Wolność jest czymś zupełnie naturalnym Wolność jest czymś zupełnie naturalnym
Wiedza i niewiedza

Wolność jest czymś zupełnie naturalnym

Adam Strzembosz
Czyta się 3 minuty

Prawo, wprowadzając ograniczenia, tworzy przestrzeń dla wolności. Wynika to z tego, że określa, czego nie wolno, a co wolno. Gdyby tak nie było, ludzie byliby ze sobą nieustannie w konflikcie, siła rządziłaby światem, a nie zasady poszanowania godności ludzkiej, praw obywatelskich i osobistych. I oczywiście, co jest istotne, nikt nie wiedziałby, jakie zachowanie może spotkać się z represją.

Represją, zdaniem sprawujących władzę, uzasadnioną. Kiedy odchodziłem z KUL, dostałem książkę Ius i lex. Trzeba odróżnić prawo, które ma swoje podstawy moralne (ius), od ustawy, która realizuje jakiś wąski interes i może być w konflikcie z wartościami przyjętymi w naszym kręgu cywilizacyjnym (lex). Dyskusja nad tym, kiedy mamy do czynienia z ius, a kiedy tylko z lex, pewnie nigdy w świecie się nie skończy, niemniej rozumiemy, że różnica między nimi istnieje. W czasie stanu wojennego wielu sędziów kierowało się ius, a nie lex, tzn. obchodzili przepisy stanu wojennego, jak tylko było to możliwe.

Możemy być pozbawieni części wolności, bez świadomości tego ograniczenia. To, co robią w Internecie, przekazując według profilu danego człowieka różne reklamy, w gruncie rzeczy ogranicza jego wolność wyboru. Zbyt mocno sugeruje coś, co być może nie jest w jego interesie. Nie wiemy też, w jakim stopniu ta sztuczna inteligencja będzie przeciwko nam. Nasza wolność jest również ograniczana, kiedy ulegamy formatowaniu przez środki masowego przekazu. To ociosuje naszą indywidualność. Ktoś, kto ogląda ciągle te same programy, słyszy tę samą muzykę, spotyka się z jednolitymi opiniami, nie wyrobi sobie samodzielności myślenia, bo nie spotyka żadnych konfliktów w poglądach. Nawet nie ma prawa wyboru między takim a innym światopoglądem. W Trylogii księżycowej Jerzy Żuławski pisze, jak ludzie wysłani na Księżyc w pewnym momencie wracają na Ziemię i zastają taką sytuację: większość, ubrana w niebieskie, czyste ubrania robocze, pracuje w kopalniach, fabrykach, hutach i jest tak ukształtowana, że nie potrafi się zbuntować, aprobuje te warunki. Druga grupa to ci, którzy tym wszystkim sterują. Mają pełną świadomość swojej działalności i sami nie poddali się takiemu formatowaniu. Formatują innych. Niebezpieczeństwo, że ta wizja się urzeczywistni, istnieje. Nie chcielibyśmy być po stronie tych w niebieskich kombinezonach.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Boję się jednak, że idziemy w kierunku ograniczenia wolności. I to takiego, które nie wynika z nakładania twardych więzów, lecz z miękkiej formy uzależniania oraz upodabniania jednych do drugich. Mój wnuk chodzi do liceum, w którym na języku polskim i na historii się dyskutuje. Jest bardzo zadowolony. Ale są takie szkoły, gdzie się uczy do wypełnienia testu. Gdzieś przeczytałem, że ktoś miał napisać o Kamieniach na szaniec, a w rubryce, gdzie trzeba było pochwalić odwagę bohaterów, wyraził zdanie, że niemądre było tak się narażać. Mogę się z tym poglądem nie godzić, ale prawo do wyrażenia go powinno się uszanować. Określone ludzkie zachowania powinny ucznia prowadzić do głębszej refleksji i krytycznej oceny. Ktoś go musi oceniania nauczyć.

Jak w sobie tę wolność pielęgnować? Powiedziałbym tak: czytać. I to czytać nie krótkie informacje z Goog­le’a, ale czytać książki. Zwłaszcza te, które zawierają nie tylko pewną wiedzę, lecz także zrozumienie różnych ludzi. Przez książki poznajemy różne motywy, zachowania, reakcje, widzimy tę całą różnorodność. Poza tym trzeba uciekać od szablonu. Rozumiem, że to, że wiele osób opuszcza wielkie miasta, jest próbą ucieczki przed szybkim, bezmyślnym życiem, ucieczki w kierunku pierwotnego kontaktu z naturą. Kiedy oglądam telewizję i widzę pejzaże górskie, pagórki pokryte pięknymi drzewami, jakiś ładny dworek, niebrzydki pałacyk, to czuję pewną ulgę.

Wolność jest czymś zupełnie naturalnym. Człowiek, którego wolność byłaby sprowadzona do zera, czułby, że utracił własne człowieczeństwo. Oczywiście, można nad wolnością dyskutować. Bo ona jest też ograniczona. Nie tylko pewnymi odziedziczonymi cechami, które nas determinują do określonego zachowania. Nie tylko środowiskiem, które nas nauczyło pewnego reagowania w określonych sytuacjach. Także prawami. Trudno powiedzieć, że człowiek robi to, co chce, w nieograniczony sposób. Ale margines możliwości wyboru musi być zachowany. I gdyby go nie było, to cały system prawa karnego byłby do wyrzucenia na śmietnik.

"Odlot żurawi",  1871 r., Józef Chełmoński
„Odlot żurawi”, 1871 r., Józef Chełmoński

 

Czytaj również:

Ziemia

Jak zbawić Ziemię w antropocenie

Edwin Bendyk

Epoka antropocenu rozpaczliwie potrzebuje krytycznej nadziei i przekonania, że konstruktywna zmiana jest możliwa” – pisze Ewa Bińczyk w przejmującej książce Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu.

Filozofka analizuje w niej przedziwną kondycję ludzkości, która stanęła właśnie u szczytu swojej potęgi, zyskując moc kształtowania całego geoekosystemu. Tak, żyjemy w antropocenie, epoce człowieka. Zamiast jednak się cieszyć, musimy przyjąć do wiadomości, że szybkim jej zwieńczeniem może być ekologiczna apokalipsa. I mimo że znamy doskonale scenariusze opisujące nadchodzącą katastrofę, nie potrafimy podjąć działań, które ochroniłyby nas przed najgorszym. Bińczyk podsumowuje swoje dzieło westchnieniem: „jakże wspaniała byłaby możliwość zaproponowania na zakończenie tej pracy całego wachlarza inspirujących utopii. Niestety nie natknęłam się na nie, badając dyskursy antropocenu”.

Czytaj dalej