Każda z nas ma prawo o sobie decydować Każda z nas ma prawo o sobie decydować
i
fot. Silon, źródło: Wikimedia Commons (CC-BY-SA-4.0)
Przemyślenia

Każda z nas ma prawo o sobie decydować

Berenika Steinberg
Czyta się 4 minuty

Rozmawiałam z Marianną (lat 10) parę dni po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i po demonstracji w Warszawie, podczas której policja zatrzymała 16 osób.

Berenika Steinberg: Wiesz, co się wydarzyło?

Marianna: Oczywiście. Wczoraj w telewizji widziałam strajk. Było pokazane, jak policjanci strzelają gazem pieprzowym w kobietę, która miała maskę ochronną. Moja prababcia zaczęła mówić: „Co się na tym świecie dzieje, czemu oni się zbierają w czasie tego koronawirusa i te plakaty trzymają?!” Więc wszystko jej wytłumaczyłam.

Co jej powiedziałaś?

Powiedziałam: „Babciu, przecież to kobiety strajkują, bo nie mają prawa zdecydować, czy chcą urodzić niezdrowe dziecko, które np. urodzi się bez mózgu i lekarze nic nie będą mogli zrobić. Bo jakiś – brzydko mówiąc – stary dziadek zdecydował, że mają urodzić to dziecko i je pochować. I nie mogą po prostu usunąć tego dziecka ze swojego brzucha, żeby nie targać go przez dziewięć miesięcy. On zdecydował, że nie mają prawa, bo to już jest prawdziwy człowiek”.

A jakie Ty masz na ten temat zdanie?

Hm… W sumie to ja nie mam jakiegoś konkretnego zdania, ale uważam, że to nie jest okej, bo… jakby to powiedzieć… mam takie zdania w swojej głowie, ale nie potrafię ich określić… To jest takie uczucie, że tak mnie rozpiera w sercu, że jestem megazła i mam ochotę coś im powiedzieć, też pójść na ten strajk. A jednocześnie czuję smutek… I pierwsza moja myśl jest taka, że uważam, że to głupie. Bo to tak jakbyśmy chłopakom zabronili głosować, czy chcą tego prezydenta, czy tego. Tak jakbyśmy odebrali im prawo głosu do czegoś. I oni wtedy też by strajkowali, że tak nie chcą.

Twoja mama chodzi na demonstracje?

Nie. To znaczy, raz wzięła udział, przez przypadek. Wracała samochodem z pracy i wszyscy trąbili. Nie wiedziała, o co chodzi i otworzyła okno. I jedna pani coś jej krzyknęła i mama też zaczęła trąbić.

Co ta pani krzyknęła?

Właśnie nie wiem, bo mama nie chciała mi dokładnie powiedzieć. Coś tam PiS. Bo powiedziała to cioci szeptem, tak, że nic nie było słychać i potem powiedziała głośniej „PiS”.

Marianna, a znasz słowo aborcja?

Nie. Na pewno o takim słowie słyszałam, ale kompletnie nie pamiętam, co znaczyło.

To właśnie znaczy usunięcie płodu z brzucha, czyli przerwanie ciąży. A zastanawiałaś się nad tym, czy jak kiedyś będziesz dorosła, to chciałabyś mieć prawo do tego, żeby w razie czego móc zrobić aborcję?

Chciałabym mieć prawo zdecydować. Nie chciałabym urodzić dziecka i patrzeć, jak ono umiera. Albo gdybym była już stara i umarła, i bym wiedziała, że to dziecko by nie miało pomocy i by sobie beze mnie nie poradziło. Nikt nie powinien za taką osobę decydować. A jak mąż jej powie: „w sumie jak dziecko jest chore, to ja już nie chcę” i sobie pójdzie i kobiety nie stać, żeby takie dziecko utrzymać – to co ma zrobić?

Marianna, a czy myślisz, że kobiety są gorzej traktowane niż mężczyźni?

W sensie myślę, że trochę tak. Bo niby wprowadzili coś takiego jak równouprawnienie. Ale czemu nagle nam odbierają prawo głosu? To jest po prostu nie fair.

A podobały Ci się protesty, które widziałaś w telewizji?

Nie. Kiedyś myślałam, że policjant to taki super zawód, bo nas chroni… Ale jak teraz zobaczyłam, że policja bierze ludzi do więzienia w sumie za niewinność, bo ci ludzie nic nie zrobili. Mogliby się zająć np. tym, że ktoś okradł bank, a nie, że ktoś strajkuje, bo chce mieć prawo głosu. To, co tam się działo, jest nie do opisania, jest w sumie trochę straszne.

Jak powinny według Ciebie wyglądać demonstracje?

Ja sobie wyobrażam to tak, że ludzie nie chodzą po ulicach i nie krzyczą, tylko się zbierają i rozmawiają po prostu – dlaczego oni tak uważają. A nie, że dostają gazem pieprzowym po oczach. Generalnie tak chyba powinno być – że ludzie ze sobą rozmawiają.

Myślisz, że uda nam się wywalczyć nasze prawa?

Myślę, że może się nie udać, ale mam szczerą nadzieję, że się uda. Bo oni mogliby to sobie tak przemyśleć: gdybyśmy na chwilkę zamienili się na role. Że dziewczyna byłaby chłopakiem, a chłopak dziewczyną. I jakby sobie to wyobrazili, to chyba też by chcieli mieć prawo głosu, czy chcą rodzić to dziecko, czy nie chcą. A gdyby wtedy te dziewczyny powiedziały: teraz my będziemy decydować! I wtedy może coś by im się wbiło do głowy, że to nie jest takie fajne.

Marianna, a czy Ty byś chciała iść na taką demonstrację?

Oczywiście, że bym chciała!

Przecież mówiłaś, że Ci się te strajki nie podobają.

Ale chciałabym zobaczyć, jak to jest, też móc wziąć w nich udział.

Chciałabyś mieć wtedy jakiś transparent?

Może… Zależy, jaki bym miała humor. Czy bym wolała tak bardziej na spokojnie i mieć tylko broszkę albo maseczkę z piorunem, czy bym wolała się bardziej wczuć i nieść transparent.

A gdybyś chciała się wczuć, to co byś napisała na transparencie?

W sumie nie wiem, czy bym wymyśliła coś oryginalnego, bo tyle osób różne rzeczy pisze. Ale może: „Każda z nas ma prawo o sobie decydować”.

fot. Silon, źródło: Wikimedia Commons (CC-BY-SA-4.0)
fot. Silon, źródło: Wikimedia Commons (CC-BY-SA-4.0)

Marianna umówiła się z mamą, że 30 października przyjadą z Sulejówka na marsz „Na Warszawę”. Przygotowała dwumetrowy transparent ze swoim hasłem na tle tęczowej flagi. Jednak przed wyjściem z domu wyczuła, że mama jest coraz bardziej – jak to ujęła Marianna – „sfrustrowana”, zaczęły do nich docierać wieści o zmierzających do stolicy narodowcach. Mariannie udzielił się nastrój mamy i rozpłakała się. Tego dnia zostały w domu.

Czytaj również:

Prawa kobiet jako przedmiot handlu Prawa kobiet jako przedmiot handlu
i
Sufrażystka Margeret Foley rozdaje gazetę „Women's Journal”, 1913 r. (źródło: Wikimedia Commons)
Przemyślenia

Prawa kobiet jako przedmiot handlu

Paulina Małochleb

Caroline Criado Perez, autorka „Niewidzialnych kobiet”, opowiada Paulinie Małochleb o korzyściach płynących z pełnego dopuszczenia kobiety do życia społecznego i polityki, ale też o tym, że kobieta ciągle nie jest miarą w różnego rodzaju normach i programach, że ciągle brak nam prawdziwych danych.

Paulina Małochleb: Na czym polega współczesny analfabetyzm ekonomiczny?

Czytaj dalej