Ogromna popularność Czarnego lustra już dawno powinna była sprawić, że zamiast eksplorować światy minione, twórcy zaczną wybiegać myślami w przyszłość, która potencjalnie czeka ludzkość. A jednak dobre fantastycznonaukowe seriale wciąż są rzadkością, zwłaszcza te z ambicjami socjologicznymi, ustępując kolejnym wariacjom doktora Frankensteina, złowieszczym sztucznym inteligencjom i innym banalnym straszakom pozującym na pełnokrwiste science fiction. Do nielicznej grupy seriali, których autorzy starają się kreować spójne, wiarygodne i dające do myślenia wyobrażenia, dołączył niedawno sześcioodcinkowy brytyjski Rok za rokiem. Opowieść o wielopokoleniowej rodzinie Lyonsów z Manchesteru rozpoczyna się w 2019 r., w świecie dziś rozpoznawalnym, a wraz z kolejnymi odsłonami przeprowadza widza przez 15 lat geopolitycznych, obyczajowych, społecznych i technologicznych przemian, aż do roku 2034. I jest to wizja tyleż przerażająca, co fascynująca.
Europa staje się jednym wielkim punktem zapalnym. W większości państw rządzi populizm i coraz bardziej wyraźne stają się podziały. Grecja przechodzi grexit, Włochy wprowadzają stan wojenny, Węgry ogłaszają upadłość, a prorosyjski przewrót wojskowy na Ukrainie powoduje, że do Wielkiej Brytanii docierają dziesiątki tysięcy uchodźców. Władimir Putin i Xi Jinping są dożywotnio prezydentami swoich krajów, a Stany Zjednoczone podczas kolejnej kadencji Donalda Trumpa stają się coraz bardziej prawicowe. Jednocześnie postęp technologiczny sprawia, że wady kręgosłupa można wykryć i naprawić już w łonie matki, telefony tłumaczą na żywo z języków obcych, burząc tym samym odwieczną wieżę Babel, a wbudowane w ludzki organizm rozmaite chipy i płytki zapewniają młodemu pokoleniu zupełnie inną perspektywę rzeczywistości. Główni bohaterowie, należący do jednej familii, jednakże reprezentujący różne poglądy i klasy społeczne, obserwują rodzące się i upadające na ich oczach nowe, wspaniałe światy, próbując znajdować okruchy sensu w osaczającym ich zewsząd chaosie poznawczym.
Brytyjczyk Russell T Davies, pomysłodawca i scenarzysta Roku za rokiem, nie przeprowadza jednak ani ponurej satyry, ani sugestywnej dystopii, lecz wykorzystuje swoją słodko-gorzką wizję prawdopodobnej przyszłości, żeby opowiedzieć przepiękną humanistyczną historię. Polityczne perturbacje zapewniają Lyonsom podstawę do wielu pogłębionych dyskusji o sednie aktywizmu, prawidłach demokracji, trudach egzystencji pod czujnym okiem banków, marek i korporacji. Przemiany zachodzące na rynku pracy (np. wyparcie zawodu księgowej przez sztuczną inteligencję, zredukowanie roli szkolnej kucharki do podgrzewania posiłków z hodowanego w laboratorium mięsa) zmuszają ich do przemyślenia własnego miejsca na świecie. Uczuciowe rozterki prowadzą jednych do stawania się najlepszymi wersjami samych siebie, a drugich z niedawnych bohaterów robią pospolitymi złoczyńcami. Żadna z postaci nie zmienia się jednak we własną karykaturę. Żadna też nie staje się pretekstem do zarzucania widza truizmami o tym, co jest czarne, a co białe, co prawdziwe, a co fałszywe. Kibicujemy im nawet w ich skazanych na porażkę potyczkach z wiatrami historii.
Trudno ująć w słowa proponowaną przez Rok za rokiem charakterologiczną głębię oraz wyrazić radość z obcowania z tak wielowątkową i ambitną rozrywką. Z opowieścią o tylu różnych obliczach, że zachwyceni będą zarówno miłośnicy czarnych komedii, jak i poszukiwacze intelektualnych wyzwań. Trudno, bo serial Daviesa to kolejny projekt graniczący z telewizyjną wybitnością, a ta opiera się prostym kategoriom i opisom. Wybieganie w przyszłość staje się dziś wyjątkowo skomplikowane, bo teraźniejszość jest na tyle niestabilna, że nawet tak wytrawni jej komentatorzy, jak twórcy Miasteczka South Park Trey Parker i Matt Stone nie radzą sobie z naświetlaniem rządzących nią mechanizmów. Rok za rokiem wkracza w obszar science fiction brawurowo i opowiada umowną, chwilami mocno odrealnioną historię, nie zapominając jednak na chwilę, że najlepsza fantastyka naukowa to taka, która mówiąc o przyszłości, pozwala także na lepsze zrozumienie czasów teraźniejszych.