Wiedza i niewiedza

Z kim warto rozmawiać?

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 4 minuty

Czy powinniśmy dyskutować z Davidem Irvingiem, znanym negacjonistą, człowiekiem, który kilkadziesiąt lat swojego życia poświęcił przekonywaniu innych, że Holocaust nigdy się nie wydarzył?

Próbowałem odpowiedzieć na to pytanie przed wieloma laty na łamach „Newsweeka” przy okazji planowanej wizyty Irvinga w Polsce. I do dzisiaj nie zmieniłem zdania. Solidna edukacja, w ramach której młodzi ludzie uczą się odróżniać wiedzę od pseudowiedzy, argumenty od manipulacji – to absolutny elementarz formacji nowoczesnych demokratycznych społeczeństw. Ale w momencie, kiedy tego rodzaju przekonania, co Irvingowski negacjonizm, zaczynają zdobywać popularność – trzeba się z nimi bezpośrednio skonfrontować. I wykazać słuszność własnego stanowiska nie za pomocą dekretu czy nawet deklaracji, ale wykorzystując merytoryczne instrumentarium. Jest to w gruncie rzeczy działanie o charakterze prewencyjnym mające na celu zapobieżenie rozprzestrzenianiu się tego rodzaju przekonań. Tworzenie wokół nich atmosfery „wiedzy zakazanej” albo „wiedzy niewygodnej” – a w tego rodzaju określeniach najczęściej lubują się sami ich „wyklęci” szafarze – czyni ze zwykłych bredni, albo w każdym razie niebezpiecznych fantazji, coś na kształt uwodzicielskiego zakazanego owocu.

***

Czy powinniśmy dyskutować z Peterem Duesbergiem, człowiekiem, który kilkadziesiąt lat swojego życia poświęcił przekonywaniu, że wirus HIV jest niegroźny i nie wywołuje żadnych poważniejszych objawów, a zjawisko zwane AIDS wynika ze złych nawyków żywieniowych i życiowych? Wedle ostrożnych szacunków (zainteresowanych odsyłam do książki Nicoli Nattrass Mortal Combat: AIDS Denialism and the Struggle for Antiretrovirals in South Africa) wskutek działalności Duesberga i jego osobliwych współpracowników, Davida Rasnicka i Harveya Bialy'ego, straciło życie około 200 tys. ludzi. Już to z powodu działalności politycznej ich afrykańskich zwolenników, już to z powodu wiary w te absurdalne teorie, która doprowadziła wielu zakażonych wirusem HIV ludzi do rezygnacji z przyjmowania leków. Duesberg – skądinąd wybitny biolog, niegdyś murowany kandydat do Nagrody Nobla – do pewnego momentu, jak się wydawało, głosił hipotezę kontrowersyjną, ale w każdym razie braną pod uwagę. Jednak w miarę upływu lat pojawiła się przytłaczająca liczba dowodów na związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy HIV a AIDS. Tak przytłaczająca, że – jak twierdzi odkrywca tego związku, Robert Gallo, dawny kolega Duesberga z University of California w Berkeley – dziś jest to bodaj „najlepiej udokumentowany związek w całej medycynie”.

Duesberg jednak obstaje przy swoim. No więc – dyskutować z nim czy nie? Bo może – podobnie jak w przypadku Irvinga – siadanie z nim do stołu jest w gruncie rzeczy wyłącznie promocją jego dziwacznych niszowych poglądów? Niewykluczone. Czy powinniśmy zatem dyskutować z członkami Stowarzyszenia Płaskiej Ziemi? Albo ze zwolennikami przekonania o istnieniu reptilian – krwiożerczej rasy zmiennokształtnych jaszczurów przybyłych niegdyś z konstelacji Draco, podszywających się obecnie pod członków ludzkiej elity: finansowej, politycznej, filmowo-rozrywkowej i wszelkiej innej? I w ogóle – z adherentami wszelkich innych dziwnych teorii spiskowych, alternatywnych medycyn i światopoglądów, mniej lub bardziej niebezpiecznych politycznych ideologii?

***

Z pewnością nie istnieje żadna uniwersalna odpowiedź na to pytanie. Z pewnością także w wielu przypadkach podejmowanie dyskusji z rozmaitymi poglądami oznacza wydobywanie ich z przepastnych nisz i promowanie w przestrzeni, w której – w każdym razie – panują jakieś racjonalne reguły myślenia i komunikowania.

Niemniej epoka baniek informacyjnych, fake newsów i rzeczywistości wirtualnej do złudzenia imitującej świat analogowy powoduje, że w infosferze krążą na równych prawach naprawdę bardzo dziwaczne przekonania. Dlatego właśnie merytoryczna dyskusja z nawet najbardziej „odjechanymi” przekonaniami zdaje mi się jednak nieodzowna. Po pierwsze dlatego, że coś, co dzisiaj jest absolutną niszą, jutro może stać się arcypopularne (vide: ideologia antyszczepionkowa, rozmaite teorie spiskowe, alternatywne medycyny itd.); po drugie dlatego, że zadanie oddzielania rzeczywistości od nierzeczywistości nie powinno ograniczać się wyłącznie do warunków laboratoryjnych.

Nie oznacza to jednak zarazem, że należy rozmawiać z każdym. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z przemocą, chęcią podporządkowania sobie innych siłą, propagowaniem nienawiści i namawianiem do przestępstwa – otóż wszędzie tam żadnej rozmowy i tak najprawdopodobniej nie będzie, bo do rozmowy niezbędna jest wola i pewien minimalny choćby stopień otwartości.

Niemniej cierpliwe wykazywanie, dlaczego polityczne ideologie oparte na przemocy są szkodliwe i prowadzą do nieszczęść, dlaczego teorie spiskowe to wprawdzie bardzo atrakcyjne, ale i zwodnicze intelektualne pułapki, dlaczego instytucjonalne religie to systemy społecznej i intelektualnej opresji albo dlaczego współczesna nauka to najlepsza gwarancja osiągania maksymalnie prawdopodobnych tez o faktach, otóż wykazywanie tego wszystkiego, i wielu innych rzeczy, w dyskusji z oponentami lub samodzielnie jest dziś działalnością obowiązkową dla wszystkich, którym zależy na zachowaniu elementarnych dobrodziejstw nowoczesności. Które są dziś – skądinąd – w poważnym niebezpieczeństwie.

Czytaj również:

Filozofia: młot na dogmatyzmy
Marzenia o lepszym świecie

Filozofia: młot na dogmatyzmy

Tomasz Stawiszyński

Dlaczego od bez mała 30 lat nie udało się wpisać filozofii na listę obowiązkowych przedmiotów szkolnych?

W czyim to jest interesie: żeby filozofii w szkołach nie było?

Czytaj dalej