Dougal, nauczyciel z Anglii, przylatuje samotnie do Nigerii. Na lotnisku w Lagosie podchodzi do niego tajemniczy czarnoskóry mężczyzna. Twierdzi, że Dougalowi grozi niebezpieczeństwo.
Dougalowi było gorąco i się bał. Ostrzegano go przed tym upałem. Wtedy wzruszył ramionami. Każdy wie, że w Afryce jest gorąco. To w końcu Afryka. Ale kiedy wyszedł z samolotu linii British Airways na płytę lotniska i wciągnął gorące powietrze, poczuł się, jakby tonął na stojąco. W jednej chwili zrobił się mokry pod pachami i na szyi. Jezu, gdyby mógł po prostu zdjąć tę białą marynarkę. Oprócz kilku czarnych mężczyzn w garniturach był jedynym, który nie miał ubrania na tropikalną pogodę. Pod marynarką na jego bawełnianej koszuli Marks & Spencer pojawiały się już plamy potu.
Nie było za późno, mógł zdjąć przeklętą marynarkę. Na spodzie kieszeni na piersi wykwitła niebieska plama. Sudoku. Zapomniał o skuwce, kiedy zamykał bezpłatny egzemplarz „Guardiana” i wkładał długopis do kieszeni. Potem jeszcze pogorszył sytuację, prosząc stewardesę o wodę. Zanurzył w wodzie zaskakująco dużą i grubą serwetkę z opakowania z posiłkiem i próbował zmyć atrament. Plama zadrwiła z jego natręctwa. To okrutne, że musiał zostać w marynarce.
Mógł zawrócić i odmówić opuszczenia samolotu, ale zamiast tego szedł dalej po zakurzonym niebieskim dywanie płyty, a Nigeryjczycy przemykali obok niego z wypchanymi bagażami podręcznymi i nieskrywanym zniecierpliwieniem.
Nigdy nie był w Afryce. Nigeria wydawała się nieodpowiednim miejscem na początek. Podążał za sporadycznymi znakami i tłumem, który go wyprzedził, aż w końcu dotarł do stanowisk imigracyjnych, gdzie nieumundurowany mężczyzna powiedział mu,