Pasażer na gapę
i
Woody Guthrie Center w Oklahomie, zdjęcie: Gorup de Besanez/Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Doznania

Pasażer na gapę

Życie w drodze Woody'ego Guthrie'ego
Jan Błaszczak
Czyta się 9 minut

Woody Guthrie mógł być sławny i bogaty – tylko, że bardzo tego nie chciał. Genialny naturszczyk, włóczęga i folkowy pieśniarz z lat wielkiego kryzysu i II wojny światowej żył, tak jak tworzył – zawsze w drodze. 

„Zawsze lubiłem sobie maszerować i oglądać to, co mijam przy drodze. Za dużo we mnie ciekawości, żebym miał tylko stać i czekać, aż ktoś mnie podwiezie. Za dużo nerwów, żeby siąść i odpocząć. Gorączka podróży zbyt silna, żeby pozwolić na zwłokę” – słowa, którymi Woody Guthrie opisuje swoje podejście do jazdy autostopem można odnieść do całej kariery pioniera amerykańskiego folku. Urodzony w 1912 r. artysta swoją przygodę z muzyką zaczął późno, ale kiedy już zaczął, właściwie bez ustanku pisał piosenki. Nie czekał na wenę, na precyzyjnie ułożony w głowie tekst, a tym bardziej na audytorium.

Łapał piosenki w płuca niczym pył spowijający Oklahomę lat 30. Guthrie tworzył w ciągłym w biegu, albo może lepiej powiedzieć „w drodze” – jak napisałby Jack Kerouac, którego najsłynniejsza powieść wydaje się zadłużona w wypromowanej przez pieśniarza kulturze hobo, czyli nieśmierdzącego groszem podróżnika, który bez konkretnego celu pakuje się do sunących ociężale pociągów towarowych. By zobaczyć, co dzieje się tam.

By uciec, od tego, co tutaj.

Fabularyzowana autobiografia Guthrie’ego została wydana po raz pierwszy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jazzowa historia Stanów
i
Sonny Rollins, fot. Krzysztof Machownia
Opowieści

Jazzowa historia Stanów

Rozmowa z Piotrem Jagielskim
Jan Błaszczak

Czy jazz się skończył? A może stał się klasyką, którą należy odgrywać nuta po nucie? O tym, co zostało z muzycznej rewolucji, mówi Piotr Jagielski, autor książki Święta tradycja, własny głos. Opowieści o amerykańskim jazzie (wyd. Czarne).

Jan Błaszczak: Nowy Orlean, Chicago, Nowy Jork. Swing, bebop i wreszcie free jazz. W swojej książce Święta tradycja, własny głos opisujesz 70 lat ewolucji jazzu. Twoja opowieść urywa się w latach 70. Czy to oznacza, że jazz skończył się pół wieku temu?

Czytaj dalej