Możemy bać się tego samego, czego boją się nasi rodzice. Zwłaszcza jeśli poczujemy – i to dosłownie – ich strach. Bo on pachnie wyjątkowo. I może być dziedziczony. Z prof. Jackiem Dębcem, psychiatrą z University of Michigan, rozmawia Jowita Kiwnik Pargana.
Jako psychiatra prof. Jacek Dębiec specjalizuje się w terapii lęku i traumy, jako naukowiec zbadał m.in., jaki zapach ma strach. Ja chcę się od mojego rozmówcy dowiedzieć, czy faktycznie możemy wyczuć czyjeś przerażenie i czy jego woń może sprawić, że sami też zaczniemy się bać, oraz na czym polega mechanizm przekazywania strachu z pokolenia na pokolenie.
Jowita Kiwnik Pargana: Jaki zapach ma strach?
Prof. Jacek Dębiec: Strach przekazywany jest poprzez bodźce zapachowe, których pewnie nie nazwalibyśmy zapachem. Przez zapach zazwyczaj rozumiemy bowiem coś, co świadomie odczuwamy – pachną potrawy, kwiaty, łąka i las. Woń strachu to kombinacja wielu zapachów, np. kiedy człowiek jest przerażony, wzrasta poziom hormonów stresu i bardziej się pocimy. To sprawia, że nasze ciało pachnie inaczej. W świecie zwierząt strach jest komunikowany także przez feromony. Badania sugerują, że mogą one odgrywać pewną rolę w przekazywaniu strachu również pomiędzy ludźmi, nie odczuwamy ich jednak świadomie – są dla nas bezzapachowe. Feromony pobudzają układ nerwowy, wywołując określone stany wewnętrzne. Dopiero skutki tego pobudzenia, np. odczuwanie lęku, możemy sobie uświadomić.
Czyli zapach strachu innych ludzi może mieć wpływ także na nas?
Miliony lat ewolucji wykształciły sposoby komunikowania strachu. Dla zwierząt żyjących w społecznościach przekazywanie wiadomości o zagrażającym życiu niebezpieczeństwie jest