Odrodzenie w lesie
i
Stan Minas Gerais, Brazylia. Zdjęcie: Jaime Dantas/Unsplash
Doznania

Odrodzenie w lesie

Agata Kasprolewicz
Czyta się 5 minut

Od patrzenia na śmierć można zacząć umierać. Oko fotografa nie ma żadnej warstwy ochronnej, żadnej przysłony czy filtra. Chłonie i zasysa wszystko, co zobaczy. Śmierć wdarła się przez obiektyw do wnętrza Sebastião Salgada w 1994 r., kiedy dokumentował krwawą rzeź w Rwandzie.

To, co pokochał w fotografii najbardziej, a więc możliwość zatrzymania momentu na zawsze, stało się przekleństwem. Umieranie, które uwieczniał na kliszy, zastygało też w nim samym, w jego myślach i w organizmie. Po powrocie z rwandyjskiego piekła zaczął chorować. Na całym ciele pojawiały się infekcje, kiedy kochał się z żoną, zamiast spermą tryskał krwią. Po serii badań lekarz powiedział mu: „Sebastião, nie jesteś chory. Twoja prostata jest w idealnym stanie. Po prostu widziałeś tak dużo śmierci, że sam zacząłeś umierać. Musisz przestać robić to, co robisz, w przeciwnym wypadku będziesz martwy”.

Fotograf pojechał więc w poszukiwaniu życia tam, gdzie się zaczęło. Miejsce, w którym się urodził i wychował, farmę Bulcao, zatopioną w bujnym lesie deszczowym w brazylijskim stanie Minas Gerais, zapamiętał jako raj. Nosił w sercu wspomnienia śpiewu ptaków i kąpieli z kajmanami w rzece. Kiedy wrócił tam po latach, zamiast życia, którego tak łaknął, zobaczył śmierć. Las niemal całkowicie zniknął. „Ziemia była tak samo chora jak ja” – wspominał wiele lat później. Pomysł na uzdrowienie znalazła jego żona Leila Deluiz Wanick Salgado, która pewnego dnia powiedziała do męża: „Skoro urodziłeś się w raju, odbudujemy ten raj” i zaproponowała, żeby zaczęli sadzić drzewa.

Pierwszy rok był trudny, większość posadzonych drzew się nie przyjęła. Z upływem czasu straty były coraz mniejsze. Beż przemieniał się w zieleń. Do odradzającego się lasu powróciło wiele zwierząt ­– 30 gatunków ssaków, 172 gatunki ptaków oraz 15 gatunków płazów i gadów. Osiem wyschniętych źródeł ponownie popłynęło wartkim nurtem. Spiekota ustępowała coraz częstszym deszczom, powietrze się ochłodziło. Odbudowa lasu deszczowego z całym jego życiodajnym potencjałem zajęła dwojgu ludziom­ ­­dwie ­dekady. Ponad 2 mln zasadzonych drzew wróciło życie jałowej ziemi, a Sebastião Salgado zaczął zdrowieć. Wróciło też pragnienie robienia zdjęć.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Fotografie, które powstały po wyzdrowieniu, różniły się od jego wcześniejszych dzieł skupionych na cierpieniu człowieka – znoju robotników z brazylijskiej kopalni złota przypominających egipskich niewolników, tułaczce ludzi bezdomnych, podobnych do szkieletów nieszczęśników, uciekających przed głodem lub wojną, obrazach śmierci przerzucanej koparką na wysypiskach ludzkich zwłok. Jego czarno-białe fotografie były portretami nędzy, nieszczęścia i zniszczenia w ich pierwotnej formie, tak jakby obiektyw stawał się świadkiem narodzin zła i cierpienia. Niektórzy krytycy zachwyceni niezwykłym rozmachem fotografii Salgada porównywali jego kadry do boskiego spojrzenia. Trudno się z tym nie zgodzić, ale był to Bóg patrzący na upadek swojego stworzenia. Jeśli ten pierwszy rozdział twórczości brazylijskiego artysty nazwać fotograficznym zapisem z raju utraconego, to kolejny był Księgą Rodzaju. Tak zresztą Salgado nazwał swój nowy projekt – Genesis.

„Tym razem pozwoliłem, by do mojego aparatu przemówiła natura” – tak Sebastião Salgado opisał osiem lat swojej pracy, których zwieńczeniem była wydana w 2013 r. seria czarno-białych zdjęć przedstawiających nieskażoną cywilizacją Ziemię – zwierzęta i wulkany na wyspach Galapagos; pingwiny, lwy morskie, kormorany i wieloryby zamieszkujące Antarktykę i południowy Atlantyk; brazylijskie aligatory i jaguary; afrykańskie lwy, gepardy i słonie; odosobnione plemię Zo’é zamieszkujące Puszczę Amazońską, żyjące na drzewach plemię Korowai z Papui-Nowej Gwinei, pasterski lud Dinka z Sudanu i nomadycznych hodowców reniferów zza koła podbiegunowego, głębokie jary Wielkiego Kanionu, lodowce Alaski, wulkany Afryki Środkowej, piaski Sahary i wiele innych cudów natury, których niedługo może nie być.

Puszczę Amazońską wycina w prze­rażającym tempie obecny prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. Według ostatnich danych rządowych co minutę znika powierzchnia lasu równa trzem boiskom piłkarskim. Pustynnienie spowodowane zmianami klimatycznymi dziesiątkuje stada afrykańskich pasterzy i napędza krwawe konflikty o ziemię z plemionami trudniącymi się rolnictwem. Setki reniferów z norweskiej wyspy Svalbard umarły z głodu w wyniku zmian klimatycznych. Wzrost średniej temperatury spowodowany emisjami dwutlenku węgla do atmosfery grozi roztopieniem się lodowców, a więc początkiem katastrofy dla życia na Ziemi. Sebastião Salgado nazwał Genesis listem miłosnym do naszej planety.

„Las jest fabryką, która zmienia CO2 w tlen. Drzewa są naszym życiem” – powiedział podczas konferencji TED w maju 2013 r. Miał absolutną rację. W lipcu tego roku naukowcy ze szwajcarskiej politechniki ETH w Zurychu określili sadzenie drzew mianem najskuteczniejszej, a jednocześnie najtańszej metody walki ze zmianami klimatu. Według ich wyliczeń zalesienie niemal miliarda hektarów ziemi mogłoby usunąć z atmosfery 2/3 z 300 gigaton dwutlenku węgla, które ludzie wyemitowali do atmosfery od czasu rewolucji przemysłowej do dziś. Zdaniem szwajcarskich naukowców bez ingerencji w istniejące tereny miejskie i rolnicze Ziemia mogłaby przyjąć 0,9 mld hektarów dodatkowego lasu. To obszar równy powierzchni Stanów Zjednoczonych. „Sadzenie drzew to sposób walki ze zmianami klimatu, który nie wymaga wiary Donalda Trumpa w to, co mówią naukowcy, ani zaawansowanej technologii. Jest na wyciągnięcie ręki, jest tani i każdy może się zaangażować” – mówił w wywiadzie dla „Guardiana” szef szwajcarskiego zespołu badawczego profesor Tom Crowther.

Historia Leili i Sebastião Salgadów pokazuje, że potrzeba dwojga ludzi i 20 lat, by odbudować las o powierzchni 607 hektarów. To za mało, żeby uratować świat, ale wystarczająco, by wskrzesić martwy ekosystem i wrócić życie umierającemu fotografowi. To także opowieść o silnym związku człowieka z Ziemią. „Musimy na nowo związać się duchowo z naszą planetą” – apelował Salgado podczas spotkania z afrykańskimi kapłanami zaangażowanymi w proces zalesiania. Ten brazylijski artysta swoje przesłanie zamieścił w fotografiach przedstawiających świat, w którym człowiek żyje w harmonii z naturą, zamiast grabić, czerpie z bogactw Ziemi i potrafi słuchać głosu naszej planety. Tak jak było na początku stworzenia. Genesis to zapis piękna i życia, o które musimy walczyć. Las, który Sebastião odbudował wraz ze swoją żoną, to dowód, że ta walka nie jest skazana na porażkę.

Czytaj również:

Zielone oczko – czyli 21 drzew, które pamiętają historię
i
zdjęcie: Zosia Szopka/Unsplash
Ziemia

Zielone oczko – czyli 21 drzew, które pamiętają historię

Adam Węgłowski

Gdyby drzewa umiały mówić… opowiedziałyby o cudach i katastrofach, które zdarzyły się pod ich konarami.

Dąb Pinokia

W parku w pobliżu Capannori w Toskanii rośnie 600-letnie drzewo będące pomnikiem nie tylko historii, lecz także literatury. To pod tym 24-metrowym dębem Carlo Collodi napisał kilka rozdziałów przygód Pinokia. Drzewo zainspirowało go przy paru konkretnych scenach. To koło powieściowego Wielkiego Dębu Pinokio spotkał Lisa i Kota. Na jego gałęzi został też powieszony przez zbójów. Ciekawe jednak, że dziś drzewo znane jest w okolicy nie jako Dąb Pinokia, ale Dąb Czarownic. Ponoć wiedźmy spotykały się pod nim i tańczyły dziko między gałęziami, przez co konary nabrały niesamowitych kształtów.

Czytaj dalej