Rekonstrukcje kambryjskich zwierząt były tak dziwne, że na konferencjach naukowych budziły powszechną wesołość: Opabinia miała pięcioro oczu na szypułkach oraz prążkowaną jak rura odkurzacza trąbę z chwytną szczęką na końcu. Nazwa Hallucigenia mówi sama za siebie – zwierzę przypominało coś, co można ujrzeć tylko pod wpływem LSD.
Jeśli z młotkiem geologicznym w ręku będziemy badać pokłady skalne od najstarszych po najmłodsze, zauważymy zadziwiający fenomen: w najdawniejszych warstwach nie dostrzeżemy gołym okiem żadnych śladów życia, żadnych skamieniałości. Jednak od pewnego momentu, na granicy ostrej jak ucięta nożem, pojawia się niesamowite bogactwo form – to świat kambru, epoki geologicznej, która rozpoczęła się 541 mln lat temu i trwała nieco ponad 55 mln lat. Rozgraniczenie między kambrem a poprzednimi, pozbawionymi śladów życia epokami jest tak wyraźne, że fenomen ten doczekał się określenia „eksplozja kambryjska”.
Rodzinne wykopaliska
„Biwakowanie w kanadyjskich Górach Skalistych to rzecz stosunkowo łatwa, o ile niestraszne nam podróżowanie w siodle i pakowanie jucznych zwierząt” – pisał na łamach „National Geographic” amerykański paleontolog Charles Walcott w roku 1911. Dwa lata wcześniej odkrył on w rzeczonych górach niezwykłe stanowisko paleontologiczne – łupki z Burgess (Burgess shale). Wyjątkowość tego miejsca polegała na tym, że zachowały się tam nie tylko twarde skorupki lub szkielety zewnętrzne organizmów, lecz także kompletne odciski miękkich części. Jak również odciski zwierząt, które w ogóle nie miały twardego szkieletu.
Dziś łupki z Burgess znajdują się na wysokości 2500 m n.p.m., ale 505 mln lat temu, w okresie