Zero grawitacji
Wiedza i niewiedza

Zero grawitacji

Paulina Wilk
Czyta się 3 minuty

Powiedzmy, że Newton się mylił i żadna z naczelnych zasad fizyki już nie obowiązuje. Nie wiadomo, czy zepchnięta ze stołu kulka spadnie na podłogę ani czy słońce jutro wzejdzie bądź też nastaną eony mrocznego chłodu. Czy potrafilibyśmy funkcjonować w rzeczywistości faktycznego i całkowitego chaosu?

Jak dalece polegamy na kilku naukowych pryncypiach i co by się stało, gdyby przemieniły się w niewiadomą – taki problem testują wybitni gracze. To wtajemniczeni naukowcy obleczeni w kombinezony pozwalające fizycznie odczuwać makabryczność rozregulowanej przyszłości. Muszą się spieszyć, bo świat szykuje się do wielkiego konfliktu. Różne kraje NATO robią to w ścisłej tajemnicy, naczelni dowódcy boją się nawet wypowiedzieć imię wroga. Brzmi jak twarde science fiction? I dobrze, bo Problem trzech ciał tym właśnie jest – trzymającą w ogromnym napięciu opowieścią pełną zakorzenionych w nauce spekulacji, od których mózg skrzy, a wyobraźnia buzuje. Jej autor, 54-letni Cixin Liu, to najjaśniejsza gwiazda chińskiej literatury s.f., a odkąd przed rokiem wyróżniono go nagrodą Hugo (przyznawaną takim tuzom, jak Arthur C. Clarke czy Ursula K. Le Guin), jego talent przekładany jest na kolejne języki. Pierwsza w trylogii powieść Problem trzech ciał zachwyciła Marka Zuckerberga i Baracka Obamę, a dzięki ich peanom trafiła na listy tytułów, które trzeba przeczytać.

Ekscytacja jest uprawniona, a powieść – znakomita.

Akcja toczy się po części w czasie rewolucji kulturalnej w Chinach, w teraźniejszości i wirtualnej sferze gry komputerowej. Cixin konsekwentnie splata intrygujące wątki, trzyma tempo, zespala polityczne realia z granicami nauki. Pisze błyskotliwie, ale otwartym językiem. Jego bohaterowie są zarazem fantastyczni i przekonujący, poza unikatowymi zdolnościami i pokładami mądrości posiadają także lęki, tiki i paskudne charaktery. Cixin zadowoli wymagających – nie chodzi na skróty, stawia intelektualne wyzwania. Ale jego książka to również popowa bomba. Uzmysławia, że kryminały są już trochę passé. Po półwieczu zlodowacenia nad s.f. znów wschodzi słońce.
 

Czytaj również:

Historyjka na dobry początek: Czy Wiedźmin może się zaszczepić?
i
"O Grave, where is thy Victory?", Jan Toorop, 1892 r./Rijksmuseum (domena publiczna)
Rozmaitości

Historyjka na dobry początek: Czy Wiedźmin może się zaszczepić?

Tomasz Wiśniewski

Zgodnie z moimi najgorszymi przewidywaniami w punkcie szczepień wybuchła paskudna afera. Wypełniłem formularz i przeszedłem do kolejnego pomieszczenia. Już przygotowywałem się do zabiegu, gdy nagle z jakiegoś powodu zmierzono mi tętno; oczywiście pielęgniarka zaczęła głoś­no się dziwić, że mam je cztery razy wolniejsze od normalnego człowieka.

– To niemożliwe – powiedziała.

Czytaj dalej