Był sobie raz mędrzec brodaty, który odnalazł korzeń mandragory, który leczył na odległość jednym gestem, który rozbrajał twierdze zbójeckie jednym słowem, który posiadł wszelkie skarby wiedzy, który znał najsekretniejsze księgi i języki, mowę zwierząt i aniołów, a także demonów, której to mowy czasem używał, by takowe odpędzać, i tenże wielki mędrzec któregoś dnia natrafił na kopertę bąbelkową i zaczął nią strzelać, i tak mu się to zajęcie spodobało, że się od tych kopert uzależnił i kupował jedną kopertę za drugą, i tak strzelał, i strzelał, aż zaczął głupieć, po czym zgłupiał do reszty, czas jego życia przeleciał, piasek w klepsydrze żywota przesypał się do końca i zmarł upadły mędrzec, zmarnowawszy wszystkie swe talenty.