Mike Campbell, postać z powieści Słońce też wschodzi Ernesta Hemingwaya, zapytany o to, jak zbankrutował, odpowiada: „Na dwa sposoby. Stopniowo, a potem nagle”. Podobnie rzecz wygląda w bankowości i w polityce. Obie te dziedziny życia obawiają się tzw. runu, czyli paniki.
Obecnie możliwości takiej boi się Unia Europejska. Populistyczne partie eurosceptyczne nie zwyciężyły w wyborach do Parlamentu Europejskiego pod koniec maja, ale ich dobry wynik to sygnał, że ryzyko paniki wciąż istnieje.
Kiedy w okresie przedwyborczym śledziłem doniesienia medialne ze świata polityki, przypomniał mi się fragment absurdalnej historyjki z dzieciństwa. „Lord Ronald nie powiedział ani słowa; wybiegł z pokoju, wskoczył na konia i ruszył wściekły we wszystkie strony”.
Typowy europejski wyborca jest jak lord Ronald. Chce zmian, ale pragnienie to przejawia się na różne sposoby. W Holandii na przykład w marcowych wyborach prowincjonalnych wyborcy poparli antyimigrancką prawicową partię. Tymczasem prezydentką Słowacji – kraju, który przez wiele lat uchodził za niezdobyty przyczółek populistów – została liberalna polityczka. W Hiszpanii, po roku ciągłego politycznego kryzysu, zwyciężyły partie centrowe i socjalistyczne.
Nie mamy bynajmniej do czynienia z rozjeżdżaniem się mainstreamu w stronę radykalnych marginesów, lecz z tym, że wyborcy miotają się w najróżniejszych kierunkach: od lewa do prawa, od antysystemowości do głównego nurtu. Obecnie najsłabiej pilnowanymi granicami w Europie są granice ideologiczne.
Europejscy wyborcy czują gniew, zagubienie i nostalgię. Wielu z nich uważa, że dawniej świat był lepszy – nie mają jednak pewności, kiedy dokładnie wypadało to „dawniej”. Obawiają się, że ich dzieciom będzie się żyło gorzej niż im. I nie mają pomysłu, jak temu zapobiec.
Epidemia nostalgii przyniosła w ostatniej dekadzie dramatyczne zmiany w Europie. Unia Europejska powstała na gruzach drugiej wojny światowej jako projekt społeczeństw, które bały się przeszłości i patrzyły w przyszłość. Obecnie mamy do czynienia z odwrotną sytuacją. Społeczeństwa czują nostalgię za przeszłością i obawiają się tego, co może nadejść.
Kryzys gospodarczy, starzejąca się populacja, problemy demograficzne i poczucie, że Stary Kontynent nie stanowi już centrum świata – oto niektóre przyczyny epidemii nostalgii.
Największym wyzwaniem dla współczesnej Europy jest więc powrót do randkowania z przyszłością.
Tłumaczył Jan Dzierzgowski