Dziewczynka z peleryną Dziewczynka z peleryną
Przemyślenia

Dziewczynka z peleryną

Jakub Popielecki
Czyta się 2 minuty

„Superman czy Iron Man?” – pada jedno z odwiecznych pytań. Chwilę wcześniej była mowa o Batmanie. Jeśli w filmie z Kenii dwójka afrykańskich dzieciaków dyskutuje o amerykańskich superbohaterach, powinniśmy chyba spodziewać się kąśliwego krytycznego tonu i lamentów nad amerykańskim kulturowym kolonializmem, względnie wszechobecną makdonaldyzacją. Pudło. Supa Modo to po pierwsze film dla dzieci, po drugie – film o umieraniu. A superbohaterowie dostarczają po prostu języka, który pozwala opowiedzieć tym pierwszym o tym drugim.

Nieprzypadkowo pierwsza scena przedstawia dzieciaki z wypiekami na twarzy zapatrzone w ekran filmowy. Bohaterką Supa Modo jest mała Jo, która w kinie znajduje odskocznię od ponurej rzeczywistości. Paradująca w nieodłącznej czapce dziewczynka jest bowiem śmiertelnie chora. Akcja rusza w momencie, gdy matka wypisuje ją ze szpitala, by córka mogła spędzić ostatnie dni w domu rodzinnym, w otoczeniu bliskich. Starsza siostra postanawia wykorzystać fascynację Jo superbohaterami i jeszcze bardziej umilić jej ten czas. Aranżuje rzeczywistość wokół dziewczynki w taki sposób, by ta pomyślała, że posiada… supermoce.

„Supa Modo”, reż. Likarion Wainaina, 2018
„Supa Modo”, reż. Likarion Wainaina, 2018

Reżyser Likarion Wainaina gra tu prostymi opozycjami. Blichtr ekranu filmowego kontrastuje z realiami afrykańskiej codzienności, a fantazja o nadprzyrodzonych zdolnościach z opresją nieuleczalnej choroby. Do tego matka Jo jest położną: wita na świecie kolejne dzieci, ale musi pożegnać się z tym jednym, swoim własnym. Wainaina nie operuje jednak retoryczną łopatą, potrafi sprawić, że ta niewyszukana symbolika wypada szlachetnie, nienachalnie, a przy tym – czytelnie. Znajduje sposób, by mówić do dzieci o trudnych sprawach bez protekcjonalnego dystansu, zrozumiałym dla nich językiem. Twórca zakłada zresztą – całkiem słusznie – że mali widzowie rozumieją dużo więcej, niż może się niektórym wydawać.

Tak czy inaczej, film o śmierci nieuchronnie musi być filmem o oswajaniu śmierci, o godzeniu się z jej perspektywą. W Supa Modo za taką „amortyzację” służy właśnie X muza. Nic dziwnego, że bohaterowie postanawiają nakręcić w końcu film o heroicznym alter ego Jo: tytułowej Supa Modo. Wainaina ładnie łączy tu afrykański koloryt z archetypami zachodniej popkultury, doprawia wszystko szczyptą azjatyckiego „kina kopanego” i dowodzi, że supermoce faktycznie istnieją. Nazwijcie je Pamięcią, Opowieścią, Kinem – mniejsza o to. Efekty specjalne mogą być chałupnicze, budżet może być groszowy, historia może być prosta. Ale kiedy wzywa potrzeba, kamera potrafi wznieść się w przestworza, montażowa elipsa potrafi cofnąć czas, a wspólnota twórców i widzów potrafi przezwyciężyć śmierć. Choćby tylko na chwilę.

„Supa Modo”, reż. Likarion Wainaina, 2018
„Supa Modo”, reż. Likarion Wainaina, 2018

 

Czytaj również:

Unreality show Unreality show
Przemyślenia

Unreality show

Jakub Popielecki

„Kłamstwo jest fe, kłamstwo jest be, kłamstwo jest bardzo, bardzo złe” – śpiewał dzieciom Jacek Skubikowski w latach 80. przy akompaniamencie „depeszowych” syntezatorów. Skojarzenie dość dalekie, ale Paweł Borowski w swoim nowym filmie też bierze się za bary z kłamstwem i też robi to w ejtisowej otoczce. Już sama ta estetyka wprowadza jednak zaburzenie perspektywy: samochody oraz ubrania bohaterów nawiązują raczej do lat 60., dopiero sposób ich filmowego wykorzystania odsyła do lat 80., ale żeby było śmieszniej, akcja toczy się w jakiejś niby-przyszłości. Konfuzja jak najbardziej zamierzona, o to tu przecież chodzi: kiedy kłamca mówi, że kłamie, to kłamie czy nie?

Nic zatem dziwnego, że bohaterowie to trójka potencjalnych kłamców, celebryci, którzy biorą udział w telewizyjnym show: aktorka Celia (Maja Ostaszewska), jej chłopak, reżyser filmowy Mat (Rafał Maćkowiak) i piosenkarka Yvonne (Paulina Walendziak). Każde z nich ujawnia przed kamerą swoje prywatne sekrety – zmyślone bądź nie – a publiczność musi zdecydować, czy im wierzyć. Gwiazdy zaczynają jednak gubić się w labiryncie własnych oraz cudzych konfabulacji, a atmosferę paranoi potęguje permanentna inwigilacja ze strony prowadzącej program Kai (Agata Buzek).

Czytaj dalej