Jest śmiech i śmiech Jest śmiech i śmiech
i
"Cztery śmiejące się postacie", c.1510, Bartolomeo Veneto, kolekcja prywatna
Przemyślenia

Jest śmiech i śmiech

Piotr Stankiewicz
Czyta się 4 minuty

Jak niedawno wspominałem, bardzo lubię maile, wiadomości i komentarze od Was. Szczególnie kiedy są trafne, a większość z nich jest większość z nich taka jest. Ta trafność bierze się oczywiście przede wszystkim stąd, że jesteście – kochani Czytelnicy – bardzo mądrzy, ale również i z tego, że moje podejście do filozofii, oferowane tu i gdzie indziej, jest dość specyficzne. Nie uważam filozofii za hermetyczny, akademicki przedmiot, który polega na czytaniu długich zdań napisanych po niemiecku albo francusku. Filozofia służyć powinna praktyce, działaniu i myśleniu, służyć, jak mówi tytuł mojej książki, sztuce życia według stoików. Filozofia jest i powinna być rozmową człowieka, który się zastanawia nad światem i nad swoim życiem, z bliźnim, który też się nad tym zastanawia. Bardzo mi przyjemnie, że tak to właśnie tutaj wygląda, że ten motyw widzę w wiadomościach od Was. I że mogę odpowiedzieć na łamach „Przekroju”.

Dzisiaj chciałbym odpowiedzieć tym, którzy pytają, czy stoik może się śmiać. I chyba jeszcze szerzej, chodzi tu w ogóle o postawę wobec życia: czy ona musi być zawsze zupełnie poważna i serio. Pytanie, jak zgaduję, wzięło się z ostatnich lajwów, do których podchodziłem może zbyt swobodnie. Jest jednak w stu procentach zasadne.

Jest w tekstach starożytnych stoików bardzo wiele argumentów, że tak właśnie, kto chce być stoikiem, ten nie powinien się często śmiać. Obowiązywać powinien stopień powagi, przewlekłej sieriozności. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie, czytając źródła, no i – co równie, a może nawet bardziej istotne – taki jest też stereotyp stoika, tak się stoików kojarzy: jako sztywne, by nie powiedzieć chłodno-kamienne postaci, które emocji czy ludzkich odruchów nie okazują – albo już zgoła nawet nie mają. Śmiech, jak wiadomo, odróżnia ludzi od zwierząt, więc wszystko się pozornie zgadza – stoicyzm i śmieszkizm to dwa przeciwne bieguny.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jeżeli ten stereotyp was zwiódł, to nie miejcie żalu do siebie, nie jesteście pierwsi. W niniejszej rubryce staram się jednak z nim walczyć, staram się pokazywać, że stoicyzm to znacznie szersza, bardziej wielowymiarowa i w ogóle, bardziej ludzka postawa. Zdradzę więc od razu oczywistą puentę: śmiejący się stoik to żadna sprzeczność. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że nie chodzi o to, żebyśmy dzisiaj zaczęli żyć tak, jak chcieliby Marek Aureliusz, Seneka czy Epiktet. To nie jest ani sensowne, ani możliwe, to byłby pomysł z sufitu. Nawracanie kogoś na literę myśli sprzed dwóch tysiącleci jest nieco absurdalne, bo zbyt wiele się po drodze zmieniło. Dlatego też proponuję stoicyzm reformowany, który w wielu aspektach różni się od tego ortodoksyjnego. Będę o tym pisał więcej, już wkrótce.

Zbyt dosłowne wczytywanie się w stare książki to jedna sprawa. Druga jest taka, że samo zastanawianie się po linii „czy stoik zrobiłby to lub tamto”, a więc wyjaśnianie stoicyzmu (czy szerzej, jakiejkolwiek filozofii życiowej) przez odniesienie do jednej, partykularnej czynności czy decyzji jest złudne i mylące. Pytania w rodzaju: „czy stoik miałby konto na Facebooku?” albo „na kogo dzisiaj głosowałby stoik?”, tak samo jak pytanie: „czy Jezus popierałby prawo do noszenia broni?”, można sobie oczywiście stawiać; mogą być one intelektualnie inspirujące, ale tak naprawdę są pułapką. Zawsze są bowiem arbitralne, no a przede wszystkim trudno jest zobaczyć strumień życia – zawsze wielowymiarowy, nieprzewidywalny, rozchlapany bardziej niż chcemy przyznać – przez pryzmat jednej czynności. Ogarnianie swojego życia i próba wdrożenia filozofii tegoż życia to nie jest mroczna kazuistyka. Nie chodzi o to, by układać abstrakcyjne pytania i rozwiązywać układy niewiadomych.

Dużo powiedziałem, a ciągle mało o tym śmiechu. Więc jak to z nim będzie? Jako się rzekło, uważam, że nie ma zasadniczego problemu, żeby się po stoicku śmiać czy uchodzić za człowieka po stoicku wesołego. Oczywiście, nie mówimy tutaj o szydzeniu z innych, śmiechu złośliwym czy jakiejś bezproduktywnej wulgarności. Również wesołkowatość, rozumiana jako ślepota na głębię życia, jako odwrócenie oczu od problemów czy po prostu niedostrzeganie tego, że te problemy istnieją – to będzie stoikowi obce. Uważam jednak optymistycznie (w końcu stoicyzm to optymizm, o tym też będzie!), że wesołkowatość jest czymś innym niż wesołość – i że ta ostatnia nie musi wynikać ani z krótkowzroczności, ani naiwności. Przeciwnie, może być przejawem zdrowego, radosnego stosunku do życia, tego właśnie, o który stoikom chodzi. A dorzucając na sam koniec argument nieco większego kalibru, warto pamiętać, że stoicyzm jest sztuką racjonalnego radzenia sobie z faktem, że ogromna większość zwykłych spraw życia w ostatecznym rachunku od nas nie zależy. A czy najlepszą reakcją na wiele z nich, na to, jak złudne są nadzieje i plany, jakie z nimi wiążemy, a przede wszystkim na to, jak pozorny i pusty jest mniemany splendor rzeczy zewnętrznych – czy najzdrowszą reakcją nie jest właśnie śmiech?

Czytaj również:

Śmiej się śmiało! Śmiej się śmiało!
i
ilustracja: Michał Loba
Przemyślenia

Śmiej się śmiało!

Maria Hawranek

Z Sebastianem Gendrym, cha cha charyzmatycznym propagatorem pewnej arcypoważnej metody wzmacniającej układ odpornościowy, zupełnie serio rozmawia Maria Hawranek.

Maria Hawranek: Podobno nie jesteś zabawny.

Czytaj dalej