Artyści i krytycy mówią o dziełach, które noszą w pamięci, i o ich twórcach. O inspiracjach, wstrząsach artystycznych i zachwyceniach. Wrażeniach, które utkwiły pod powieką i zostaną tam na zawsze.
Mogłabym tutaj napisać o różnych osobach ze świata sztuki. Albo o moim ulubionym filmie Harmony’ego Korine, albo że Polański robi najlepsze thrillery, a w ogóle to nikt tak jak Fellini. Napisać o serialu Black Mirror, że to „dzieło sztuki”, też bym mogła. Że płyta Kendricka Lamara Damn to kolejne dzieło z serii „arcy-” (tak jak jego teledyski), ale jestem biała i obejrzałam wszystkie filmy Spike’a Lee, więc nie chcę być kolejną white girl myślącą, że wykonuje jakąś robotę na rzecz Black Lives Matter, z której tak naprawdę wyszedłby jakiś postkolonialny żen. Mogłabym o nich wszystkich napisać i dodałabym do tego jeszcze zbiór klipów Beyoncé z piosenkami z płyty Lemonade, ale nie mam na to siły.
Bo nie mam siły pisać o osobach z szeroko po