Rewolucja kobiet Rewolucja kobiet
Przemyślenia

Rewolucja kobiet

Jakub Biernat
Czyta się 3 minuty

Początek białoruskiej rewolucji, który miałem okazję oglądać na żywo, wyglądał tak: ­9 sierpnia, Mińsk – kończy się głosowanie i wszyscy z napięciem czekają na wyniki oficjalnego exit poll. Ile sobie tym razem „narysował” Łukaszenka – zastanawiają się Białorusini. Państwowe media podają liczbę ponad 80% dla urzędującego prezydenta. Ludzie nie wątpią, że wybory zostaną sfałszowane, ale żeby aż tak? Momentalnie zaczyna wśród nich wzbierać

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nasza szafa Nasza szafa
Przemyślenia

Nasza szafa

Marcin Szczodry

Jesteśmy z chłopakiem na wakacjach. W tym roku zwiedzamy północne Niemcy. Pandemia uświadomiła mi, że choć mieszkam w Berlinie od ponad ośmiu lat, to właściwie nie znam jego okolic. Wczoraj w czasie kolacji dostałem mejla od znajomego z Polski. Prosił w nim o pomoc w znalezieniu mieszkania dla siebie i swojego chłopaka. Planują wyprowadzkę. Mają już dość nagonki i tego, co się dzieje w kraju. Czytając tę wiadomość, poczułem złość i niemoc. Mimochodem wróciłem też we wspomnieniach do swoich początków w Berlinie. Choć wyjechałem z innych pobudek, to właśnie z uwagi na wszechobecną w Polsce homofobię nigdy na poważnie nie rozważałem powrotu. Czasem aż trudno uwierzyć, że zaledwie 100 km na zachód od naszej granicy wszystko wygląda inaczej. Nikt nie pali tu tęczowych flag. Przeciwnie – w miesiącu dumy powiewają one przed ratuszem każdej dzielnicy.

Pamiętam jak dziś sytuację, kiedy parę lat temu zmieniłem pracę. W czasie lunchu rozmawialiśmy z nowo poznanymi kolegami o naszych planach na wakacje. Bez zawahania powiedziałem, że wybieramy się z chłopakiem na wycieczkę do Porto. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że nieświadomie się przed nimi wyautowałem. Odruchowo obudziło to we mnie wszystkie głęboko zakodowane lęki przywiezione z Polski. Zastanawiałem się, jak wybrnąć z sytuacji, kiedy zaczną dopytywać. Przecież jak mantrę nosiłem w głowie to jedno zdanie: „Po co się z tym obnosić”. Najciekawsze było to, że z całego tego grona byłem jedyną osobą, która zwróciła na to uwagę. Nie sposób opisać ulgę, jaką wtedy poczułem. Tego dnia zrozumiałem, jak wygląda normalność.

Czytaj dalej