
Było to ostatniej jesieni. Październik, zmierzch, warszawska Praga. Krążyły słuchy, że tego wieczoru coś – a może nawet ktoś – zapłonie. W oczekiwaniu, nie bez obaw, gromadziliśmy się w tłumek artystycznych gapiów na podwórku gmaszydła przy Lubelskiej 30/32. Swoją drogą to ciekawy obiekt. Zbudowano go w latach 20. XX w., z przeznaczeniem na nowoczesną fabrykę obuwia. Zanim jednak rozpoczęto szycie butów, wybuchł wielki kryzys. Fabryka upadła, zanim powstała, a budynek zamiast robotników wypełnili bezrobotni. I bezdomni. W latach 30. tłoczyło się tu blisko 2 tys. osób. Jeszcze przed wybuchem wojny schronisko