Śniło mi się, że jechałam pociągiem. Kiedyś takich podróży odbywałam wiele. Był czas, gdy przez prawie dwa lata jeździłam pociągiem kilka razy w tygodniu.
Zimą w przedziale było albo za gorąco, albo zbyt zimno, szyby były zaparowane, czuło się zapach mokrego metalu framug okien i wilgotnych ubrań współpasażerów. Pamiętam drzemanie z głową wtuloną w kurtkę i patrzenie przez okno na niekończącą się mgłę, szron i wszystkie możliwe odcienie szarości, na zamarznięte pola, czarne lasy, ślady zwierząt na śniegu, rdzewiejące maszyny rolnicze. Cisza. Ziąb. Kilka razy pociągi się psuły, czekaliśmy długo, żeby ruszyć dalej, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby trzeba było wysiąść i ruszyć przed siebie. Przez mróz, błoto, obce drogi… a gdyby było trzeba?
W pewnym sensie przyśniło mi się właśnie to pytanie. Wysiąść z po