Babu z Najandżor Babu z Najandżor
i
„Asceta”, Indie, płaskowyż Dekan, XVII w. (domena publiczna)
Opowieści

Babu z Najandżor

Rabindranath Tagore
Czyta się 15 minut

Ostatni potomek znamienitego rodu wiedzie życie, rozpamiętując dawną świetność. Duma rodowa starca intryguje, ale też bawi sąsiadów – w szczególności nadętego i ambitnego młodzieńca. Kto w starciu z emocjami odkryje prawdę o sobie?

I

Babu z Najandżor byli kiedyś sławnymi obywatelami ziemskimi. Byli znani ze swej książęcej rozrzutności. Odrywali szorstki kant od swego muślinu z Dakki, ponieważ im drapał skórę. Mogli wydać tysiące rupii na wesele kotki. Opowiadają o nich, że przy jakiejś nadzwyczajnej uroczystości jeden z nich kazał zapalić niezliczoną ilość lamp, aby zamienić noc w dzień, a naśladując promienie słońca, kazał spuszczać z góry srebrne nici. Było to w czasach przed wielkim potopem. A potem przyszedł potop. Linia spadkobierców w rodzie staromodnych babu z książęcymi nawyczkami nie mogła być długa. Jak w lampie, w której płonie zbyt wiele knotów, tak i tu: oliwa w krótkim czasie wypaliła się i światło zgasło.

Sąsiad nasz, Kailas babu, był ostatnim potomkiem tej wygasłej świetności. Zanim zdążył dorosnąć, rodzina jego już doszła prawie do najniższego swego upadku. Kiedy jego ojciec umarł, rozwinęła jeszcze raz całą swą olśniewającą wspaniałość podczas pogrzebu, po czym ogłosiła bankructwo. Majątek sprzedano, aby spłacić długi. Pozostały szczupły zapas gotówki stanowczo nie wystarczał na podtrzymywanie dawnych świetnych tradycji rodzinnych.

Kailas babu opuścił Najandżor i przeniósł się do Kalkuty. Syn jego nie bawił długo na tym padole zamierzchłej świetności. Umarł, osierociwszy jedyną córkę.

W Kalkucie jesteśmy sąsiadami Kailasa babu. Szczególnym zbiegiem okoliczności rodzina nasza jest zupełnym przeciwieństwem jego rodziny. Ojciec mój zdobył majątek własną pracą i zawsze się chlubił, że nigdy nie wydał ani grosza więcej, niż było trzeba. Odzieżą jego była odzież robotnika i takie same były ręce. Nie kusiło go bynajmniej zyskać sobie za pomocą rozrzutnego przepychu tytułu „babu”, a ja – jego jedyny syn – jestem mu za to wdzięczny. Dał mi możliwie jak najlepsze wychowanie i wykształcenie, tak że mog­łem sam utorować sobie drogę w świecie. Nie wstydzę się też zupełnie faktu, że wybiłem się własnymi siłami. Szeleszczące banknoty w mej kasie są mi milsze od długiego rodowodu w pustej szkatule.

Zdaje mi się, że to było przyczyną, dla której gniewałem się,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Piękny umysł Piękny umysł
i
Gdy się poznali, Tagore nie znał niemieckiego, a angielski Einsteina był bardzo słaby, dlatego zawsze towarzyszył im tłumacz. Mimo to ich dyskusja z czerwca 1930 r. o nauce i religii uchodzi za jedną z najbardziej porywających w historii; zdjęcie: Martin V
Marzenia o lepszym świecie

Piękny umysł

Paulina Wilk

Rabindranath Tagore miał dwa życia. Dla Europy był mistycznym mędrcem, dla Indii – kłopotliwym prorokiem. Wybitny poeta i myśliciel wierzył w jedność ludzkości oraz jej uniwersalny umysł. Przyjaźnił się z Gandhim i Einsteinem, założył pionierski uniwersytet uczący mądrości Wschodu i Zachodu. Co przetrwało z jego wiary w połączony świat?

Był jednym z intelektualnych gigantów przełomu XIX i XX w., geniuszem wielu dziedzin – od poezji i prozy przez malarstwo aż po muzykę. A także pielgrzymem, który swoją uniwersalną duchowość prezentował od Japonii po USA. Po otrzymaniu w 1913 r. Literackiej Nagrody Nobla (to pierwsze w historii wyróżnienie dla nie-Europejczyka) wszędzie witały go tłumy, a elity traktowały jak guru, rzecznika dziedzictwa kulturowego Indii oraz politycznego komentatora. Choć on głównie uważał się za poetę. W istocie przez większość życia czuł się odosobniony. Niełatwo mu było zaprzyjaźnić się z kimś czy choćby znaleźć intelektualną bliskość – w całym swoim życiu takich relacji miał zaledwie kilka. W ojczyźnie przytłaczała go atmosfera etniczno-religijnych waśni, za granicą zmagał się ze stereotypami o Azjatach. Jego ideały dotyczące wolności, swobodnego przepływu inspiracji i rozwoju duchowego ponad podziałami sytuowały go poza dominującymi w epoce nurtami, przełomowymi wydarzeniami oraz nastrojami społecznymi. W czasach wzrostu nacjonalizmu, rasizmu i militaryzmu, a potem dwóch wielkich wojen jego przemyślenia i dzieła dojrzewały, by w końcu stać się antidotum na te zjawiska. Im bardziej świat poddawał się manii szukania różnic i tworzenia podziałów, z tym większym skupieniem Tagore szukał tego, co głęboko ludzkie i niepodważalnie wspólne. Dlatego jego myśli mogą się okazać wsparciem dzisiaj, gdy historia zatacza koło, a po dekadach poszukiwania wspólnotowości i pokoju świat znów odmienia słowa „wojna” i „granica” przez wszystkie przypadki.

Czytaj dalej