Konsekwentny w swoich ilustracjach, jakby rysował od zawsze i miał już zawsze rysować. Bohdan Butenko był aktywny zawodowo do końca swoich dni. Niezmiennie oszczędny zarówno w sztuce, jak i w słowach.
Choć spotykaliśmy się i rozmawialiśmy kilka razy, nigdy nie udało mi się namówić go na prywatne wyznania. Nawet gdy robiłem z nim wywiad do mojej książki o ilustracji Ten łokieć źle się zgina. Przekonywanie, że książka ma jednak inną wagę, inny ciężar niż wywiad prasowy, na niewiele się tu zdało. Bohdan Butenko był tajemniczy. Lubił rozmawiać o swoich publikacjach i swojej pracy, ale nie o pracy innych ilustratorów – a miał z nimi przecież do czynienia przez lata jako redaktor graficzny w wydawnictwie Nasza Księgarnia. Podobnie było ze sprawami prywatnymi, nawet tak odległymi jak wczesne dzieciństwo spędzone do 1939 r. w Bydgoszczy. W chwili wybuchu wojny rodzina Butenki – podobnie jak wszyscy polscy obywatele miasta, które lada moment miało stać się z powrotem Brombergiem – musiała szybko się spakować i opuścić swój dom. O szczegółach trudnych wydarzeń artysta nie chciał jednak mówić. Był na to zbyt skryty, zbyt taktowny.