Chiavari, 29 czerwca 1966
Drogi Staszku,
skończyłem przed chwilą Wysoki Zamek. Cieszę się, że napisałeś tę książkę. Wybacz, ale nie będę teraz używał żadnych określeń „dobra”, „zła”. W ogóle i często wydają mi się takie sądy poniżej poziomu, na którym o coś istotniejszego chodzi. Pośród moich zmęczeń występuje też zmęczenie obowiązkowym w świecie szybkim wycenieniem dzieła, utworu, jak cielaka na targu. […] Po to się męczy pisarz, żeby wyjść poza kategorie, w walce z kategoriami ukazać to jakieś powietrze, które one wypychają, jak masa statku wypycha wodę, żeby jak najszybciej wepchano go w kategorie, i to przeważnie podlejsze niż te, od których zaczął?
[…] Jestem tej książki czytelnikiem, czyli współautorem tego dziwnego tworu, jakim jest książka napisana-przeczytana.
Nie tyle więc powinienem mówić, niewyłącznie, o Tobie-Autorze, ile, w połowie przynajmniej, o mnie czytelniku, i aż dziw, że krytycy tak uczciwie nie postępują, nie przyznają się jakoś do tego, że są także czytelnikami, czyli współodpowiedzialnymi za to, co przeczytali, tylko przypisują sobie obiektywność jakąś boską i jej usta najwyższe.
Zaczynając od najprostszego, książka mnie dziwnie poruszyła, bo mi mnie przypomniała.
Fragment pochodzi z książki Stanisław Lem, Sławomir Mrożek. Listy 1956–1978, Wydawnictwo Literackie, 2017