Jiří Menzel: piszący filmowiec Jiří Menzel: piszący filmowiec
i
Jiří Menzel, 2016 r.; zdjęcie: Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Doznania

Jiří Menzel: piszący filmowiec

Andrzej S. Jagodziński
Czyta się 2 minuty

Był jednym z najmłodszych reżyserów nagrodzonych Oscarem – dostał go w 1966 r. za Pociągi pod specjalnym nadzorem w kategorii najlepszy film zagraniczny. Miał wtedy niespełna 28 lat i był to jego pełnometrażowy debiut, bo zaledwie cztery lata wcześniej ukończył reżyserię w słynnej praskiej szkole filmowej FAMU.

Jiří Menzel przebojem zdobył czechosłowackie kino lat 60. XX w. A konkurencję miał ogromną: Jan Němec, Miloš Forman, Ivan Passer, Věra Chytilová, Evald Schorm – oraz kilku innych reżyserów – odnosili sukcesy na najważniejszych festiwalach i podbijali świat. Był to złoty okres kina tego kraju, trwał jednak krótko. W sierpniu 1968 r. do Czechosłowacji wkroczyły wojska państw Układu Warszawskiego i „przywróciły porządek”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wielu twórców wyemigrowało, innych na całe lata zmuszono do milczenia. Menzel należał do tej drugiej grupy: w 1969 r. udało mu się jeszcze co prawda dokończyć wspaniałe Skowronki na uwięzi, ale obraz od razu powędrował na półkę i na premierę musiał czekać ponad 20 lat – do upadku komunizmu. Reżyser przez kilka lat miał zakaz reżyserowania i utrzymywał się z dorywczych występów aktorskich w praskich teatrach. Dopiero w 1980 r. mógł zrobić coś według własnego scenariusza: Postrzyżyny – podobnie jak oba wcześ­niej wymienione filmy – to adaptacja prozy Bohumila Hrabala, która odnios­ła ogromny sukces u widzów.

Po 1989 r. Jiří Menzel poświęcił się głównie swojej drugiej pasji – teatrowi. Przez wiele lat kierował praskim Tea­trem na Vinohradach, a także gościnnie reżyserował w kraju i za granicą, głównie w Niemczech i na Bałkanach. Wystąpił również w kilkudziesięciu filmach jako aktor, m.in. w Długiej rozmowie z ptakiem Krzysztofa Zanussiego czy Operacji Dunaj Jacka Głomba. Znacznie mniej znany jest literacki talent Menzla – oprócz wielu scenariuszy stworzył też pasjonującą autobiografię Rozmarná léta (Kapryśne lata), a przez kilka lat regularnie pisywał do czeskiego pisma „Story”. Prezentowane teksty pochodzą właśnie z książkowego zbioru tych felietonów, który pod tytułem No, nie wiem… w przyszłym roku ukaże się w Polsce.

Czytaj również:

Oj, nevím… Oj, nevím…
i
zdjęcie: Jack Anstey/Unsplash
Doznania

Oj, nevím…

Jiří Menzel

Filmy, które starają się być zbyt poważne, podejrzewam o nieszczerość. (Ludzi zresztą też).

Są filmy, które nie zaskakują nas niczym nowym, wypełniają je same banały i można o nich natychmiast zapomnieć. Są tak nudne, jak nudni bywają niektórzy ludzie. Równie nudne są filmy, które za wszelką cenę chcą nas rozbawić głupawym humorem. Oglądając je, człowiek jest zażenowany jak wtedy, gdy ma do czynienia z natrętnym błaznem. Są filmy szokujące, bulwersujące – jak ludzie, którzy z jakiegoś powodu chcą się nad nami wywyższać albo czymś pochwalić. Są także filmy, które mają ambicję, by powiedzieć nam coś istotnego, wzbogacić nasze myślenie, wbić do głowy jakąś ważną opinię. Takie filmy przypominają mi ludzi, których chyba nawet szanujemy, ale w istocie nas irytują i staramy się ich unikać. Zwłaszcza gdy brak im poczucia humoru. Filmy, które starają się być zbyt poważne, podejrzewam o nieszczerość. Podobnie jak ludzi, którzy sądzą, że dostojeństwo jest całkiem nie do pogodzenia z uśmiechem czy (nie daj Boże!) ze śmiechem.

O dziwo, jest niewiele filmów, które pozornie niczego nie chcą. Po prostu są, a jeś­li już mają jakąś ambicję, to tylko taką, że próbują nas po prostu ucieszyć, nie kłamiąc przy tym i niczego nie udając. Tak jak robią to nasi bliscy przyjaciele. Paradoksalnie te filmy dają mi najwięcej, bo – nie wprost, tylko jakoś na zasadzie odbicia – choć wcale się tego nie spodziewałem, dzięki nim dowiaduję się dużo o sobie i o świecie.

Czytaj dalej