Amerykańska fotografka znana z czarno-białych, rozmazanych zdjęć tworzyła tylko przez kilka lat, a jej poetycka i prowokacyjna sztuka jest doceniana dopiero współcześnie.
Trudno myśleć o niej inaczej niż przez pryzmat przedwczesnej śmierci. Francesca Woodman, dziś uważana za jedną z najważniejszych fotografek XX w., specjalizowała się w onirycznych autoportretach ukazujących ją w momencie metamorfozy, często niewyraźną, rozmytą albo znikającą.
Czarno-białe prace przenika hipnotyzująca nieobecność, jakby tym, co na tych zdjęciach-obrazach utrwalone, była – paradoksalnie – sama kruchość czy też iluzoryczność wszelkiego istnienia.
Właśnie tak myślałam, kiedy pierwszy raz zetknęłam się ze zdjęciami Woodman w 2015 r. w Wiedniu. Ten, kto zna