobraz poleca spacer na krawędzi światów. 

Choć łatwo tam trafić, w to niewysokie pasmo górskie zapuszcza się niewiele osób. Brak spektakularnych szczytów nadrabia innymi walorami. Amatorów przyciągają przede wszystkim rozległe połoniny, które szczególnie wczesnym latem, przed sianokosami, zapewniają wędrówkę po pas w trawach i polnych kwiatach (znajdziemy w nich m.in.: patronkę piechurów – cykorię podróżnik). Nocami oferuje szeroki widnokrąg idealny do obserwacji gwieździstego nieba, zaćmień księżyca i rojów meteorów. Ale tak naprawdę każda pora roku i doby jest dobra, żeby wybrać się na spacer po wałach przeciwpowodziowych.

Wały przeciwpowodziowe ciągną się wzdłuż odcinków większych rzek takich jak Wisła, Odra,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jak zostać bagnołazem
i
las w Rawie Mazowieckiej, zdjęcie: Krystian Piątek; źródło: Unsplash
Wiedza i niewiedza

Jak zostać bagnołazem

Jan Mencwel

Początek lutego to czas, w którym wielu z nas nerwowo sprawdza stan pokrywy śnieżnej w górach. Tymczasem bardziej niepokojące rzeczy dzieją się tam, gdzie wzrok nie sięga – na wszechobecnych w Polsce bagnach i mokradłach. Zima to, wbrew pozorom, dobry moment, by zwrócić na nie naszą uwagę. Nie przypadkiem właśnie na początku lutego obchodzony jest Światowy Dzień Mokradeł. Obszary te z roku na rok wysychają, a tegoroczna bezśnieżna zima to dla nich kolejny bardzo zły znak. Skoro więc śniegu brak, to może trzeba spróbować czegoś nowego i zostać „bagnołazem”?

Bagnołażenie może stanowić gratkę zwłaszcza dla tych, którzy czują w sobie nutkę odkrywcy i marzą o szukaniu białych plam na mapie, o dotarciu tam, gdzie „nie ma żywej duszy”. W dzisiejszym świecie coraz o to trudniej. Prawie nie ma już miejsc, znanych jeszcze pół wieku temu jako „niedostępne dla człowieka”, które nie zostałyby doszczętnie zwiedzone, obfotografowane i oznakowane w relacji na Instagramie. Na najwyższy szczyt świata – do niedawna dostępny jedynie śmiałkom Mount Everest – można już wejść tylko pod warunkiem, że schodząc, zabierze się ze sobą ciała zmarłych uczestników ekspedycji, bo tyle ich tam zalega.

Czytaj dalej