Dlaczego? Dlaczego?
Opowieści

Dlaczego?

Joanna Kinowska
Czyta się 5 minut

Z tą książką trzeba ostrożnie. Z rana – lepiej nie, bo dzień jest potem taki odległy jak w jakimś widzianym filmie. Przytłumiony. Na wieczór – absolutnie nie, bo trudność z zaśnięciem gwarantowana. Nie mówiąc o snach, których, gdyby się pojawiły, to lepiej nie pamiętać. Żadnego czytania z doskoku, bo to się po prostu nie uda. Wciągnie i nie puści, trzeba potem nerwowo odrywać się od lektury i odwoływać spotkania, SMS-ami, pisząc drżącymi rękami. Zostaje weekend, tak zwany wolny dzień. To może się udać. Jeśli nie masz planów na wieczór. A zatem – samemu cały dzień. Taki normalny dzień – ani za ciepło, ani za zimno czy ciemno. Może się udać.

Przygotuj się. Nie może być zbyt wygodnie. Pozycja jest w sumie mało istotna – i tak zapomnisz o swojej fizyczności niebawem. Przygotuj sobie posiłek wcześniej, bo potem nie będzie opcji, żeby w międzyczasie coś gotować. Ale też nie czytaj z pełnym żołądkiem. Nie ma co zgadywać dlaczego. I jeszcze lepiej, jeśli nie jesteś w dołku. Słabszy dzień ujdzie, ale nie depresja. Wtedy po prostu nie wolno tej książki wziąć do ręki.

Po co się tak umartwiać? Po co w ogóle ją czytać? Żeby dowiedzieć się, że świat jest zły i przesiąknięty złem od zarania? Niezupełnie. Żeby przeżyć to zło, niemal je dotknąć, usiłować zrozumieć niedopowiedziane, zapomniane zbrodnie? Także te historyczne, ale surrealne sytuacje, o których można przeczytać w podręcznikach historii – bitwa pod Sommą, egzekucja Ceauşescu. Gdzie był i jest człowiek w tym wszystkim? A więc dlaczego? Nieważne, bez względu na wyrzeczenia i poświęcony czas, na popsuty nastrój i inne trywialne podobne, tę książkę musisz wziąć do ręki, przeczytać – od deski do deski. Niech to nawet trwa dni czy miesiące. Musisz.

Hubert Humka, fotograf, odwiedził wybrane miejsca drastycznych zdarzeń w ich rocznice. Zwykle to trasa polityków, którzy upamiętniają, odsłaniają tablice, składają kwiaty. Albo przy okazji każdego zwiedzania, turystycznej wycieczki, przewodnik wspomina – w tym miejscu, wtedy i wtedy, doszło do…

Humka jest innym przewodnikiem. Patrzysz na zdjęcie – o tej godzinie, w taki dzień jakby teraz, ale w rocznicę. Nagle przez obraz płynie jakaś namacalność, czujesz powietrze, docierają zapachy. Są historie bardzo osobiste, pojedyncze, jak list samobójcy. Są też historie liczone w setkach ofiar. Człowiek i jego motywy w samym centrum uwagi. Powtarzające się jak echo pytanie: dlaczego? Bo natura ludzka, bo poniosły nerwy, bo się należało, bo ten potworny splot miejsca i godziny, kiedy przecież nic nie wskazywało. Potworny plan przeznaczenia. Tylko dlaczego?

Death Landscapes to 13 miejsc, „skażonych krajobrazów”. Zawsze zdjęcie, data, miejscowość i kilka słów. Trudno nazwać tę książkę fotograficzną, choć to faktycznie obraz jest osią i rdzeniem całej wypowiedzi. Zapisy bywają różne: notka, SMS, akta sprawy, list… Autor próbuje dotrzeć do każdego. Czytelnika, nie widza. Jesteś z tych, co wolą niedopowiedzenie, kilka słów na wietrze, proszę bardzo, dla ciebie Utøya. Masz potrzebę konkretów i liczb, umysł ścisły i matematyczny, dla ciebie Somma. Wolisz relację pierwszoplanową, drastyczną nawet, ale pamiętnikarską – na ciebie czekają Katowice. A może chcesz konkretów, planu sytuacyjnego, godziny i daty, śledczych i detektywów, może sam dojrzysz motywy, analizując ślady krwi, CSI – Bytom. Dla każdego coś, choć być może z tym zaskoczeniem, że nie całość jest po twojemu.

Josh Homme, muzyk Queens of the Stone Age i współzałożyciel Eagles of Death Metal (był nieobecny podczas feralnego koncertu zespołu 13 listopada 2015 r., gdy doszło do strzelaniny będącej częścią ataków terrorystycznych), wyznał w jednym z wywiadów, że próbując zrozumieć „dlaczego”, wypisywał nazwiska ludzi, którym się nie udało. Zmarli podczas zamachu w paryskim Bataclan. „Spisujesz te nazwiska, nie rozumiejąc dlaczego. Wiesz, spisuję je i myślę sobie, że trudno w ogóle uwierzyć, że chciałem mieć je przed sobą, zobaczyć”. Mroczne oko puszczone przez Humkę. Tym bardziej trzeba tę książkę ostrożnie oglądać. Jeszcze te wszystkie relacje, czerwony pasek na telewizorze, kiedy media wiedzą więcej niż uczestnik zdarzeń. Wiedzą…to zbyt górnolotnie. Znają fakty. Bo przecież nikt tego nie rozumie.

Te wydarzenia obrosły. Czasem dosłownie – zielenią, przyrodą, która nie zna pustki. Czasem tylko osobistym dramatem, o którym możemy tylko mgliście wyobrażać. Czasem pomnikami, tablicami, żałobami narodowymi czy oświetleniem Pałacu Kultury. Znamy fakty, mamy historyków. Do studia zapraszani specjaliści od zarządzania sytuacjami kryzysowymi. I dalej, nikt tego nie rozumie.

A obraz, w tym wszystkim? Czasem dodatkowo archiwalny. Ale główny, rocznicowy i czasem bardzo namacalny. Wystarczy jakiś znak i wiesz. Bo w większości wypadków nie podejrzewasz, co tam się kryje. Zachwyca i zaciekawia, dopóki nie wiesz. Znane są realizacje, kiedy ma mówić tylko obraz. Kawałek niczego, pusty i zwykły krajobraz. Tomasz Kizny, Andrzej Kramarz, Paweł Starzec (omawiany niedawno na przekroj.pl). Dlatego ostrożnie szłam na wystawę. „Przecież to już było” (lejtmotyw poboczny Fotofestiwalu – też na przekroj.pl).

Tu nie idzie tylko o ten pierwszy wizualny sprzeciw. Kiedy się dowiadujesz i nie odzobaczysz. Nie wykasujesz faktów ani danych i obraz jest naznaczony, i nie ma odwrotu. W książce, którą zawsze możesz odłożyć we wzburzeniu, kiedy nikt nie patrzy, obraz działa jeszcze mocniej. Na wystawie podwyższał ciśnienie, wyciskał łzy do oczu, tworzył bezdech, a nawet i skrajnie powodował strajk drogi pokarmowej. (I to wśród współzwiedzających, kiedy myślisz o kontrolowaniu siebie). Tu jest przyczajony. Nie ma rozmachu, malowniczości. Jest namacalny, dotykasz go, przewracając stronę. I to uczucie, że został ci na rękach. I dalej nic nie rozumiesz. Im więcej wiesz.

Bo, jak powiedział cytowany już Josh Homme, „nie ma żadnego dlaczego”.

„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka
„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka
„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka
„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka
„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka
„Death Landscapes”, zdjęcie: Hubert Humka

Wywiad Eagles of Death Metal dla „Vice”: https://www.youtube.com/watch?v=n74HBrrFnIc

Czytaj również:

Déjà vu. Gra w skojarzenia? Déjà vu. Gra w skojarzenia?
Opowieści

Déjà vu. Gra w skojarzenia?

Joanna Kinowska

„Wszystko to już było” – mówi do siebie bodaj każdy adept wszelkiej sztuki. Mówi też często widz. Odkąd jako rodzaj i całość stawiamy na nowoczesność (a nawet ponowoczesność), trudno nie słyszeć tego frazesu. Oczywiście wywołuje on najgorsze skojarzenia. Pogardę. Znienawidzony tak przez studentów, jak i autorów, a zastosowany w recenzji – mogiła. I to kombinowanie, żeby zrobić tak, żeby tego nie usłyszeć. Ludzka natura w pełnej krasie. Spragnieni unikatowości, rozpoznawalności, odmienności. Co by tu nowego?

Ludzka natura to akurat hasło przewodnie 17. edycji Fotofestiwalu w Łodzi (przy której można się już odciąć i nie wspominać poprzednich?). Rok temu Fotofestiwal postanowił ewoluować i poszerzyć swoje granice o gatunki, których dotąd się tu nie spodziewaliśmy. Kuratorzy mogli więc działać w dowolnym kierunku. Wybrali temat wiodący na czasie, wokół antropocenu, o zmianach w naturze dokonywanych przez ludzkość. Górnolotnie, szeroko. Bezpiecznie i wyraźnie (przy okazji Miesiąca Fotografii padło zresztą kilka słów o tematach festiwali). W tekście głównym i doborze wystaw skupili się co prawda na jednym aspekcie i rozumieniu tytułu. Ten drugi, ten ludzki – zostaje w skojarzeniach. I w domysłach.

Czytaj dalej