
Jako dzieci boimy się zasnąć przy zgaszonym świetle. Jako dorośli również miewamy problemy z zasypianiem, choć przeraża nas raczej perspektywa utraty pracy niż myśl, że pod łóżkiem może czaić się potwór. Skąd w nas ten ciągły niepokój? Jakie nowe obawy wzbudziła w nas pandemia? O różnych obliczach lęku z prof. Leszkiem Koczanowiczem rozmawia Aleksandra Pezda.
Książkę Lęk i olśnienie z esejami prof. Leszka Koczanowicza zdobywałam podczas trzeciej fali pandemii, kiedy zaczęły obowiązywać bardziej lub mniej sensowne obostrzenia. Wśród powszechnego lęku chciałam poczytać o lęku. I nie mogłam. Warszawskie czytelnie zamknięto. W jednej skanowali zamówione materiały, ale tylko po 50 stron, przez co dostałam ucięty w połowie rozdział. O następny mogłam poprosić dopiero po upływie 24 godzin. W drugiej dzielnicy zdecydowali się wypożyczać zbiory. Brakowało mi jednak karty, a wydawanie nowych zablokowano, żeby ograniczyć bezpośredni kontakt między ludźmi. Kierowniczka tej czytelni wspaniałomyślnie wyniosła mi książkę przed gmach.
Na murku, nad ruchliwą ulicą, przesuwała ostrożnie w moim kierunku formularz wpisowy – w dwumetrowej, usankcjonowanej prawem, odległości. Tuż po tym, jak okazałam jej mój dowód osobisty, również z dystansu. Wreszcie mogłam czytać. Dowiedziałam się, że jednym z głównych rysów naszej epoki jest lęk i że ma on wiele zaskakujących odsłon. Wśród nich jest codzienność. Nieznośna, bo choć powinna być powtarzalna i stabilna, by dawać poczucie bezpieczeństwa, z tego samego powodu niezmiernie nas nudzi. Próbujemy więc z niej się wyrwać, ale ciągle wracamy, aby nuda i stabilizacja pomogły nam znowu zamaskować lęk.
Lęk wyparty i niewidoczny, choć powszechny, przenikający tylko czasem – w chwilach kryzysu – przez szczeliny egzystencji. Pandemia jest jedną z takich szczelin. Dzięki niej możemy zajrzeć w głąb siebie, coś zrozumieć, dostąpić gnozy. By wrócić po raz kolejny na utarte tory. A może tym razem nie wrócimy już do tego, co było? Może pandemia wieszczy koniec naszej epoki? Jeśli tak, to na dobre czy na złe? Chyba że nasze oczekiwanie na fin de siècle, na wielką zmianę jest złudzeniem. Przecież koniec naszej epoki zapowiadano już przy jej narodzinach, a dziś wiemy, że przepowiednie upadku i radykalnej zmiany to tylko kolejny sposób na wyrażenie lęku i jednocześnie próba jego stłumienia.
Aleksandra Pezda: Nie dziwi Pana, jak lęk spara