Czytając monografie sławnych pisarzy, nie można oprzeć się wrażeniu, że większość bohaterów dzieł literackich nie była li tylko wytworem fantazji autorów. Czasem biografowie wskazują wręcz na osobę, która z woli twórcy stała się prototypem książkowej postaci, czasem mówią o tym sami autorzy.
Zdarza się niekiedy, że pisarz przenosi na karty książki kogoś znanego sobie w całym jego jestestwie — opisując wiernie jego osobowość, losy, nawet wygląd. Znacznie częściej jednak od rzeczywistych ludzi bierze się jakąś cechę — powierzchowność, charakter, sposób bycia, która bądź zafrapowała autora, bądź wydała mu się odpowiednią, by obdarzyć nią stworzoną przez siebie postać.
Szperając w annałach literackich, biografiach pisarzy i szkicach poświęconych ich twórczości można znaleźć niejeden szczegół tego rodzaju. Zarówno bohaterowie najsłynniejszych dzieł literackich, jak i postacie z drugorzędnych powieści miały dość często rzeczywiste prototypy. I to nie tylko wśród dorosłych, lecz i dzieci. Mali bohaterowie popularnych utworów dla młodzieży, czy też postacie dziecięce występujące w książkach dla dorosłych — niekiedy żyli naprawdę.
Podczas wakacji spędzanych w roku 1862 na wyspie Skye młody matematyk z Oxfordu, Charles Lutwidge Dogson, spotkał się z rodziną dziekana Christ Churche College — Liddella. Jedną z jego pięciu — niedużych wówczas córek — dziesięcioletnią Alicję uczynił bohaterką swej tak sławnej później książki Alicja w krainie czarów, opublikowanej pod pseudonimem Lewis Carroll.
Alicja Pleasanse Liddell była uroczym, nad wiek inteligentnym, a przy tym uzdolnionym artystycznie dzieckiem. Miała piękny głos, prawdziwy talent do rysunku, a jej listy i pamiętnik świadczą o uzdolnieniach literackich. Szkoda, że — będąc córką zamożnej rodziny wyższych sfer towarzyskich — nie myślała o rozwinięciu żadnego ze swych talentów w stopniu wyższym, niż to wymagało tradycyjne wychowanie. W stosownym wieku poślubiła gentlemana z Hampshire, sir Reginalda Hargreavesa i wiodła spokojny żywot pani dużego domu, oraz troskliwej matki trzech synów. Dożyła lat ponad 80, a po jej śmierci znaleziono w papierach rodzinnych młodzieńczy pamiętnik z ilustracjami autorki — obecnie wydany w Anglii i cieszący się dużym powodzeniem jako żywy dokument obyczajowości epoki wiktoriańskiej.
rysunek z archiwum nr 1886/1981 r.
Kiedy dwudziestoparoletnia Charlotta Brontë pisała późniejszy bestseller Dziwne losy Jane Eyre, niewesołe szkolne przeżycia bohaterki w ponurym internacie dla córek ubogich urzędników i niższych duchownych, wzorowała się na własnych wspomnieniach z lat dziecinnych. Dla małej Jane Eyre w tych smutnych dniach była podporą starsza koleżanka, 14-letnia dobra i rozumna Helena. Po kilku miesiącach Helena umarła na gruźlicę, a scena jej śmierci i pożegnania z małą przyjaciółką jest jednym z najbardziej wzruszających fragmentów powieści. W osobie Heleny autorka wiernie przedstawiła najstarszą z sióstr Brontë — Elżbietę, zmarła w internacie w wieku lat 14. Śmierć jej spowodowała, że surowy pastor odebrał pozostałe córki z ponurej i źle prowadzanej pensji — być może ocalając im życie.
Któż nie pamięta chłopięcego bohatera noweli Tomasza Manna Śmierć w Wenecji, pięknego małego Polaka, Tadzia, którym tak zachwyca się starzejący się profesor? I ten chłopiec miał swój rzeczywisty odpowiednik w niezwykle urodziwym Władysławie Moesie, 13-letnim synu warszawskiego przemysłowca, którego rodzina spędzała w owym czasie — podobnie jak Mannowie — wakacje na Lido.
Także przyjaciel ostatniego z Buddenbrooków — Hanna — pełen fantazji, uzdolniony literacko Kai hrabia Möln istniał naprawdę — był serdecznym druhem Tomasza Manna, literatem i historykiem sztuki, nazwiskiem Otto Grautoff. Zawarta w lubeckim gimnazjum przyjaźń przetrwała lata.
Najmłodszy z braci Mannów, Viktor, autor książki o swym dość niezwykłym rodzeństwie twierdzi, że opisując kilkuletniego Hanna Buddenbrooka — wątłego chłopca w aksamitnym ubranku z długimi jasnymi lokami, starszy 19 lat brat wzorował się właśnie na nim. Na tym jednak kończyło się na szczęście podobieństwo między ostatnim z rodu a Viktorem. Hanno zmarł, mając lat 15, a najmłodszy brat autora, zamiłowany jeździec i agronom, gospodarował dzielnie przez długie lata w majątku ziemskim — nie stroniąc zresztą od literatury.
Czasem dziecięcy bohater powieści ma tylko jeden rys dobrze znanego pisarzowi dziecka. Tak np. miała się rzecz z należącą do rodziny krakowskich przyjaciół Henryka Sienkiewicza — Wandzią Ulanowską. Sławny pisarz korespondował z uroczym podlotkiem, nazywał ją pieszczotliwie Mzimu, a w listach do Wandzi pobrzmiewa nieraz ton rozmów, jakie prowadził Staś Tarkowski z Nel Rawlison na kartach W pustyni i w puszczy.
Bolesław Prus nazwał małego, psotnego egipskiego chłopca z powieści Faraon — Psujaczkiem. Takie właśnie żartobliwe przezwisko nadał w rzeczywistości swemu wychowankowi, tragicznie później zmarłemu Emilowi Trembińskiemu, którym razem z żoną opiekował się przez wiele lat.
rysunek z archiwum nr 1886/1981 r.
Najczęściej jednak pisarze, pokazując młodocianych bohaterów, ich myśli. Przeżycia, marzenia, czerpali ze skarbowy własnych dziecinnych wspomnień i wrażeń, przypominając sobie wydarzenia sprzed lat, radości, smutki, upodobania. Mark Twain nigdy nie wypierał się, że Tomek Sawyer i jego tak bliskie wielu pokoleniom dzieci na całym świecie przygody, to wspomnienie dzieciństwa spędzonego nad brzegami Missisipi. Także miejsca i niektóre fakty opisane przez Lucy Maud Montgomery w Ani z Zielonego Wzgórza istniały i zdarzyły się naprawdę w rodzinnych stronach autorki.
Smutne lata dziecinne Dawida Copperfielda i po części Oliviera Twista mają wiele wspólnych cech z niewesołymi początkami życia Charlesa Dickensa.
Edmund de Amicis, autor jednej z najsłynniejszych powieści dla młodzieży Serce, napisanej w połowie XIX wieku, twierdził, że pracując nad książką, posługiwał się własnym pamiętnikiem z lat szkolnych, a wielu kolegów głównego bohatera książki występowało pod swoimi nazwiskami.
Tak samo Wiktor Gomulicki, pisząc swą szkolną powieść Wspomnienia niebieskiego mundurka, przedstawił siebie jako głównego bohatera Sprężyckiego, a i innych kolegów przeniósł niejako wprost z ławy szkolnej na karty powieści.
Tomek Sawyer, Huck Finn, Ania Shirley, Nel, Kai Mölln, mała Alicja, piękny Tadzio — i setki innych małych bohaterów dziecinnych i dorosłych lektur, sympatycznych, wzruszających, długo pamiętanych, może dlatego są tak bliscy, że istnieli naprawdę i może dlatego tak chętnie do nich się wraca.
Tekst pochodzi z numeru 1886/1981 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.