Nie ma tu ekspertów ani pokonanych, a zamiast konkurencji panują duch współpracy i poczucie zanurzenia w poetyckim oceanie języka.
Ouscrapo to zabawa, którą zaproponował francuski artysta Bertrand Boulanger, bazując na zwykłym zestawie do scrabbli. Gracze, czyli żargonauci, z wylosowanych liter wymyślają nieistniejące dotąd wyrazy, a następnie tworzą ich definicje.
O powstaniu tej gry krąży wiele różnych historii, bo w świecie ouscrapo nie ma jednej opowieści – istnieje opowielość, w której mieści się multum potencjalnych wydarzeń. Wedle jednego ze źródeł mały Bertrand Boulanger porozumiewał się swoistym językiem, który dla nikogo innego nie był zrozumiały. Prawie dla nikogo. Jedynie dziadek przychylnym okiem patrzył na dadaizmy wnuka i tam, gdzie inni widzieli dysleksję, a może też inne społeczne czy medyczne kategorie, on dostrzegał poetycką siłę. Dziadek tłumaczył wnukowi, że jego język ma autonomiczną wartość i że nie powinien przejmować się szkolnymi szykanami. Wyjaśniał mu również, że warto znaleźć jakieś wspólne pole do komunikacji z innymi. Młody mieszkaniec Lille musiał je znaleźć, skoro udało mu się, mimo przeciwnych wiatrów, przepłynąć edukacyjny akwen i znaleźć przystań w École Supérieure d’Art du Nord-Pas de Calais. Po latach wypełnionych współpracą z trupami teatralnymi zajmującymi się tańcem i sztuką ulicy Bertrand powrócił do początków swoich zabaw z językiem, tym razem jako alchemistrator scrabbli à rebours.
Dziedzictwo patafizyczne
Gra, która początkowo była zabawą, szybko ob