
W poszukiwaniu dzikich gór i przygody trafił do Gruzji. Zafascynowany krajobrazem i kulturą tego kraju postanowił wrócić tam na dłużej. Jego historia dowodzi, że w życiu warto podjąć czasem ryzyko i pójść za głosem serca. Relację Sebastiana Czerniawskiego spisał nasz polsko-gruziński korespondent Wojtek Antonów.
Pochodzę z Gliwic. Nawet nie zorientowałem się, kiedy moje życie zaczęło się kręcić wokół deski i gór. Chciałem spędzać na śniegu jak najwięcej czasu. Tak zacząłem organizować wyjazdy dla znajomych i udało mi się odwiedzić większość alpejskich kurortów. W Europie nie brakuje dobrych miejsc do jazdy, ale wciąż szukałem czegoś innego: nowych tras i szczytów, z których można zjechać. Tak jak śpiewał Włodzimierz Wysocki: „Lepsze od gór są tylko góry, których jeszcze nie znamy”. Kiedy rozglądałem się za czymś trochę bardziej egzotycznym niż Austria, pierwszy raz usłyszałem o Gruzji.
Raj na ziemi
Legenda głosi, że gdy Bóg rozdawał narodom ziemię, Gruzini woleli ucztować i pić wino. Gdy wszystko zostało przydzielone, Bóg zapytał ucztujących: czemu nie zgłosiliście się po swoją część? „Wierzymy w Twoją sprawiedliwość. Zamiast tracić czas w kolejce, wolimy chwalić radośnie Twoją dobroć!” – odpowiedzieli Stworzycielowi, a ten poruszony taką postawą, zdecydował się oddać Gruzinom najpiękniejszy kawałek świata, który początkowo chciał zatrzymać dla siebie.
Rzeczywiście, położona na granicy Europy i Azji Gruzja to raj. Ma ponad cztery razy mniejszą powierzchnię niż Polska i jest bardzo różnorodna: morze i góry, pustynie i lodowce, bujne lasy i stepy,