Ballada o śmierci i miłości Ballada o śmierci i miłości
i
Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Doznania

Ballada o śmierci i miłości

Mateusz Demski
Czyta się 7 minut

Kobieta ociera łzy przy barze. Młody mężczyzna leży na masce samochodu. Pary kochają się w niezasłanej pościeli, rozbierają, ubierają, poprawiają makijaż przed lustrem.

Ponad 700 – z tylu zdjęć składa się podobno młodość Nan Goldin.

Każda scena jedyna i niepowtarzalna.

Większość ludzi na zdjęciach już nie żyje, głównie z powodu AIDS.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Fotografie pochodzą ze zbioru The Ballad of Sexual Dependency [Ballada o zależności seksualnej]. To jeden z najpotężniejszych, najbardziej konsekwentnych i kanonicznych cykli w historii fotografii. Do tego zbioru weszło ponad pół tysiąca zdjęć, pochodzących z lat 1979–1986. Nan Goldin, zaliczana do grona najwybitniejszych współczesnych artystek, przez prawie dekadę cierpliwie tworzyła kronikę ludzi i wnętrz sobie bliskich. Na zdjęciach widać jej przyjaciół uchwyconych w niepozornych, spontanicznych sytuacjach; wszyscy pozwalali jej fotografować się w bardzo intymnych przestrzeniach. Dla niej samej fotografia miała działać jak balsamowanie czasu, szukała w niej ocalenia – usiłowała utrwalić tych, których kochała, a którzy byli skazani na szybką śmierć. Chwycić wszystko, co się zmienia i co może niedługo będzie już niemożliwe do wyobrażenia.

Autorka pisze w jednym z autokomentarzy:

„Zawsze myślałam, że jeśli sfotografuję kogoś lub coś, nigdy nie stracę tej osoby, miejsca. Ale fotografia nie zachowuje tego wszystkiego tak skutecznie, jak sądziłam. […] Odeszli ludzie, którzy znali mnie najlepiej. Którzy mnie rozumieli. Ludzie, którzy nosili w sobie moją historię, z którymi dorastałam i zamierzałam się zestarzeć.

Cookie nie żyje.

Kenny nie żyje.

Mark nie żyje.

Max nie żyje.

Nie ma już Vittoria…”.

Na pozostałych zdjęciach piękne twarze ludzi ‒ pokazane tak naturalnie, tak blisko i z taką czułością, że wydają się ciągle na wyciągnięcie ręki. Jest w nich kruchość, a jednocześnie niezwykła siła. Jest smutek i zarazem – mimo choroby, nieszczęść, strat, sinych śladów pod oczami – jakaś radość, intensywność, żywiołowość. Ludzie toczą bujne życie towarzyskie. W klubach i otwartych mieszkaniach, które stają się rozrywkowymi centrami Nowego Jorku; spotykają się artyści, poeci, drag queens, aktywiści. Dyskusje, mnóstwo alkoholu, papierosów, narkotyków, seksualna swoboda i brak ograniczeń.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1985 r.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1985 r.

Zabawy trwają przez całą noc.

Pozostał zapis utraty.

A jednocześnie ballada o miłości, której nikt nie będzie w stanie podważyć.

Puzzle

Tylko kilka zdań na temat dzieciństwa. Jakby życie zaczęło się dopiero w 1971 r., kiedy w wieku 18 lat dostała pierwszy aparat. Odtworzenie tego, co było wcześniej, przypomina układanie puzzli. Brakuje wielu części, niektóre fragmenty są niekompletne.

Przyszła na świat w Waszyngtonie w 1953 r.

Dorastała na przedmieściach Bostonu w żydowskiej rodzinie z klasy średniej.

Jej rodzice poznali się w Bibliotece Publicznej w Bostonie. Ojciec, który zrobił doktorat na Harvardzie, pracował w agencji federalnej w sektorze radiofonii i telewizji. Na drodze do akademickiej kariery stają mu nasilające się w kraju nastroje antysemickie. Frustracje wyładowuje w domu. Policja nie interweniuje w sprawie odbywających się tam awantur.

Była najmłodsza z czworga dzieci. Miała dwóch starszych braci i starszą siostrę.

Śladów po wczesnej młodości brak, ale wiemy, że połowa lat 60. przynosi wydarzenie, które zostawi w nastoletniej Nan niegojącą się ranę i stanie się kluczem do jej biografii – uczyni ją taką, jaką znamy. Ma 11 lat, kiedy jej siostra Barbara popełnia samobójstwo, kładąc się na torach za miastem. Rodzice próbują zachować to przed nią w tajemnicy.

To pierwsza i jedna z wielu śmierci w jej życiu.

Po latach, w posłowiu do The Ballad…, będzie wspominała:

„To wydarzyło się w 1965. r., kiedy samobójstwa nastolatków pozostawały w naszej kulturze powodem wstydu i tematem tabu. Byłam blisko z siostrą i byłam też świadoma pewnych sił, które skłoniły ją do samobójstwa. Wyraźnie widziałam rolę, jaką jej budząca się seksualność i represje na nią nałożone odegrały w tym zniszczeniu. Ze względu na czasy – wczesne lata 60. – kobiety, które od najmłodszych lat buntowały się przeciw pętającym je konwenansom i podwójnym standardom, uznawało się za przerażające, będące poza kontrolą, poza akceptowanym zakresem zachowań. Kiedy Barbara nie chciała się podporządkować, rodzice posyłali ją do szpitali psychiatrycznych. A kiedy miała 18 lat, zrozumiała, że jedynym sposobem na wyjście z tego położenia, jest rzucenie się pod pociąg. Był to akt ogromnej siły woli”.

Wraz ze śmiercią siostry kończy się dzieciństwo Nan, ale jednocześnie spotyka ją kolejny wstrząs. Kiedy jej rodzina odprawia w domu sziwę, siedmiodniowe czuwanie nad ciałem Barbary, zostaje wykorzystana seksualnie przez starszego krewnego.

„Te dwa wydarzenia zdefiniowały mnie, moją pracę, moją świadomość potęgi i opresji seksualnej – wyjaśniała po latach. – Uświadomiłam też sobie szybko, że pod wieloma względami jestem jak moja siostra. Jej psychiatra przewidywał, że skończę jak ona. Żyłam w strachu, że umrę w wieku 18 lat. Wiedziałam, że muszę opuścić dom”.

Nan Goldin ucieka z przedmieść w wieku 14 lat; jedzie do miasteczka Lincoln. Nowy rok szkolny rozpoczyna w Satya Community School, nazywanej „hipisowskim ogólniakiem”. Poznaje tam Davida Armstronga, przyjaciela na całe życie, którego będzie fotografować przez pięć kolejnych dekad. To tam dostaje także od nauczyciela pierwszy aparat, którym robi polaroidowe zdjęcia sobie i swoim znajomym. Większość dnia spędza z Davidem na oglądaniu filmów z Marleną Dietrich albo krzątaniu się po lokalnych sklepach, skąd kradną europejskie magazyny o modzie.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1991 r.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1991 r.

Kilka lat później ogarnia ją strach, iż upływ czasu powoduje, że blaknie w niej pamięć o siostrze. Nie może sobie przypomnieć rzeczy, które jej powiedziała. Przede wszystkim nie pamięta, jak wyglądały jej oczy.

Aparat zabiera ze sobą wszędzie, żeby już nigdy więcej nie zapomnieć.

Po zmierzchu

Nan nie trzyma się żadnego planu. Łapczywie chwyta każdą chwilę z życia, wszystko, co tylko zobaczy przez obiektyw jej oko. Notatnikiem staje się aparat.

Na jednej z pierwszych odbitek widać młodego Davida w czerni, ma długie włosy i delikatne rysy twarzy. Są też zdjęcia jej samej, jej współlokatorów i sąsiadów. Życie po zmierzchu jest jednak intensywniejsze i barwniejsze, to wtedy powstaje najwięcej zdjęć. David zabiera ją do baru The Other Side w Bostonie, gdzie sam regularnie występuje w pokazach drag queen. O imprezach wiedzą tylko wtajemniczeni.

W tamtych latach, u schyłku rządów Nixona, za drag można trafić do aresztu.

Nan szybko odkrywa, że ten styl życia bardzo jej odpowiada; zaprzyjaźnia się i zamieszkuje z lokalnymi diwami. Nowi przyjaciele stają się dla niej całym światem. Fotografuje ich co wieczór, kiedy wchodzą na scenę w makijażu, futrach i perukach. Dla kontrastu robi im również niepozowane zdjęcia rano: w piżamach i szlafrokach – zamiast na wymyślonym wizerunku scenicznym skupia się na człowieku i jego portrecie intymnym.

W 1975 r. trafia do Provincetown, miasta zwanego queerową mekką. Na kilka miesięcy zamieszka ze społecznością lesbijek, które fotografuje w każdej wolnej chwili. Tymczasem Henry Horenstein ‒ uważany wówczas za jedną z najwybitniejszych postaci amerykańskiej fotografii ‒ dostrzega w Nan rozkwit wielkiego talentu i zaprasza ją na kurs w prestiżowej New England School of Photography.

Zajęcia są dla niej przełomem.

Po pierwsze, poznaje na nich cykl Tulsa Larry’ego Clarka. To dokumentalne studium otwiera jej oczy, powoli zaczyna dostrzegać w fotografii formę sztuki i sposób na życie. Po drugie – i najważniejsze – zaczyna robić zdjęcia w kolorze. Nie zmienia się jedno: zamiast symboli i metafor Nan wciąż używa realizmu.

Do końca szkoły, wraz z Davidem, nie myślą już o niczym innym, tylko o Nowym Jorku. Przenoszą się tam w 1978 r. Nan wynajmuje loft w okolicach Bowery na Dolnym Manhattanie. Na początku, pomimo rosnącego zainteresowania rynkiem fotografii, nie ma szansy zaistnieć. Przez krótki czas pracuje w klubie go-go i w domu publicznym, by zarobić cokolwiek na klisze do aparatu – o tym ostatnim przez lata nie powie nikomu. Ratunkiem okazuje się Tin Pan Alley. Bar mieści się na Times Square, które jest ośrodkiem handlu narkotykami, pracy seksualnej i miejscem spotkań młodej bohemy. Właścicielka lokalu, Maggie Smith, jest społeczniczką. W barze zatrudnia tylko kobiety, by wyciągnąć je z seksworkingu. Miejsce staje się kolorowym punktem na mapie, pozbawionym wszelkich ograniczeń. Po południu ściągają tam artyści, społeczność queer, gwiazdy radia i telewizji. Nan przygląda się ludziom zza baru, poznaje ich bliżej, znajduje wśród nich przyjaciół.

Na razie kojarzy się jako ta, która na swojej zmianie wszystkim robi zdjęcia.

Kiedy zaczyna pracę w Tin Pan Alley, myśli, że nie wypłynie już na szersze wody, ale daje sobie ostatnią szansę. Z pudełkiem na buty zgłasza się do Castelli Gallery. Zostawia na stole karton i znika.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1989 r.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, 1989 r.

Marvin Heiferman, kurator, znajduje w środku 20 odbitek. Nigdy w życiu nie widział takich zdjęć. Niektórzy nie chcą uznać ich za fotografię, traktują je jako prowokację i promowanie nihilizmu.

Nan mówi, że biorą się z miłości, i wchodzi nimi do świata sztuki.

Opowieść

Luc Sante – pisarka, krytyczka sztuki, stała bywalczyni Tin Pan Alley – będzie wspominała po latach:

„Jej zdjęcia potrafiły wprawić w zakłopotanie. Nagle wśród nich mogło pojawić się ujęcie, jak sikasz albo kładziesz się na ziemi upity do nieprzytomności. Ludzie bali się, jakie prawdy mogą ujawnić te obrazy. A jednak oko Nan potrafiło znaleźć nawet w najgorszym śmietniku jakiś kolor, jakąś niespodziewaną bliskość, których nikt wcześniej tam nie widział”.

Pewnego dnia zaprasza wszystkich z baru na swoją wystawę.

Fotografie nie wiszą na ścianach, ale są wyświetlane jako slajdy. To ciąg kilkuset zdjęć ułożonych w opowieść z życia Nan i jej przyjaciół. Część powstała jeszcze w Bostonie, większość w Nowym Jorku. Obrazy zmieniają się przez blisko godzinę do składanki muzycznej rozpiętej między ariami operowymi a rockiem; przewijają się przez nie setki osób w najróżniejszych sytuacjach. Suzanne i Philippe całują się na ławce. Käthe wchodzi do wanny. Mark tatuuje Marka. Kenny leży nieprzytomny na łóżku. Cookie i Vittorio biorą ślub. Bobby się masturbuje. David i Butch płaczą w Tin Pan Alley.

Nic się nie powtarza. Nie ma też żadnych reguł. Miłość miesza się z przemocą. Przyjaźń z momentami samotności i tęsknoty. Ludzie w makijażu z ludźmi we łzach. Blizny po porodzie z bliznami po strzykawkach. A do tego te wnętrza: nędzne i puste pokoje, niezasłane łóżka. Na koniec kawałek chodnika, a na nim graffiti z parą kościotrupów w objęciach.

Kiedy slajdy się kończą, wszyscy mają poczucie, że biorą udział w czymś wyjątkowym.

Luc Sante:

„Na podstawie tych zdjęć każdy z nas mógł rozpoznać tę konkretną noc, a nawet konkretną zawartość danego pokoju. Te slajdy były fragmentami naszego zbiorowego doświadczenia, w sposób niesamowity to doświadczenie zachowały, ale zarazem wykraczały daleko poza nie. Nan zamieniła sytuacje nam znane w coś bogatszego. Pokazała nasze życie, lecz jednocześnie zaskakiwała znaczeniem tam, gdzie my widzieliśmy tylko daną okoliczność”.

The Ballad of Sexual Dependency spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Na tle podobnych projektów tego czasu jest nowością, wyróżnia się autentyzmem. Fotografie z cyklu podsumowują doświadczenie pokolenia lat 70. i 80. Opisują one ówczesne kręgi artystyczne i gejowskie. To także brutalna panorama Nowego Jorku tamtego okresu. Kronika dziejów miasta, które próbuje wyleczyć kaca po hipisowskiej Erze Wodnika; w którym wojny narkotykowe doprowadziły do drastycznego spadku cen nieruchomości. Budynki na East Village i Bowery stoją zrujnowane. Brakuje w nich ogrzewania, wody, ścian oddzielających pokoje od siebie. Nan i jej przyjaciele gnieżdżą się w nich w poczuciu wspólnoty, wolni od nacisków rządu i deweloperów, którzy już za kilka lat przejmą te miejsca. Uprawiają wolną miłość i sztukę.

Z drugiej strony to nic innego jak studium młodych ludzi z ich nadziejami i zwątpieniami, ambicjami i porażkami, ale też strachem przed przemijaniem. No i przede wszystkim bolesne wyznanie samej autorki.

Najbardziej ze wszystkich zdjęć zostaje w pamięci to, do którego pozuje ze spuchniętą, posiniaczoną, wyglądającą jak krwawa miazga twarzą. Autoportret powstaje miesiąc po tym, jak zostaje pobita przez swojego chłopaka. Po jednej z awantur, kiedy po raz kolejny próbują ze sobą zerwać, Brian wpada w szał i uderza ją wielokrotnie w twarz. Znajoma ratuje jej życie i prowadzi na oddział ratunkowy. Lekarz powie potem, że operował już ciężko pobite kobiety, ale takich obrażeń nigdy nie widział.

Wszystkie kości dookoła oczu są połamane. Pacjentka prawie traci wzrok.

Nan po wyjściu ze szpitala robi serię takich autoportretów. Patrzy w obiektyw przekrwionym okiem. Chodzi o to, żeby ktoś ją zobaczył – by pokazać, co może spotkać kobietę w toksycznym związku, by nigdy nie wrócić do mężczyzny, który jej to zrobił, i o wiele innych spraw. Naczelna zasada jest taka, aby zdjęcia tworzyły zapis jej życia. Nie bezpieczną, uładzoną jego wersję, ale zapis tego, jak rzeczy miały się naprawdę i jak się wtedy czuła.

Brian na wieść, że zdjęcia zostaną publicznie pokazane, próbuje protestować. Bez skutku.

To wydarzenie oznacza koniec ich trzyletniego związku, ale zamyka też naiwny i niewinny okres w jej życiu. Nan jeszcze się nie spodziewa, że zdjęcia z The Ballad… są pożegnaniem, zapisem ostatnich chwil z życia jej przyjaciół.

Kilka lat później znaczna większość choruje i umiera na AIDS.

Pożegnania

W 1988 r. Nan trafia na odwyk, leczy się z uzależnienia od heroiny i kokainy.

Na oddział zabiera egzemplarz The Ballad…, żeby mieć ze sobą zdjęcia przyjaciół. Pielęgniarki konfiskują książkę, mówiąc, że jest ona przyczyną problemów narkotykowych u pacjentów. Na dwa miesiące zabierają też aparat. Nan pierwszy raz, odkąd skończyła 18 lat, nie jest w stanie robić zdjęć. Nie ma również kontaktu z przyjaciółmi.

Kiedy wychodzi z kliniki, odkrywa, że wielu z nich już nie żyje.

AIDS nagle wszystko zmienia. Pierwsze doniesienia o nieznanym wirusie pojawiają się w czerwcu 1981 r. Epicentrum epidemii okazuje się Nowy Jork. Burmistrz miasta zaprzecza istnieniu problemu. Potem publicznie insynuuje, że winę za wszystko ponosi środowisko gejowskie. Panika sprawia, że agresja wobec gejów rośnie. Szpitale nie przyjmują nawet konających. Co 12 minut ktoś umiera.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, selfie z współlokatorką w łazience, Boston
Zdjęcie dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin, selfie z współlokatorką w łazience, Boston

Pierwsza odchodzi Cookie Mueller, aktorka z undergroundowych filmów Johna Watersa. Najbliższa osoba w życiu Nan. Poznają się jeszcze w latach 70. w Provincetown.

Przed śmiercią Cookie napisze do niej w liście:

„»Wy, młodzi, tracicie przyjaciół i krewnych, tak jak kiedyś kule zabierały naszych bliskich«, powiedziała mi ciocia. W trakcie drugiej wojny światowej mieszkała we Francji. Ma rację. To strefa wojny, ale inne pole bitwy. Nie ma bomb ani wystrzałów. Tu ludzie umierają szeptem.

[…] W 1982 r. mój najlepszy przyjaciel, Gordon Stevenson, który był na drodze do wielkiej filmowej kariery, zmarł na AIDS. Odtąd straciłam wielu przyjaciół. Ci niezwykli ludzie podnieśli jakość mojego życia. Toczyli wojnę z ignorancją, bankructwem i wyrachowaniem kultury. Gardzili małostkowością, nietolerancją, bigoterią i duchową krótkowzrocznością, które czynią życie pustym i mdłym. Wszyscy ci ludzie byli związani ze sztuką. Czas i historia dowiodły, że wrażliwe dusze zawsze były bardziej bezbronne”.

Nan po latach odnajdzie ostatni list Gordona do Cookie. Żegna się w nim słowami:

„WIEM, WIEM, WIEM, że gdzieś jest raj i chociaż myślę, że to bardzo daleko, WIEM, WIEM, WIEM, że tam dotrę, a kiedy to zrobię, będziesz jedną z pierwszych osób, do których wyślę pocztówkę z pełnym opisem i mapą lokalizacji…”.

Cookie umiera w listopadzie 1989 r. Nan wierzy, że trafi pod właściwy adres.

W tym samym miesiącu fotografka organizuje wystawę zbiorową o AIDS pod tytułem Witnesses: Against Our Vanishing [Świadkowie. Przeciwko naszemu znikaniu]. Pojawiają się na niej prace jej przyjaciół: Kiki Smith, Marka Morrisroe, Davida Wojnarowicza, zmarłego Petera Hujara oraz wielu innych. Biją z nich frustracja, gniew i żal. Wszyscy artyści, którzy biorą udział w wystawie, stracili bliskich z powodu AIDS albo u nich samych stwierdzono HIV.

Zadaniem ekspozycji jest sprowokowanie dyskusji na temat bezpiecznego seksu, ale też podżeganych przez republikańskie władze uprzedzeń i homofobii, lenistwa oraz ignorancji urzędników, a także obłudy koncernów farmaceutycznych, które odmawiają chorym dostępu do leków. Wernisażowi towarzyszy katalog z reprodukcjami prac i esejem Davida Wojnarowicza zatytułowany Post Cards from America: X-rays from Hell [Pocztówki z Ameryki. Promienie rentgenowskie z piekła rodem]. Nowojorski artysta i aktywista oskarża w nim senatora Jessego Helmsa o zamach na wolność obywateli, a kardynała O’Connora i cały Kościół katolicki o zbrodnie przeciwko ludzkości. Atakuje też muzealników na państwowych posadach za zakulisowe manipulacje i uciszanie artystycznych wypowiedzi w sprawie panującej epidemii. Katalog staje się problemem.

John Frohnmayer, szef National Endowment for the Arts [Narodowy Fundusz na rzecz Sztuki], próbuje zatrzymać jego publikację, co przynosi odwrotny efekt. Wojnarowicz staje się duchowym przywódcą ruchów na rzecz osób z AIDS. A dla Nan – autorytetem.

Od tej pory to, co artystyczne, będzie traktowała jako polityczne.

Wernisaż poprzedza demonstracja pod hasłem „Fascism Begins with Censorship” [Faszyzm zaczyna się od cenzury]. Takich tłumów przed galerią jeszcze nie widziano. Zaczyna się nerwowe przepychanie z policją.

Mark Morrisroe umiera tuż po otwarciu wystawy. David Wojnarowicz – w lipcu 1992 r., jako jedna z 194 476 osób w Ameryce, które tamtego roku odeszły na skutek chorób związanych z AIDS. Jego pożegnanie jest pierwszym politycznym pogrzebem czasów epidemii i jednym z wielu marszów protestacyjnych.

Na wielkiej płachcie ludzie piszą:

DAVID WOJNAROWICZ

1954–1992

ZMARŁ NA AIDS

PRZEZ BEZCZYNNOŚĆ WŁADZ

Nan powie w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „New Yorkera”:

„Czuję się winna, że mój test na HIV wypadł negatywnie w 1991 r. Byłam rozczarowana tym, że byłam negatywna. Większość ludzi nie może tego zrozumieć”.

Będzie już wtedy mieszkała w Berlinie. Przenosi się tam z powodu wpływu, jaki epidemia wywarła na jej społeczność; zbyt wiele straciła. Ma jeszcze jeden motyw. Alf Bold, podziwiany programer festiwalu w Berlinie i jej bliski przyjaciel, potrzebuje opieki.

Po raz kolejny na jej oczach ktoś umiera na AIDS.

Nagle opuścili ją wszyscy. Mimo to nie przestaje robić zdjęć.

*

Przez następne lata granica między jej aktywizmem a sztuką całkowicie się zaciera.

Na swoich wystawach zabiera głos w sprawie osób z AIDS i ofiar przemocy domowej. W 2017 r. zakłada organizację P.A.I.N. [Prescription Addiction Intervention Now] w odpowiedzi na kryzys opioidowy.

Powodów jest kilka.

Po pierwsze, jest jedną z ofiar. Po operacji nadgarstka dostaje receptę na oxycontin, szalenie uzależniający środek przeciwbólowy, który doprowadza do nałogu ją i ponad 2 miliony Amerykanów. Po drugie, opiaty do powszechnego użytku wprowadza rodzina Sacklerów – to potentaci rynku farmaceutycznego i wpływowi mecenasi sztuki, którzy finansują największe światowe muzea. Nazwisko Sackler można zobaczyć obok płócien Williama Turnera.

Nan, która wywodzi się ze środowiska zdziesiątkowanego przez AIDS, nie chce patrzeć, jak umiera kolejne pokolenie. Nie chce też, by jej fotografie z twarzami bliskich osób wisiały obok nazwiska morderców.

Aktywiści P.A.I.N. prowadzą protesty w muzeach na całym świecie. Wzorują się na ACT UP, organizacji walczącej o prawa dla osób z AIDS, w której udzielali się przyjaciele Nan.

Ich demonstracje i strajki okupacyjne w ośrodkach badawczych przechodzą do historii. Najgłośniejszą akcją jest marsz na Waszyngton, który w przyszłości będzie nazywany Ashes Action. 13 września 1992 r. tłum kieruje się na Biały Dom. Protestujący przynoszą ze sobą urny z prochami zmarłych ukochanych i wysypują je na trawnik przed rezydencją urzędującego prezydenta.

Są tam również prochy Davida Wojnarowicza.

P.A.I.N. stosuje podobne metody. Na protest do Metropolitan Museum of Art aktywiści przynoszą kilkaset buteleczek ze śmiercionośnymi pigułkami i wrzucają je do fontanny przed antyczną świątynią Dendur. Butelek jest tyle, ile osób, które codziennie umiera z powodu oxycontinu. Kolejna akcja w Muzeum Guggenheima przebija się do największych mediów, stając się dla Sacklerów kłopotem wizerunkowym. Kilkuset protestujących wysypuje z górnych pięter na gmach parę tysięcy fałszywych recept. Ci na parterze kładą się na ziemi i udają martwych.

Akcje przynoszą skutek, zaczyna się efekt domina.

Ostatecznie sprawa kończy się po siedmiu latach. Nazwisko Sacklerów znika z Luwru oraz innych muzeów. Kolejne galerie odstępują też od dotacji – od nowojorskiego Muzeum Guggenheima po National Portrait Gallery i Tate Modern w Londynie.

Fotografie Nan Goldin zajmują w nich centralne miejsce. Wpisane są w stałe ekspozycje i najważniejsze kolekcje sztuki współczesnej. Natomiast The Ballad of Sexual Dependency od prawie 40 lat jeździ po świecie. Cykl jest bytem żywym, który ciągle się zmienia.

Autorka nigdy nie pokazuje slajdów w tej samej kolejności. Co chwila montuje je na nowo, dodaje nieznane, odrzucone przed laty w procesie selekcji zdjęcia i podkłada pod nie inną muzykę. Konfiguracji jest nieskończenie wiele, rozrastają się we wszystkie strony.

Nikomu nie tłumaczy, skąd ten pomysł. Nietrudno jednak się domyślić, że w ten sposób ożywia dawne czasy; sprawia, że na chwilę może być jak dawniej.

Zabawa w Tin Pan Alley będzie trwała wiecznie.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin
Zdjęcia dzięki uprzejmości Millennium Docs Against Gravity / fot. Nan Goldin

Tekst powstał na podstawie esejów, szkiców i fotografii publikowanych w albumach Nan Goldin: I’ll Be Your Mirror oraz The Ballad of Sexual Dependency, a także fragmentów dokumentu Całe to piękno i krew Laury Poitras. Wszystkie cytaty w tłumaczeniu autora.

Czytaj również:

Radość najbardziej zapada w pamięć Radość najbardziej zapada w pamięć
i
mat. prasowe M2Films, dystrybutora filmu „Aftersun”
Doznania

Radość najbardziej zapada w pamięć

Mateusz Demski

To film o dorastaniu, pamięci i wspomnieniach, które czasem zwodzą na manowce, a czasem są jedyną rzeczą, która nam pozostała. Kameralny „Aftersun”, autorski film debiutantki Charlotte Wells, głęboko dotyka emocji widza. O filmie i o swoim spotkaniu ze szkocką reżyserką pisze Mateusz Demski. 

Na co dzień się tam nie zagląda. Albumy zwykle leżą na dnie szuflady, tylko czasem ktoś sobie o nich przypomni i wyciągnie je na wierzch, żeby przenieść się w czasie.
Moje dzieciństwo zamknięte jest w kilku albumach.

Czytaj dalej