Gdy wszystko było cudem Gdy wszystko było cudem
i
„Cztery dziewczyny w Åsgårdstrand”, Edvard Munch, 1093 r./WikiArt (domena publiczna)
Doznania

Gdy wszystko było cudem

Wojciech Bonowicz
Czyta się 5 minut

Bohaterkami opowiadania Lucii Berlin Kiedyś latem są dwie siedmiolatki mieszkające przy jednej z ulic El Paso. Ich matki i babki nie odzywają się do siebie, ale dziewczynkom relacje między dorosłymi nie przeszkadzają we wspólnej zabawie. Zresztą obu rodzinom – ubogim i ciężko pracującym – brakuje czasu, by zająć się córkami, pozwalają im więc na wiele. Okolica staje się dla przyjaciółek wielkim placem zabaw z tysiącem pomysłów do wypróbowania.

Kiedy przychodzi letnia ulewa, ulica zmienia się w strumień zabarwiony na czerwono od miejscowej ziemi. „Wskoczyłyśmy do wody – mówi narratorka opowiadania – ciepłej i gęstej jak kakao, która poniosła nas ulicą, szybko, wystawały nam tylko warkoczyki. Wychodziłyśmy, wracałyśmy w zimnym deszczu, mijałyśmy nasze domy, aż na koniec ulicy, i znów wskakiwałyśmy do ulicznej rzeki, żeby zmyła nas jeszcze raz i jeszcze” (tłum. Dobromiła Jankowska).

Innym razem dziewczynki grają w kamyki na chodniku. Tuż obok znajduje się niezabudowana działka – rosną na niej chwasty, gdzieniegdzie poniewierają się potłuczone butelki. I nagle na

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Inne horyzonty Inne horyzonty
i
„Godzina ciszy”, Henri Georges J. I. Meunier, 1897 r., Cleveland Museum of Art/Rawpixel (domena publiczna)
Doznania

Inne horyzonty

Wojciech Bonowicz

Francuski filozof Gabriel Marcel w jednej ze swoich najważniejszych książek, zatytułowanej Być i mieć, zapisał krótkie, choć znamienne wyznanie: „Sam nie wiem, w co wierzę”.

Niejednoznaczność i zarazem prostota tego stwierdzenia sprawiają, że nawet dziś, blis­ko 90 lat później, brzmi ono jak prowokacja. Trzeba pamiętać, że Marcel był człowiekiem religijnym, nieukrywającym swojego przywiązania do chrześcijaństwa. I że jego wyznanie nie miało charakteru wyłącznie osobistego; stanowiło raczej element szerszej filozoficznej refleksji nad naturą naszej obecności w świecie. Przywołane słowa nie dotyczą wiary zogniskowanej wokół określonych przekonań na temat uniwersum, człowieka i tego, co wobec widzialnej, doświadczalnej rzeczywistości transcendentne. Ale nie jest to także wyznanie niewiary. Spotykamy się tu z niezwykłym, paradoksalnym, a przez to bardzo poruszającym credo: wierzę, lecz sam nie wiem w co.

Czytaj dalej