Co po potopie? Co po potopie?
i
ilustracja: Daniel De Latour
Przemyślenia

Co po potopie?

Łukasz Kaniewski
Czyta się 8 minut

O walce ze ściemą, ekologicznym podróżowaniu, profesorze Szymonie Malinowskim i świecie, który może nadejść, mówi Marcin Popkiewicz, współtwórca portalu Nauka o Klimaciei współautor książki pod tym samym tytułem.

Łukasz Kaniewski: Jak to się stało, że z fizyka jądrowego stał się Pan działaczem klimatycznym?

Marcin Popkiewicz: Działaczem się nie czuję, to niewłaściwe słowo. Raczej analitykiem megatrendów i popularyzatorem nauki. Choć faktycznie sporą częścią tego, co robię, jest kwestia ochrony klimatu. Jak to się stało? Najbardziej zasłużył się tu film Globalne ocieplenie – wielkie oszustwo. Ta potworna piramida ściemy i manipulacji tak mnie zirytowała, że uznałem: „Bezczelnie robią ludziom wodę z mózgu? To ja im pokażę”. A potem to już poszło – kwestie zasobów, energii, gospodarki, środowiska i klimatu, a szczególnie powiązania między nimi są tak ważne i fascynujące, a często przerażające, że jak już raz się tym zająłem, to wciągało mnie to coraz bardziej.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Skoro jest Pan i fizykiem jądrowym, i znawcą zmian klimatycznych, proszę zdradzić nam swoje zdanie na temat elektrowni atomowych.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wraz z końcem świata paliw kopalnych mamy do dyspozycji odnawialne źródła energii i atom. Z wielu względów uważam, że lepszym kierunkiem – zarówno dla świata, jak i dla Polski – są odnawialne źródła energii (OZE). Tak jest taniej i szybciej – a odchodzenie od paliw kopalnych stało się ekstremalnie pilne – oraz korzystnie dla naszej gospodarki i miejsc pracy. Dodam jeszcze, że łączenie atomu i OZE we wspólnym „miksie” energetycznym jest problematyczne: jak już zbuduje się elektrownie jądrowe, to powinny działać stale. Gdyby miały produkować prąd tylko wtedy, gdy nie wieje i nie świeci – powiedzmy ~30% czasu – byłby on trzykrotnie droższy, bo lwią część wydatków stanowią koszty budowy: paliwo jest tanie, ale cena za 1 GW mocy zainstalowanej w nowo budowanych elektrowniach jądrowych to około 30 mld zł. Uważam przy tym, że działające i sprawne elektrownie jądrowe w bezpiecznych miejscach powinny funkcjonować dalej, ale budowanie nowych, szczególnie w krajach, gdzie nigdy tego nie robiono, nie jest najlepszym pomysłem.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Pytanie o źródła energii zasilające naszą cywilizację jest bardzo ważne, ale kluczowa kwestia to ile potrzebujemy energii, żeby nam się dobrze żyło, bo obecnie marnujemy ją potwornie. Możemy zużywać 1/3 czy ¼ tego, co obecnie, i żyć lepiej. Wtedy trzeba będzie 3–4 razy mniej źródeł energii – czy mówimy o reaktorach, panelach słonecznych, farmach wiatrowych, czy czymkolwiek innym.

Czyli skupiać się powinniśmy bardziej na zmianie sposobów produkowania energii czy na oszczędzaniu?

Zredukowanie zużycia energii uważam za fundamentalne. W budynkach, w transporcie, w przemyśle, w rolnictwie itd. Oczywiście nawet jak radykalnie poprawimy efektywność energetyczną, zmniejszając zapotrzebowanie do 1/3 czy ¼ obecnego, to i tak pozostanie dużo energii do dostarczenia – docelowo przede wszystkim w formie prądu. Powinniśmy więc jednocześnie poprawiać efektywność energetyczną i rozwijać jak najmniej szkodliwe dla środowiska źródła.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Czy należy wiązać nadzieje z kontrolowaną fuzją termo­jądrową?

Kiedyś może… Ale w kontekście rozwiązania kryzysu klimatycznego – nie. Ta technologia wciąż jest na etapie nawet nie projektów demonstracyjnych czy pilotażowych, lecz badań naukowych, a nawet przy „pomyślnych wiatrach” będzie dostępna wielkoskalowo najwcześniej za kilkadziesiąt lat. Tymczasem, jeśli chcemy zapobiec katastrofie klimatycznej, realizując cel porozumienia paryskiego, za 10 lat powinniśmy ściąć emisje CO2 o połowę, a kilkanaście lat później do zera.

Czy uważa Pan, że styl życia poszczególnych ludzi może pomóc w walce z globalnym ociepleniem? Czy warto liczyć swój ślad węglowy?

O ile wszyscy widzą, ile produkują zwykłych śmieci – w Polsce mniej więcej 400 kg na mieszkańca rocznie, czyli dziennie około kilograma – to mało który obywatel wie, ile za jego sprawą emituje się do atmosfery CO2 – 20 razy więcej. Ślad węglowy przeciętnego Polaka to 8 ton CO2 rocznie. Tyle że dwutlenku węgla nie widać.

Aby to zmniejszyć, nie wystarczą działania pojedynczych osób, potrzebne są zmiany systemowe. Ale kiedy one nadejdą? Wtedy, gdy duża część społeczeństwa będzie ich wymagać od polityków. A to nie nastąpi bez zaangażowania ludzi i chęci zmiany stylu życia. Ja osobiście redukuję swój ślad węglowy, choćby dlatego, że inaczej nie mógłbym spojrzeć z czystym sumieniem w lustro, a ponadto gdybym tego nie robił jako osoba wzywająca do ochrony klimatu, byłbym słusznie uznany za hipokrytę. Oprócz tego niepohamowana konsumpcja dziś, za cenę wymarcia niezliczonych gatunków oraz katastrof, które spadną na nasze dzieci, nie zgadza się z moim systemem etycznym. Pragnę też zauważyć, że zmiana nastawienia osobistego może się przyczynić do zmiany nastawienia społecznego. Nasz przykład wpływa przecież na rodzinę, przyjaciół, znajomych. Wszyscy zaś razem tworzymy społeczeństwo i jesteśmy wyborcami.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Jak walka z globalnym ociepleniem wpłynęła na Pana styl życia, spędzania wakacji itp.?

W naszym świecie i infrastrukturze nie sposób nie szkodzić, niestety. Prąd w gniazdku pochodzi w większości z węgla, pojazdy są na ropę, plastik jest wszechobecny itd. Ale można się starać szkodzić mniej. Odnośnie do wakacji to z zasady nie latam, bo uważam to za nieetyczne, nie mam też samochodu. Ale nie spędzam wakacji w starej beczce pod domem. Gdy wyjeżdżam z rodziną gdzieś dalej, np. do Chorwacji czy na narty w Alpy, to jeździmy na zasadzie slow travel, czyli np. pociągiem do Wiednia, tam nocujemy i zwiedzamy, potem kolejny skok lub dwa. Polubiłem to – w ten sposób można smakować podróż i miejsca po drodze dużo lepiej niż podczas „teleportacji” z Warszawy do hotelu all-inclusive.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Jakie zmiany prawne i systemowe, które pomogłyby zatrzymać katastrofę klimatyczną, można by wprowadzić już, natychmiast?

Po pierwsze: dziś traktujemy atmo­sferę jak ściek dla kominów i rur wydechowych. Powinniśmy zastosować zasadę „kto zanieczyszcza, ten płaci”. Osobiście jestem zwolennikiem dywidendy węglowej, czyli opodatkowania paliw kopalnych „u źródła” – węgla przy bramie kopalni czy gazu w porcie – a następnie oddania całości wpływów obywatelom po równo comiesięcznym przelewem.

Po drugie: zmiana regulacji, czyli np. podwyższenie standardu efektywności energetycznej oddawanych do użytku budynków lub rozszerzona odpowiedzialność firm za towary wprowadzane na rynek.

Po trzecie: programy infrastrukturalne ukierunkowane na efektywność energetyczną – także rozwiązania systemowe, np. transport miejski à la Kopenhaga – i czyste źródła energii.

Oraz, last but not least, przestańmy traktować tempo wzrostu PKB jak miarę postępu, rozwoju i jakości życia.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Jak Pan sobie wyobraża świat za kilkadziesiąt lat – o ile uda się powstrzymać katastrofę?

Niestety, zbyt długo odkładaliśmy działania na później, więc dobrze nie będzie. Teraz gra toczy się o to, czy będzie bardziej czy mniej źle. Przykładowo, wielometrowy wzrost poziomu morza i zalanie gdańskiej starówki to już nie jest pytanie „czy”, tylko „kiedy”. Ale załóżmy, że ogarnęliśmy się, przestaliśmy udawać, że „jakoś to będzie” i wdrażamy działania z poprzedniego pytania. W tej rzeczywistości mamy domy, których nie trzeba ogrzewać, nie mamy smogu, mamy zielone miasta bez korków, hałasu i wypadków oraz zdrowych ludzi. Jemy mniej mięsa. Produkujemy rzeczy trwałe, łatwe w naprawie i projektowane pod kątem odzysku surowców. Chronimy środowisko – od naturalnych lasów przez bagna po oceany. Życie na planecie się odradza. Żegnamy się z logiką komórek rakowych utożsamiających wzrost z sukcesem i w naszych priorytetach zastępujemy wzrost rozwojem oraz jakością życia. Odchodzimy od hasła „chciwość jest dobra” i „po nas choćby potop”. Odpowiedzialnie zarządzamy ryzykiem – od ochrony klimatu po zagrożenia pandemiami. Żyjemy bezpieczniej, zdrowiej i etyczniej.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Proszę jeszcze powiedzieć, jak Pan poznał profesora Szymona Malinowskiego i jak powstał „kolektyw” Nauka o Klimacie?

Od dłuższego czasu zajmowałem się edukacją klimatyczną, prostowałem przekłamania i mity, pisałem i tłumaczyłem artykuły. Nie tylko ja to robiłem, także wiele innych osób. Profesora Szymona Malinowskiego, fizyka atmosfery, „wypatrzyłem” przez Internet. Poszedłem na jego wykład na Wydziale Fizyki UW, po wykładzie podszedłem i zagadnąłem, proponując wspólne działania. Szymon okazał się „strzałem w dziesiątkę” – łączy w sobie wielką wiedzę i talent edukacyjny z pasją działania i chęcią czynienia świata lepszym miejscem. Szybko nawiązaliśmy nić porozumienia i zgodziliśmy się, że w Polsce powinna powstać strona internetowa prowadząca profesjonalną edukację o klimacie, z merytorycznie dopracowanymi tekstami opatrzonymi spisem źródeł i podpisanymi z imienia i nazwiska – przez ekspertów.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Szymon skontaktował się ze znajomymi naukowcami z branży, proponując im dołączenie do rady naukowej portalu – dzięki temu mamy w niej najlepszych polskich ekspertów od klimatu, pomagających w przygotowaniu materiałów i dbających o ich najwyższą jakość. Do grona redakcyjnego szybko dołączyła doktorantka Szymona, dr Aleksandra Kardaś, doskonała edukatorka – we trójkę wspólnie napisaliśmy popularny podręcznik pt. Nauka o klimacie. Stopniowo grono redaktorów i współpracowników poszerzało się o kolejne osoby. Zaczęliśmy też kształcić edukatorów w ramach Akademii Nauki o Klimacie i podejmować wiele innych inicjatyw. Działamy, bo temat jest ważny i pilny.

Jak Pan widzi rolę i znaczenie marszów klimatycznych oraz aktywności młodzieży?

Dotychczasowy kurs prowadzi do katastrofy klimatycznej. Ludzie coraz bardziej sobie to uświadamiają. Szczególnie poruszeni są młodzi, którzy zapłacą cenę za krótkowzroczność i egoizm pokolenia swoich rodziców. Buntują się przeciwko temu i wychodzą na ulice. To zupełnie zrozumiałe. Niezrozumiałe byłoby, gdyby godzili się na to z apatią. Każdy wielki ruch zmieniający świat – czy to walka o zniesienie niewolnictwa, o prawa kobiet czy obalenie komunizmu – wymagał wyjścia ludzi na ulice i głośnego powiedzenia, że status quo musi się zmienić. Marsze klimatyczne pokazują, że nie ma zgody społecznej na potulne podążanie drogą do samozagłady. Integrują ludzi. Budują ruch społeczny. Tworzą platformę wymiany poglądów i wspólny cel. Skupiają zainteresowanie mediów, wymuszają uwagę polityków. Są bardzo ważne. Nie znam żadnej dużej zmiany w historii świata, do której doszłoby bez tej formy protestu.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Więcej informacji oraz kalkulator śladu węglowego na stronach: www.naukaoklimacie.plwww.ziemianarozdrozu.pl/kalkulator


Zachęcamy do obejrzenia filmu Jonathana Ramseya pt. Można panikować. Film jest dostępny na YouTubie za darmo.

ilustracja: Daniel De Latour
ilustracja: Daniel De Latour

Czytaj również:

Grzęzawisko Alaska Grzęzawisko Alaska
i
zdjęcie: Bonnie Jo Mount/ The Washington Post via Getty Images
Ziemia

Grzęzawisko Alaska

Bogumiła Lisocka-Jaegermann

Mieszkańcy Newtok, niewielkiego osiedla położonego na zachodzie Alaski, są pierwszymi oficjalnie uznanymi przesiedleńcami klimatycznymi w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce ich los mogą podzielić inni.

Zmiany klimatu są na Alasce odczuwane już od kilkudziesięciu lat. Podnosząca się temperatura zmienia przyrodę, a ta z kolei determinuje warunki życia. Około 80% powierzchni stanu Alaska pokrywa wieczna zmarzlina. Głęboka i zwarta na północy, staje się płytsza i traci ciągłość w miarę zbliżania się do południowych krańców stanu. Wyższa temperatura sprawia, że zmarzlina zaczyna topnieć tam, gdzie wcześniej była przez tysiąclecia stabilna. W jej miejsce pojawia się grząski grunt. Zniszczeniu ulegają drogi, budynki, infrastruktura techniczna. W miarę ocieplania się klimatu zmniejsza się także morska pokrywa lodowa. Podnosi się poziom wód, gwałtowniej przebiegają sztormy, co powoduje powodzie i erozję wybrzeża, szczególnie w jego najniżej położonych partiach.

Czytaj dalej