Bóg jest kobietą. Mężczyźni to mordercy – relacja z Berlinale Bóg jest kobietą. Mężczyźni to mordercy – relacja z Berlinale
i
„Gospod postoi, imeto i’e Petrunija”, reż. Teona Mitevska, zdjęcie: materiały promocyjne
Przemyślenia

Bóg jest kobietą. Mężczyźni to mordercy – relacja z Berlinale

Jan Pelczar
Czyta się 16 minut

Nieustannie trzeźwy Mr. Jones. Okropnie pijany Herr Honka. Walcząca o akceptację Petrunija. Poznajcie bohaterów pierwszego weekendu Berlinale. 

Żadna z dotychczasowych premier 69. Festiwalu w Berlinie nie była tak oblegana jak nowy film Fatiha Akina Der goldene Handschuh (Złota rękawica). Żaden tak diametralnie nie podzielił publiczności. Przypomina się zeszłoroczna canneńska burza wokół obecnego jeszcze na ekranach polskich kin Domu, który zbudował Jack Larsa von Triera. Tym bardziej, że w obu przypadkach główny bohater to seryjny morderca. Von Trier wymyślił swojego dla prowokacji, opowieści o sobie, artystach i sztuce, co błyskotliwie podsumował już na tych łamach Jakub Popielecki. Akin przeniósł na ekran bestsellerową i nagradzaną, głośną w ostatnich latach w Niemczech, powieść o prawdziwym oprawcy.

Poddasze, które zbudował Herr Honka

Fritz „Fiete” Honka zyskał przydomek „Rozpruwacz z Hamburga”. Między 1970 a 1975 r. zamordował cztery prostytutki. W większości przypadków poćwiartowane ciała przechowywał na poddaszu swojego mieszkania. Tytuł książki i filmu nawiązuje do knajpy „Do złotej rękawicy”  w portowej dzielnicy, której bywalcy upijali się do nieprzytomności. Część ofiar Honka poznał właśnie w tej mordowni. Akin epatuje okrucieństwami (jako pornografia przemocy może liczyć na etykietę soft – dzięki ustawieniom kadrów), co dla części widzów i krytyków jest nie do wytrzymania. Mniej szokował – pokazywany w Berlinie jedynie branży i potencjalnym kupcom – film o Tedzie Bundym Extremely Wicked, Shockingly Evil, and Vile (Niezwykle okrutny, szokująco zły i podły), gdzie zastosowano inną strategię wygładzania historii, w której szuka się przyczyn. Chwalona, od czasu światowej premiery na Sundance, za kreację Zaca Efrona fabuła ma trafić tam, gdzie dostępny jest już dokument o Bundym – do Netflixa. Der goldene Handschuh może mieć problem z tak mainstreamową dystrybucją – wydobywa z oprawcy to, co najbardziej patologiczne.

„Der goldene Handschuh”, reż. Fatih A

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Teatrzyk okrucieństwa Teatrzyk okrucieństwa
Przemyślenia

Teatrzyk okrucieństwa

To w sumie zabawne, że Faworyta jest jednym z tegorocznych oscarowych – nomen omen – faworytów. Nagrody Amerykańskiej Akademii znane są ze swego ciążenia ku hollywoodzkim krzepiącym narracjom w rodzaju tegorocznego Green Book. A trudno przecież o dwie bardziej skrajne wizje kondycji ludzkiej. W Green Book Peter Farrelly snuje marzenie o tym, że nasze złe odruchy to zaledwie fasada dla sympatycznego i empatycznego serducha. Tymczasem Yorgos Lanthimos w Faworycie argumentuje, że kultura, etykieta i dobre maniery są tylko maską, pod którą czyhają dyrygujące nami okrutne atawizmy. To jednak żaden oscarowy mezalians. Pozostaje przecież w dobrym tonie, by w tym słoju kinowego miodu znalazła się jakaś łyżka arthouse’owego dziegciu. Kupa śmiechu: oscarowym listkiem figowym jest w tym roku film wycelowany w instytucję listka figowego.

Co w skali oscarowej stawki jest może anomalią, w filmografii Lanthimosa pozostaje jednak regułą. Może i grecki reżyser pracuje tu na cudzym scenariuszu, może i zatrudnia coraz większe gwiazdy, może i robi delikatny ukłon w stronę mainstreamu. Grunt, że o kompromisie nie ma mowy. Tak, kostium epoki sprawia, że nie musimy pół filmu główkować, o co w ogóle chodzi (jak w Kle czy Alpach), bo mamy do czynienia z postaciami z kart historii. Ale Lanthimos wykorzystuje ten kostium przeciwko niemu samemu. Spektakularne suknie i wystawne wnętrza zazwyczaj są celem samym w sobie, mają oddawać ducha czasów i wyglądać ładnie, kropka. W Faworycie wyglądają jednak inaczej: dziwnie. W obiektywie Lanthimosa dworski przepych osiąga bowiem groteskowe stężenie, jest jak zbyt gruba warstwa pudru, pod którą coś gnije i bulgocze.

Czytaj dalej