Wydział Immunośledczy rzadko prosi o pomoc prywatnego detektywa, szczególnie takiego hardego cynika jak XY. Czy w podejrzanej spelunce w zatęchłym zaułku Wątroby nasz niemłody już bohater znajdzie rozwiązanie tajemnicy poszatkowanego DNA?
Ranek. Pokój oświetlony wschodzącym słońcem, ledwie przebijającym się przez smog. Dźwięk budzika stojącego na szafce przy łóżku zasypanym koszulami i opakowaniami po posiłkach instant. Gdyby nie ekscytacja ostatnim dniem, XY nie zerwałby się z barłogu tak ochoczo.
– Ostatni raz i emerytura – rzucił w przestrzeń.
Z kuchennego okna rozpościerał się widok na budzące się Korpolis.
– Myśl o nadchodzącej wolności! Jutro o tej porze będziesz łowić rybosomy w stawie kolanowym.
Wręcz młodzieńczym truchtem zbiegł po schodach, wybijając na poręczy swoją ulubioną sonatę, Strepitus cordis Levine’a. Nie wytrąciła go z równowagi nawet stara Telomerowa spod lewej dolnej czwórki, która najwyraźniej niedawno wróciła z wakacji. Nie widywał jej od kilkunastu dni.
– Panie XY, co pan tak pędzisz?! Huk na całą klatkę schodową.
– Chyba piersiową, pani Telomerowa. Miłego dnia! – rzucił przez ramię. „Starowinka – pomyślał – niewiele zostało jej dni. Stuknął jej 60. podział. To już z 10 podziałów po limicie Hayflicka. Zróżnicowane komórki rzadko żyją dłużej niż 50 podziałów”. Wskoczył do samochodu, przekręcił kluczyk w stacyjce i wrzucił wsteczny.
– Uwaga, skurcz, którego skutkiem jest zator kilku najważniejszych krwionostrad, w okolicach lewej łydki. Przewidywane są znaczne utrudnienia w przepływie. Słuchaczom zalecamy wybrać neuronówkę S3 i przesiąść się na Rdzeń w kierunku centrum. Podstawione zostały dodatkowe synapsy awaryjne…
Zgasił silnik, zapalił papierosa i wysiadł z wozu. Na peronie neuronówki wrzucił kilka drobnych grajkowi za jego wspaniałe wykonanie Cerumen opus trzecie na trąbce Eustachiusza. Tłumy przewijały się przed jego oczami. Tysiące komórek, białek, neuroprzekaźników w drodze do szkoły, pracy i kto wie gdzie jeszcze. W takich chwilach XY zazwyczaj wpadał w zadumę nad plastyczną misternością miasta, którego obywatelem przyszło mu być, ale dziś nie było czasu na refleksję.
– Następny przystanek: Śródmózgowie. Możliwość przesiadki… – słowa z głośnika utonęły w zgiełku peronu. Resztę drogi przeszedł pieszo. Na alei Purkiniego wstąpił do GABA Cafe. Z americano na podwójnej adrenalinie w dłoni otworzył drzwi do biura. Za biurkiem siedziała młoda, elegancko ubrana kobieta.
– Panna Przysadka! Olśniewająco pani dziś wygląda.
– Bonjour, monsieur XY. Widać myśl o emeryturze panu służy. Ma pan gościa. Komendant Podpuszczka. Czeka już prawie pół godziny.
– Przyszedł niezapowiedziany?
– Niezapowiedziany i wysoce reaktywny.
– Dziękuję, panno Przysadko. Niech będzie pani tak miła i zadba, żeby nikt nam nie przeszkadzał – rzucił przez ramię, otwierając drzwi do gabinetu.
Na środku pomieszczenia stało biurko. Piętrzyły się na nim stosy papierów. Na wieszaku po lewej stronie drzwi wisiał płaszcz komendanta,