Efekt Macia
Doznania

Efekt Macia

Jan Błaszczak
Czyta się 4 minuty

Jest rok 2010 i cała Polska słucha Grandy. Cała? Nie, jedna jedyna kapituła postanawia nie wyróżniać Moniki Brodki za jej trzeci album – nagroda Paszport Polityki trafia w ręce Macia Morettiego, lidera prężnie działającego alternatywnego środowiska Lado ABC. Biorąc pod uwagę, że nazwiska gwiazd budują rozpoznawalność nagrody, jest to naprawdę brawurowy ruch. Gest, który z perspektywy 10 lat urasta do rangi symbolu, bo od tego roku Paszportami częściej honorowani są reprezentanci free jazzu i niezależnego rocka niż gwiazdy popu.

Idąc dalej, mniej więcej w tym czasie opiniotwórcze media odwracają się od mainstreamu, koncentrując się na grzebaniu w niszach. Może dlatego, że rodzimy pop nie miał na siebie pomysłu i próbował naśladować Zachód z podobnym skutkiem, jak polskie kino lat 90.? A może tradycyjne media zorientowały się, że skoro przestały być masowe, to przynajmniej nie muszą się już kurczowo trzymać kryterium popularności? A może jednak to wszystko przez ten Paszport dla Macia? Efekt motyla na miarę naszych możliwości.

Tego kursu Paszporty nie zmieniały przez lata. Aż do ubiegłego roku pozostawały na przykład głuche na polski pop. Hip-hop, który absolutnie zdominował rynek muzyczny, po 2010 r. doczekał się jedynie dwóch nominacji: dla Taco Hemingwaya w 2016 r. oraz tegorocznej – dla Piernikowskiego. Z jednej strony to dość zaskakująca statystyka, która być może nie świadczy najlepiej o elastyczności gustów krytyków. Z drugiej – czy po polskim hip-hopie ostatniej dekady rzeczywiście zostanie nam wiele? PRO8L3M, Syny, Belmondo i Bałagane, Tuzza i wczesny Taco, Mes z „Kandydatami” i Hades z debiutem – generalnie jednak było to 10-lecie brzydko starzejących się weteranów i trapu, który przynajmniej nie udaje, że ma artystyczne pretensje.

Zaskakująca przegrana Brodki jest symboliczna na jeszcze jednym poziomie, który trudniej zgłębić w jednym akapicie. Od tamtej pory Paszporty w kategorii „Muzyka popularna” zdominowali mężczyźni. Ostatnią laureatką i w ogóle nominowaną kobietą była Misia Furtak z zespołem très.b. Na marginesie przypomnę, że wówczas zwycięzca wyjątkowo był wyłaniany przez czytelników. Gdyby głosowała kapituła, myślę, że Paszport zgarnąłby Masecki. Wiadomo, szukanie wytłumaczenia takiego stanu rzeczy przez mężczyznę to spacer po linie. Wydaje mi się jednak, że kluczową rolę odgrywa tu statystyka. W jazzie czy niezależnym rocku płciowa dysproporcja nie jest może tak wielka jak w rapie, ale wciąż olbrzymia. Co więcej, Amerykanki czy Brytyjki brylujące w rocznych podsumowaniach to często reprezentantki soulu czy R&B – gatunków, które nie mają w Polsce silnych tradycji. Szans na zmianę tej tendencji upatrywałbym w scenie elektronicznej i rosnącym poziomie polskiego popu, gdzie zdolnych artystek jest co najmniej tyle samo, ilu artystów.

Ja sam, w przypadku rankingów i nominacji, takich jak te do Paszportów Polityki, nie biorę pod uwagę innych kryteriów niż muzyka. Do tych pozamuzycznych warto się odnosić, planując cykl koncertów lub festiwal, a także proponując pomysły na wywiady i recenzje. Ale przy zgłaszaniu kandydatów do nagród liczyły się dla mnie tylko płyty wydane w okresie listopad 2018–październik 2019. Wyszło więc na to, że w czasie, kiedy muzyką rządziły kobiety (FKA twigs, Solange, Little Simz, Adrianne Lenker, Lana Del Rey, Lingua Ignota, Weyes Blood…), postawiłem na chłopów.

Jednym z nich jest Błażej Król – autor płyty Nieumiarkowania, o której pisałem: "wraz z rosnącą popularnością artysta nie zaczął wcale nagrywać coraz bardziej radiowych płyt. Przeciwnie, od czasów Wija każdy jego następny album jest trochę bardziej ambitny i wielowymiarowy". Król powinien był zresztą dostać co najmniej nominację już w 2012 r., kiedy ukazała się jego epka UL/KR. Od tamtego czasu nie było chyba tak dobrego pretekstu, by tamten błąd naprawić.

Kolejny kandydat to duet Tuzza Globale – w ciągu ostatnich pięciu lat trzy razy oddałbym głos na Roberta Piernikowskiego, ale w przeciwieństwie do płyt Synów i solowego No Fun ubiegłoroczne The best of moje getto nie wywołało u mnie tak entuzjastycznej reakcji. Postawiłem więc na duet Tuzza Globale, o którego Moon Mood EP napisałem: "wspaniale wyprodukowany, świetnie zmiksowany i błyskotliwie podany cloud rap dwie długości przed lokalną konkurencją". Zabawne, że akurat w tym roku nominację dostał Piernikowski.

I wreszcie Kuba Więcek – w ubiegłym roku polski jazz był wyjątkowo mocny (Termomix, Plastic Poetry, Polska, Llovage, When I Come Across, Three Crowns, Awatair Plays Coltrane), ale najdłużej został ze mną Multitasking, którego energia i niemal piosenkowa przebojowość (linie basu jak z przebojów disco) zrobiły na mnie ogromne wrażenie, o czym rozmawiałem z jego autorem.

Tyle moich wyborów. Ostatecznie nominacje do Paszportów zgarnęli Hania Rani, Piernikowski i Król. Wydaje mi się, że przyzwoitość nakazywałaby wreszcie docenić tego ostatniego, ale ktokolwiek wygra, wstydu nie będzie.

Czytaj również:

Homo serialus – podsumowanie dekady
i
Winona Ryder w serialu "Stranger Things"
Doznania

Homo serialus – podsumowanie dekady

Dariusz Kuźma

Można „łykać” wszystko, co głośne, łatwo przyswajalne, generujące płytkie kontrowersje, jednak przy odrobinie wysiłku w katalogach streamingowych gigantów można odnaleźć setki perełek, które wzbogacają, skłaniają do poszerzania horyzontów, podnoszenia standardów. Dając w ten sposób zbierającym dane algorytmom sygnał, że homo serialus nie krowa – doić się da wtedy, gdy zapewni mu się urozmaicony pokarm. 

Myślę, więc oglądam

Czytaj dalej