Pisarz Ngũgĩ wa Thiong’o odsiedział swoje nie za brytyjskiego panowania, ale w nowej, wspaniałej i niepodległej Kenii. Bo dziedzictwem kolonializmu bywają także zepsute, skorumpowane elity – a on wytoczył im wojnę piórem.
Kiedy dostojni goście hotelu Norfolk, popijając szampana, strzelali ze swoich okien do protestującego tłumu Kenijczyków, po drugiej stronie ulicy panował mrok. Być może, celując do ludzi, szlifowali swoje myśliwskie umiejętności albo po prostu zabijali popołudniową nudę. Tak wyglądało Nairobi wiosną 1922 r. Naprzeciwko hotelu nie było jeszcze teatru, powstał 40 lat później, na rok przed wywalczeniem przez Kenię niepodległości. Musiały jednak minąć kolejne cztery dekady, nim Teatr Narodowy w Nairobi stał się miejscem otwartym dla wszystkich, „domem dla naszego wspólnego kenijskiego marzenia” – jak napisał Ngũgĩ wa Thiong’o, zwany niegdyś Jamesem Ngugim.
Słowa wielkiego pisarza zdobią kartę menu Igiza Lounge, modnej wśród młodych kenijskich artystów klubokawiarni, usytuowanej na piętrze teatru. Obok cytatu widnieją dwa zdjęcia teatralnego gmachu – jedno czarno-białe z lat 60., drugie kolorowe sprzed czterech lat. Na pierwszym widać kobiety w szykownych sukniach, eleganckich mężczyzn w garniturach skrojonych według ówczesnych wytycznych londyńskiego żurnala. Kolonialna socjeta idzie do teatru,