Bądźże żargonautą! Bądźże żargonautą!
i
ilustracja: Kazimierz Wiśniak
Opowieści

Bądźże żargonautą!

Maciej Świetlik
Czyta się 10 minut

Nie ma tu ekspertów ani pokonanych, a zamiast konkurencji panują duch współpracy i poczucie zanurzenia w poetyckim oceanie języka.

Ouscrapo to zabawa, którą zaproponował francuski artysta Bertrand Boulanger, bazując na zwykłym zestawie do scrabbli. Gracze, czyli żargonauci, z wylosowanych liter wymyślają nieistniejące dotąd wyrazy, a następnie tworzą ich definicje.

O powstaniu tej gry krąży wiele różnych historii, bo w świecie ouscrapo nie ma jednej opowieści – istnieje opowielość, w której mieści się multum potencjalnych wydarzeń. Wedle jednego ze źródeł mały Bertrand Boulanger porozumiewał się swoistym językiem, który dla nikogo innego nie był zrozumiały. Prawie dla nikogo. Jedynie dziadek przychylnym okiem patrzył na dadaizmy wnuka i tam, gdzie inni widzieli dysleksję, a może też inne społeczne czy medyczne kategorie, on dostrzegał poetycką siłę. Dziadek tłumaczył wnukowi, że jego język ma autonomiczną wartość i że nie powinien przejmować się szkolnymi szykanami. Wyjaśniał mu również, że warto znaleźć jakieś wspólne pole do komunikacji z innymi. Młody mieszkaniec Lille musiał je znaleźć, skoro udało mu się, mimo przeciwnych wiatrów, przepłynąć edukacyjny akwen i znaleźć przystań w École Supérieure d’Art du Nord-Pas de Calais. Po latach wypełnionych współpracą z trupami teatralnymi zajmującymi się tańcem i sztuką ulicy Bertrand powrócił do początków swoich zabaw z językiem, tym razem jako alchemistrator scrabbli à rebours.

Dziedzictwo patafizyczne

Gra, która początkowo była zabawą, szybko ob

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Armia mikołajów Armia mikołajów
i
Kadr z filmu dokumentalnego „Dejlig er den himmel blå”, reż. Jon Bang Carlsen, 1975 r. / The Danish Film Institute
Opowieści

Armia mikołajów

Stach Szabłowski

Dorośli są przekonani, że Świętego Mikołaja nie ma. Dobra wiadomość jest taka, że owszem, jest. Zła – że tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1974 r. został aresztowany w Kopenhadze. Na dodatek urwano mu brodę.

Zmęczeni prekariusze, którzy w brzydkich kostiumach mikołajów błąkają się po centrach handlowych na gwiazdkowych promocjach, wyglądają jak blade, a zarazem upiorne widma świątecznego mitu. Popularna diagnoza jest taka, że ów mit zhakowali marketingowcy; Mikołaj już dawno temu został porwany, skorumpowany i zepsuty. A może to w ogóle nie żaden mit, tylko zwykła bajęda, w której nigdy nie było choćby ziarnka prawdy?

Czytaj dalej